Iskry Czasoświatu. Krzysztof Bonk

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Iskry Czasoświatu - Krzysztof Bonk страница 9

Iskry Czasoświatu - Krzysztof Bonk

Скачать книгу

mięśnie i spojrzała przez ramię piekielnej istoty. Koło Mazgaj leżała na ziemi martwa mumia. Kolejna, uzbrojona w nóż, wciąż dusiła Mózgona. Do jego oprawcy z Palca Boga celowała Dirti. Kobieta wrzasnęła:

      – Tylko spokojnie! Bez zbędnych ruchów! Bierzcie ścierwo swego martwego kumpla i życzę smacznego, mumiaki! – Ostrze noża lekko oddaliło się od gardła przerażonego Mózgona. – Grzeczna mumia, bardzo grzeczna, cholerna mumia… Teraz ty! – syknęła do Arlen Dirti. – Powściągnij swe mordercze instynkty, niewiasto.

      Uzbrojona w widły kobieta zamiast posłuchać polecenia pchnęła zabandażowanego demona. Z tą chwilą ostrze noża przejechało po gardle Mózgona. Następnie dał się słyszeć grom gniewu z Palca Boga.

      Trzy martwe postacie padły na ziemię. Mazgaj i Dirti popatrzyły pytająco na Arlen.

      – To były bestie… pomioty szatana! – Kobieta z widłami dźgała jak w amoku zabandażowane zwłoki u swoich stóp.

      – A on!? – Dirti wymachując Palcem Boga, wskazała nim na trupa Mózgona.

      – Powinien pozostać w piekle. Był czarnym demonem!

      – Może jeszcze zginął, bo był kuternogą, co?! No to zostaliśmy bez mechanika…

      – Zostaliśmy oczyszczeni!

      – Stul pysk, wariatko! – Palec Boga został wymierzony wprost w Arlen. – Zabieraj się na tyły wozu i nie chcę cię już dziś oglądać, rozumiesz?! Jak zobaczę twoją gładkolicą facjatę, dostaniesz w nią chropowatą kulkę! Nie żartuję! – Już spokojniej dodała… – Z Mazgaj zajmiemy się ciałami…

      – Powinny spłonąć.

      – Powiedziałam! Won!

      – Co się tak ciskasz? – Mazgaj po raz pierwszy zabrała głos. Dirti zwróciła uwagę na Mózgona.

      – Trup zeżarł dwie puszki. Czyste marnotrawstwo.

      Arlen udała się na wyznaczone jej pokutne miejsce. Choć została skarcona, odczuwała wewnętrzne uniesienie. Zabiła, ale nie byle kogo! Została pogromczynią demonów! Czyżby realizowała tym samym zamysł Pana? Zesłał zabójcę jej kochanka, karząc go za grzech cudzołóstwa. Pokazał jej, czym jest kara. I pokierował ją ku oczyszczeniu plugawych zaświatów. Przejechała dłonią po plecach. Czy to możliwe, że wkrótce wyrosną jej białe, anielskie skrzydła? Możliwe, że zamiast z widłami zstąpi niedługo na ziemię jak Archanioł Gabriel?! Z mieczem sprawiedliwości i w lśniącej zbroi, jak opisywał go brat Albert!

      Jednak gdy położyła się, by zasnąć, natchnione myśli odeszły. Zastąpił je nienasycony głód, który aż wyżerał jej od wnętrza pusty jak wydmuszka żołądek. Zza bryki unosił się nieznośnie nęcący zapach pieczonego mięsa, ludzkiego mięsa…

      Nazajutrz Arlen została zbudzona kopniakiem w tyłek.

      – Pobudka, najświętsza panienko – rzuciła drwiąco Dirti.

      Wespół z Mazgaj, która zajęła miejsce czarnego demona z przodu, pojechali po gładkiej nawierzchni. Rozpoczął się kolejny upalny dzień.

      W pewnym momencie Dirti wsunęła do wnętrza bryki niezwykłe płaski, połyskujący krążek.

      Złowrogi warkot bezkonnego powozu został zagłuszony przepięknym, kobiecym śpiewem. Wtórował mu dźwięk niezwykłych, niebiańskich instrumentów. Kobiety na przednich krzesłach zaczęły poruszać się rytmicznie w takt płynącej muzyki. Co raz wykrzykiwały słowa zamkniętego w bryce śpiewnego anioła.

      – I pojadę z tobą na grań świata! Poszusujemy z niego w gwiezdną daaal!

      Arlen mocniej ścisnęła widły. Muzyka była tak ujmująca, aż ścisnęło jej serce. Jak można było więzić anioła w bryce napędzanej grzechem?! Mazgaj i Dirti powinni podzielić los czarnego demona! Tak nakazywał jej głos Pana w obliczu sprofanowania świetlistej istoty!

      Arlen ustawiła trójząb wideł na wysokości pleców Mazgaj.

      Raptem Dirti sprawiła przez dotknięcie wozu, że śpiewny anioł znacząco ściszył głos. Także akompaniująca mu muzyka przycichła. Niewątpliwe były to czary. Używanie czarcich, złych mocy, za które powinien czekać stos!

      – Ech… – westchnęła nostalgicznie Dirti. – Podobną muzę zapodawano w lokalu mojej matki. Byłam wtedy siksą, ale te dźwięki… Widok napełnionych butelek i kieliszków, gryzący dym z papierosów… Tego się nie zapomina… – rzuciła w powietrze. – A ona… – wskazała kciukiem na Mazgaj i odwróciła się do Arlen. – A ty co się tak wiercisz z tymi widłami? – Arlen złożyła broń na kolanach. – I tak ma pozostać… A wracając do przerwanego wątku. Nie uwierzysz, ale nasza Mazgaj była kiedyś prawdziwą szychą. Wielką prezesową…

      – Członkinią zarządu firmy „Alex i Przyjaciele” – poprawiła smutnym głosem kobieta-chochlik. Spoglądając gdzieś w siną dal, odwróciła głowę w bok. Nagle rozległ się huk i głowa Mazgaj rozpadła się na wszystkie strony, niczym główka kapusty po upadku z kościelnej wieży.

      Skąpana we krwi i mózgowiu Arlen spojrzała zaszokowana za siebie. Za nimi jechały kolejne dwie bezkonne bryki. Na nich znajdowały się demoniczne, pozawijane w skóry istoty, wymachujące czymś przypominającym Palec Boga. Jednak ze względu na gabaryty, to coś przypominało raczej karzącą Rękę Pana.

      – Masz! Strzelaj!

      Arlen zorientowała się, że Dirti wciska jej w dłonie Palec Boga. Ujęła go i wymierzyła w ścigające ich demony, które zbliżały się, wydając potępieńcze wrzaski. Arlen czekała na huk, gniewną przemowę Pana, za sprawą której przyniesie diabłom śmierć. Lecz nic się nie działo.

      – Naciśnij spust! Spust! – wrzeszczała Dirti. Skądś wciąż dobiegał cichy śpiew anioła. Arlen skoncentrowała się na tym niebiańskim, natchnionym dźwięku. Odrzuciła Boży Palec daleko od siebie. – Ty nawiedzona wariatko! – usłyszała zza pleców krzyk Dirti. Nie zwracała na to uwagi. Rozpostarła ramiona, przyjmując postać krzyża. Tak zwrócona do nadjeżdżających demonów, zamierzała pokonać ich samą siłą swej niezłomnej wiary. Czystym jaśniejącym światłem bijącym od jej ciała, które unicestwi wszystkie przeklęte istoty, również Dirti.

      Wtem bryką gwałtownie wstrząsnęło przy wtórze głośnego grzmotu. Wóz skręcił ostro i runął w dół po stromej wydmie. Arlen przywarła do siedzenia. Odnosiła wrażenie, że bezkonny pojazd zaraz uniesie się w powietrze. W końcu bryka zwolniła i dotarła do płaskiego terenu.

      Arlen, cudem ocalona wolą Pana, obserwowała, jak Ditri z gniewnym wyrazem twarzy udaje się na tyły bryki, skąd wydobywały się kłęby szarego dymu. Śledziła wzrokiem, jak kobieta z zawziętością kopie w pojazd i odchodzi na bok. Siada na złocistym piasku i chowa twarz w dłoniach.

      Arlen przeniosła spojrzenie na miejsce, gdzie uprzednio zasiadała Mazgaj – ziało tam pustką. Powiodła wzrokiem po okolicy. Zauważyła gigantyczny dół przywodzącym na myśl grób, przygotowany dla potępionych po Sądzie Ostatecznym. Nie było tu dosłownie niczego poza piętrzącymi się stosami jaskrawozielonych beczek ze znakiem na kształt misternie ułożonych kwiatowych płatków.

      – To

Скачать книгу