Ty i ja dwa różne światy. Elżbieta Kosobucka
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Ty i ja dwa różne światy - Elżbieta Kosobucka страница 13
![Ty i ja dwa różne światy - Elżbieta Kosobucka Ty i ja dwa różne światy - Elżbieta Kosobucka](/cover_pre412636.jpg)
– To po co to całe zamieszanie z niemówieniem mi kim jesteś? Łatwiej by było, gdybyś powiedział – wytknęłam mu.
– Teraz o tym wiem. – Zgodził się ze mną.
– A gdybym z tobą nie wsiadła? – podpuszczałam go.
– Nie brałem takiej możliwości pod uwagę. – Ewidentnie chciał zakończyć ten wątek, bo dał hasło do dalszej wędrówki.
– Dobrze, że masz taką siłę perswazji. – Na samą myśl, że specjalnie po mnie przyjechał zrobiło mi się przyjemnie.
– Taaak – przeciągnął głoskę – choć to były trudne negocjacje. – Pokręcił głową z niedowierzaniem na wspomnienie tamtego dnia.
– Chyba w pracy masz trudniejsze? – podpowiedziałam.
– W porównaniu z tobą… Łatwizna. – Zaczęłam się śmiać, ale on nie dołączył tylko kontynuował. – Miałem ochotę nie czekać na twoją zgodę, tylko zaciągnąć cię siłą. Tyle, że to nie byłaby już pomoc a przemoc. Wkurzała mnie twoja upartość i moja bezsilność.
– Nie wyglądałeś na bezsilnego.
– A jednak. Byłaś taka nieufna, a ja miałem czyste zamiary. – Przystanął na moment i podał mi butelkę wody. – Wiedziałem, że będzie ci ciężko dojechać bez własnego transportu, a chciałem tobie pomóc.
– Z czystymi zamiarami nie przesadzaj. – Zaśmialiśmy się oboje.
– Ejże, zamiary, a nie możliwości. – Myślałam, że się spłaczę ze śmiechu, widząc jego minę niewiniątka.
Podałam mu butelkę, z której wziął parę łyków i już po chwili podjęliśmy dalszą wspinaczkę i rozmowę.
– No i propozycja podwózki matce z dziećmi, powiem ci mistrzostwo – zaśmiałam się na to wspomnienie. – Było mi niezręcznie odmówić – przyznałam.
– Taką właśnie miałem nadzieję. Sama widzisz do czego mnie zmusiłaś – powiedział z udawanym wyrzutem.
Trzeba przyznać, że determinacji mu nie brakowało. Jak sobie coś zaplanował, to wytrwale dążył do celu.
Tego dnia przeżyliśmy wspaniałe chwile. Pogoda dopisała, więc po zejściu z wieży widokowej rozłożyliśmy koc i zrobiliśmy sobie piknik. Cudownie było siedzieć we dwoje, oglądać piękne widoki i dzielić się sobą. Mówiliśmy o tym co robimy na co dzień, napomknął coś o pracy, ja o studiach. Powiedział, że projekt, nad którym obecnie pracuje, grafika i animacja komputerowa jest jego pobocznym zajęciem. Dla mnie zaś malarstwo było nie tylko studiami, ale radością serca. Śmialiśmy się jak dzieci, bawiliśmy w berka, tańczyliśmy do muzyki z komórki i wpatrywaliśmy w siebie wzajemnie. Wreszcie przyszedł czas powrotu.
Spotykaliśmy się codziennie. Spacerowaliśmy, chodziliśmy nad jezioro, pływaliśmy łódką, czasami widywaliśmy ze znajomymi. Kilka razy urządziliśmy wspólne ognisko na plaży: gitara, śpiewy i tańce. Mogłam się wreszcie w nieskończoność przytulać do mojego ukochanego, a nie przyglądać z daleka, jak robi to z inną. Gdy mu o tym powiedziałam, skomentował:
– Głupi byłem. – Zgadzałam się z nim.
– Dobrze, że zmądrzałeś. – Poprawiłam się siedząc na pieńku obok niego.
– Całe szczęście, że dałaś mi na to szansę. Skąd wiedziałaś, że będę?
Jego ręka otaczająca mnie w pasie sprawiała mi radość. Ja położyłam swoją dłoń na jego nodze i poczułam, jak napiął mięśnie.
– Nie wiedziałam. – Pokręciłam przy tym głową.
– Co byś zrobiła, gdybym nie przyjechał? – spytał na zasadzie pogawędki.
– Nie zastanawiałam się. – Wzruszyłam ramionami. – Bardzo liczyłam na to, że będziesz.
Dociekał dalej, więc po chwili namysłu powiedziałam, że chyba zostawiłabym dla niego list u babci. Nie spodobała mu się moja odpowiedź, ale dopytał, co bym w nim napisała. To było proste: podziękowania za jego pomoc i przeprosiny za swoje zachowanie.
– I tyle? – Spojrzał z niedowierzaniem na mnie.
– A co jeszcze miałabym ci napisać? – zapytałam ze smutkiem i poczuciem urazy.
– Faktycznie. – Pokiwał głową, gdy przeanalizował sytuację.
Pewnie zdał sobie sprawę, że ja nie miałam pojęcia o tym, co do mnie czuł, więc niewiele więcej mogłabym mu zostawić w liście. Cieszyłam się, że ten smutny scenariusz nie ziścił się i wyraziłam swoje zadowolenie, że jednak przyjechał.
– Moja babcia to niezły wywiad – powiedział, a ja zerknęłam na niego i wybuchłam śmiechem, słysząc jakiego słowa użył.
– Wywiad? – Ciekawe co miał na myśli.
– A jak? – obruszył się, a ja znowu się zaśmiałam. – Twój przyjazd mógł oznaczać, że przeszła ci złość na mnie i będę miał szansę.
– Nie o złość chodziło, ale tak, chciałam sobie dać szansę. – Zgodziłam się z nim po części.
– Z czego nie omieszkałem skorzystać.
Jeszcze jednej rzeczy byłam bardzo ciekawa, a słowo wywiad przypomniało mi o niej. Kilka razy próbowałam podjąć ten temat, ale do tej pory nie uzyskałam jednoznacznej odpowiedzi. Tym razem postanowiłam zadać mu pytanie wprost.
– Skąd to przebranie, kiedy przyjechałeś po mnie na dworzec? Nie chciałeś, żebym cię rozpoznała?
– To nie tak – zaoponował.
– A jak?
Na tyle go poznałam, że wiedziałam, iż na co dzień ubierał się zupełnie inaczej. Poza tamtym dniem ani razu nie założył lustrzanych okularów przeciwsłonecznych, a już tym bardziej czapki z daszkiem.
– No więc – odchrząknął – urwałem się z konferencji. Nie chciałem, żeby mnie ktoś zatrzymał, stąd mój kamuflaż, a na dworzec i tak wpadłem w ostatniej chwili.
– OK, brzmi wiarygodnie, ale tylko do pewnego momentu.
Zobaczyłam chwilę zawahania się, zanim rozwinął wątek.
– Dobra, skoro musisz wiedzieć, to sądziłem, że wyminęłaś mnie w poczekalni, bo nie chciałaś ze mną rozmawiać. – Wytrzeszczyłam na niego oczy.
– No coś ty? – Nie mieściło mi się to w głowie.
– A kiedy