Ty i ja dwa różne światy. Elżbieta Kosobucka

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Ty i ja dwa różne światy - Elżbieta Kosobucka страница 13

Ty i ja dwa różne światy - Elżbieta Kosobucka

Скачать книгу

a ja pomyślałam, że tylko dla niego.

      – To po co to całe zamieszanie z niemówieniem mi kim jesteś? Łatwiej by było, gdybyś powiedział – wytknęłam mu.

      – Teraz o tym wiem. – Zgodził się ze mną.

      – A gdybym z tobą nie wsiadła? – podpuszczałam go.

      – Nie brałem takiej możliwości pod uwagę. – Ewidentnie chciał zakończyć ten wątek, bo dał hasło do dalszej wędrówki.

      – Dobrze, że masz taką siłę perswazji. – Na samą myśl, że specjalnie po mnie przyjechał zrobiło mi się przyjemnie.

      – Taaak – przeciągnął głoskę – choć to były trudne negocjacje. – Pokręcił głową z niedowierzaniem na wspomnienie tamtego dnia.

      – Chyba w pracy masz trudniejsze? – podpowiedziałam.

      – W porównaniu z tobą… Łatwizna. – Zaczęłam się śmiać, ale on nie dołączył tylko kontynuował. – Miałem ochotę nie czekać na twoją zgodę, tylko zaciągnąć cię siłą. Tyle, że to nie byłaby już pomoc a przemoc. Wkurzała mnie twoja upartość i moja bezsilność.

      – Nie wyglądałeś na bezsilnego.

      – A jednak. Byłaś taka nieufna, a ja miałem czyste zamiary. – Przystanął na moment i podał mi butelkę wody. – Wiedziałem, że będzie ci ciężko dojechać bez własnego transportu, a chciałem tobie pomóc.

      – Z czystymi zamiarami nie przesadzaj. – Zaśmialiśmy się oboje.

      – Ejże, zamiary, a nie możliwości. – Myślałam, że się spłaczę ze śmiechu, widząc jego minę niewiniątka.

      Podałam mu butelkę, z której wziął parę łyków i już po chwili podjęliśmy dalszą wspinaczkę i rozmowę.

      – No i propozycja podwózki matce z dziećmi, powiem ci mistrzostwo – zaśmiałam się na to wspomnienie. – Było mi niezręcznie odmówić – przyznałam.

      – Taką właśnie miałem nadzieję. Sama widzisz do czego mnie zmusiłaś – powiedział z udawanym wyrzutem.

      Trzeba przyznać, że determinacji mu nie brakowało. Jak sobie coś zaplanował, to wytrwale dążył do celu.

      Tego dnia przeżyliśmy wspaniałe chwile. Pogoda dopisała, więc po zejściu z wieży widokowej rozłożyliśmy koc i zrobiliśmy sobie piknik. Cudownie było siedzieć we dwoje, oglądać piękne widoki i dzielić się sobą. Mówiliśmy o tym co robimy na co dzień, napomknął coś o pracy, ja o studiach. Powiedział, że projekt, nad którym obecnie pracuje, grafika i animacja komputerowa jest jego pobocznym zajęciem. Dla mnie zaś malarstwo było nie tylko studiami, ale radością serca. Śmialiśmy się jak dzieci, bawiliśmy w berka, tańczyliśmy do muzyki z komórki i wpatrywaliśmy w siebie wzajemnie. Wreszcie przyszedł czas powrotu.

      Spotykaliśmy się codziennie. Spacerowaliśmy, chodziliśmy nad jezioro, pływaliśmy łódką, czasami widywaliśmy ze znajomymi. Kilka razy urządziliśmy wspólne ognisko na plaży: gitara, śpiewy i tańce. Mogłam się wreszcie w nieskończoność przytulać do mojego ukochanego, a nie przyglądać z daleka, jak robi to z inną. Gdy mu o tym powiedziałam, skomentował:

      – Głupi byłem. – Zgadzałam się z nim.

      – Dobrze, że zmądrzałeś. – Poprawiłam się siedząc na pieńku obok niego.

      – Całe szczęście, że dałaś mi na to szansę. Skąd wiedziałaś, że będę?

      Jego ręka otaczająca mnie w pasie sprawiała mi radość. Ja położyłam swoją dłoń na jego nodze i poczułam, jak napiął mięśnie.

      – Nie wiedziałam. – Pokręciłam przy tym głową.

      – Co byś zrobiła, gdybym nie przyjechał? – spytał na zasadzie pogawędki.

      – Nie zastanawiałam się. – Wzruszyłam ramionami. – Bardzo liczyłam na to, że będziesz.

      Dociekał dalej, więc po chwili namysłu powiedziałam, że chyba zostawiłabym dla niego list u babci. Nie spodobała mu się moja odpowiedź, ale dopytał, co bym w nim napisała. To było proste: podziękowania za jego pomoc i przeprosiny za swoje zachowanie.

      – I tyle? – Spojrzał z niedowierzaniem na mnie.

      – A co jeszcze miałabym ci napisać? – zapytałam ze smutkiem i poczuciem urazy.

      – Faktycznie. – Pokiwał głową, gdy przeanalizował sytuację.

      Pewnie zdał sobie sprawę, że ja nie miałam pojęcia o tym, co do mnie czuł, więc niewiele więcej mogłabym mu zostawić w liście. Cieszyłam się, że ten smutny scenariusz nie ziścił się i wyraziłam swoje zadowolenie, że jednak przyjechał.

      – Moja babcia to niezły wywiad – powiedział, a ja zerknęłam na niego i wybuchłam śmiechem, słysząc jakiego słowa użył.

      – Wywiad? – Ciekawe co miał na myśli.

      – A jak? – obruszył się, a ja znowu się zaśmiałam. – Twój przyjazd mógł oznaczać, że przeszła ci złość na mnie i będę miał szansę.

      – Nie o złość chodziło, ale tak, chciałam sobie dać szansę. – Zgodziłam się z nim po części.

      – Z czego nie omieszkałem skorzystać.

      Jeszcze jednej rzeczy byłam bardzo ciekawa, a słowo wywiad przypomniało mi o niej. Kilka razy próbowałam podjąć ten temat, ale do tej pory nie uzyskałam jednoznacznej odpowiedzi. Tym razem postanowiłam zadać mu pytanie wprost.

      – Skąd to przebranie, kiedy przyjechałeś po mnie na dworzec? Nie chciałeś, żebym cię rozpoznała?

      – To nie tak – zaoponował.

      – A jak?

      Na tyle go poznałam, że wiedziałam, iż na co dzień ubierał się zupełnie inaczej. Poza tamtym dniem ani razu nie założył lustrzanych okularów przeciwsłonecznych, a już tym bardziej czapki z daszkiem.

      – No więc – odchrząknął – urwałem się z konferencji. Nie chciałem, żeby mnie ktoś zatrzymał, stąd mój kamuflaż, a na dworzec i tak wpadłem w ostatniej chwili.

      – OK, brzmi wiarygodnie, ale tylko do pewnego momentu.

      Zobaczyłam chwilę zawahania się, zanim rozwinął wątek.

      – Dobra, skoro musisz wiedzieć, to sądziłem, że wyminęłaś mnie w poczekalni, bo nie chciałaś ze mną rozmawiać. – Wytrzeszczyłam na niego oczy.

      – No coś ty? – Nie mieściło mi się to w głowie.

      – A kiedy

Скачать книгу