Ty i ja dwa różne światy. Elżbieta Kosobucka
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Ty i ja dwa różne światy - Elżbieta Kosobucka страница 11
– Przedstawiam wam moją dziewczynę. – Wyglądał na zadowolonego z siebie, a ja poczułam się jeszcze szczęśliwsza.
Wzrok Amandy i jej uśmiech mówiły, że dzieliła ze mną radość. Wszyscy zdawali się być zadowoleni z takiego obrotu spraw. A ja nie mogłam uwierzyć, że mam tak wspaniałych przyjaciół i że czas niczego nie zmienił, a jeśli już, to tylko na lepsze.
– Może dla odmiany, tym razem twoja dziewczyna będzie dla ciebie ważniejsza niż twoja podopieczna. Nie będzie tą drugą. – Roześmiał się Paweł, a reszta mu zawtórowała.
Miałam wypisany na twarzy wielki znak zapytania. Czułam jakby wszyscy wiedzieli coś, w co tylko ja, nie byłam wtajemniczona.
– Jest jakaś druga? – Zwróciłam się z pytaniem do Kamila.
– Teraz już nie – powiedział mi do ucha i puścił do mnie oko, a głośniej do reszty dodał. – To jak, znajdzie się dla nas miejsce przy stole?
Miejsce się znalazło, a Kamil jak zwykle był w centrum uwagi. Ja niewiele się udzielałam w rozmowie. Przez cały czas trzymał moją rękę w swojej, co jakiś czas zerkał na mnie, uśmiechał się i szeptał do ucha słowa przeznaczone tylko dla mnie. Mając jego marynarkę na sobie miałam poczucie, jakbym była bardziej jego, a on bardziej mój i mimo, że było mi już całkiem ciepło, to za nic nie chciałam jej zdejmować. Kamil rozmawiał jeszcze chwilę z Pawłem, potem ktoś go o coś zapytał i następna osoba coś chciała i kolejne. Każdy chciał być, choć przez chwilę, w kręgu jego uwagi. Rozmawiał z Moniką i Michałem, ale widziałam, że jest coraz mniej skupiony. Zaczął odpowiadać z mniejszą uwagą. Nagle wstał od stołu.
– Przepraszam was na chwilę – spojrzałam na niego zaskoczona, a wtedy wyciągnął do mnie swoją dłoń. – Zatańczysz?
– Z przyjemnością – wstałam i poszliśmy tuż nad wodę, gdzie objął mnie i zaczęliśmy kołysać się w rytm muzyki. – Myślałam, że bez słowa zostawisz mnie przy stole.
– Nie ma mowy – pokręcił głową. – Znajomi zaczęli mnie nudzić i chciałem pobyć trochę z tobą. Jesteś milcząca.
– Cieszę się, że jestem z tobą – wyznałam. – Powiesz mi, o co chodzi z tą drugą?
– Chodziło – poprawił. – Chyba nie powinienem.
Czułam się coraz bardziej ciekawa i tym bardziej nalegałam, żeby mi wyjaśnił o co w tym chodziło. W końcu skapitulował i przypomniał swoje wcześniejsze słowa, że dziewczyny, które widziałam u jego boku miały trzymać go z dala ode mnie. Głupie to było dla mnie, a on przyznał mi rację, dodając jednak, że spełniło swoją rolę.
– Ty mi się podobałaś na długo zanim w ogóle zauważyłaś, że jesteśmy odmiennej płci. – Zaśmiałam się na jego sformułowanie.
– Nie przesadzaj, nigdy nie traktowałam cię jak dziewczynki. – Teraz to on wybuchnął śmiechem.
– Ale jako chłopaka też nie. – Kończył śmiejąc się nadal.
– A jako kogo? – Pokpiwałam.
– Brata. – Zabrzmiało to w jego ustach, jak jakieś straszne słowo, wręcz obelga.
– OK – może i miał rację – ale tylko do czasu – sam to zresztą odkrył. – A to o co pytałam?
– Jak się mną zaczęłaś interesować, to coraz trudniej było mi trzymać się na dystans od ciebie. Wtedy wpadłem na pomysł, że inne dziewczyny uratują ciebie przede mną.
– Dziękuję za takie ratowanie – powiedziałam nadąsana.
– Nic nie wiesz o mężczyznach. – Jaki odkrywczy.
– Fakt, nie wiem. Jeszcze nie wiem. – Uśmiechnęłam się, a on kontynuował.
– Dlatego byłem taki wściekły. Zamiast mieć ciebie przy ognisku, pozwoliłem, żeby ktoś cię skrzywdził.
– No dobrze, ale gdzie jest ta druga? – Nie chciałam sięgać pamięcią w tamte rejony.
– Drugą była każda moja dziewczyna i chyba ty jedyna nie widziałaś, że jesteś na pierwszym miejscu. Bywało, że zmieniałem plany, żeby cię pilnować. – Trudno było mi w to uwierzyć.
– Teraz nie ma żadnej drugiej? – Wolałam się upewnić.
– Nie ma, ty dociekliwy detektywie. – Tulił mnie do siebie, gładził plecy, a ja obejmowałam go za szyję. Uśmiech nie schodził z moich ust. – Wyglądasz na szczęśliwą – odezwał się po chwili.
– Bo taka jestem. Było mi ciężko, gdy nie wiedziałam co o mnie myślisz. Tęskniłam za tobą, a teraz trudno mi uwierzyć, że marzenie się spełniło i stąd moje szczęście.
– Dlaczego nie przyjeżdżałaś? – Zmienił ton na bardziej rzeczowy.
– Nie byłam w stanie – odparłam smutno. – A ty? Dlaczego się do mnie nie odezwałeś?
– Żartujesz?! Byłem pewny, że nie chcesz mnie znać. Nawaliłem – skwitował.
– Nawaliłeś? Wcale tak nie uważam – ripostowałam.
– Ale ja uważam.
– Ładnie. Gdybym nie przyjechała, to nie dowiedzielibyśmy się o tym, co do siebie czujemy.
– Dobrze, że jesteś.
Cały wieczór był jak cudowny sen. Tańczyliśmy przytuleni do siebie, siedzieliśmy objęci i szeptaliśmy sobie czułe słowa, przeplatane rozmowami ze znajomymi, którzy nie chcieli nam odpuścić. I te najpiękniejsze, najbardziej sekretne pocałunki skradzione w tę księżycową noc. Szybko zrobiło się późno i urocza zabawa miała się ku końcowi. Kamil na chwilę mnie przeprosił, miał sprawę do załatwienia. Poczułam się zmęczona, tak wiele przyniosły te ostatnie godziny. Najpierw bałam się spotkania, potem wiele przeplatanych emocji i dość trudnych rozmów, na finał jego propozycja byśmy byli razem. Trudno uwierzyć, że to wszystko miało miejsce w jeden wieczór.
Siedzieliśmy nadal wszyscy przy stole. Jeszcze były prowadzone ciche rozmowy. Amanda chciała koniecznie szczegółów, ale powiedziałam jej, że musi wytrzymać do jutra, bo dzisiaj nie mam już na nie siły. Ta masa emocji wyssała ze mnie energię. Tylko słuchałam, odpływając powoli w krainę snu, kiedy wrócił Kamil.
– Śpisz? – sprawdzał.
– Prawie.