Początek. Дэн Браун

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Początek - Дэн Браун страница 23

Początek - Дэн Браун

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      Odpowiedziała jej niezwykle żywiołowa owacja. Niewątpliwie większość obecnych wiedziała, kto ich wita.

      – ¡Felicidades! – ktoś krzyknął. – Gratulacje!

      Na twarzy wystąpiły jej rumieńce i Langdon wyczuł, że czegoś na temat tej pięknej kobiety nie wie.

      – Panie i panowie – kontynuowała. – Od pięciu lat jestem dyrektorem Muzeum Guggenheima w Bilbao, dlatego przypadł mi w udziale zaszczyt powitania państwa dzisiejszego wieczoru na spotkaniu z naprawdę wyjątkowym człowiekiem.

      Tłum zaczął entuzjastycznie klaskać. Langdon dołączył do reszty.

      – Edmond Kirsch jest nie tylko nadzwyczaj szczodrym patronem tego muzeum, ale też moim przyjacielem. To dla mnie wielki honor, że przez ostatnie miesiące mogłam razem z nim pracować nad organizacją dzisiejszego wieczoru. Przed chwilą sprawdzałam. W mediach społecznościowych na całym świecie aż huczy. Jak państwo zapewne słyszeli, Edmond Kirsch zamierza ogłosić wyniki swoich badań naukowych. Doprowadziły go one do odkrycia, które uznaje za swój największy wkład w losy świata.

      Przez galerię przetoczył się pomruk uznania.

      – Pan Kirsch będzie mówił w swoim ojczystym języku, po angielsku, ale nasi wirtualni widzowie mogą skorzystać z tłumaczenia, które zapewniamy symultanicznie w ponad dwudziestu językach.

      Ekran za jej plecami się odświeżał, a ona ciągnęła:

      – A jeśli ktoś krytycznie podchodził do pewności siebie Edmonda Kirscha, to niech spojrzy na komunikat, który piętnaście minut temu obiegł media społecznościowe na całym świecie.

      Langdon popatrzył na wyświetlacz.

      Dziś o 20:00 czasu środkowoeuropejskiego futurysta Edmond Kirsch ma ogłosić odkrycie, które na zawsze odmieni oblicze nauki.

      Transmisja na żywo w internecie.

      „Więc to tak się zdobywa trzy miliony widzów w kilkanaście minut!” – pomyślał Langdon.

      Gdy ponownie przeniósł wzrok na podium, dostrzegł ludzi, których nie zauważył wcześniej: dwóch ochroniarzy z kamiennymi twarzami stało w pełnej gotowości pod boczną ścianą, uważnie obserwując tłum. Langdon był zaskoczony na widok monogramów na ich jednakowych marynarkach.

      „Guardia Real? Co tu robią funkcjonariusze Gwardii Królewskiej?”

      Wydało mu się nieprawdopodobne, żeby którykolwiek członek rodziny królewskiej znalazł się wśród dzisiejszej publiczności. Jako zagorzali katolicy, ci ludzie z całą pewnością nie chcą się pojawiać publicznie z takim znanym ateistą jak Edmond Kirsch.

      Król Hiszpanii jest monarchą konstytucyjnym, jego władzę prawodawczą ogranicza więc parlament, zachował jednak wielki wpływ na umysły i serca swoich poddanych. Dla milionów Hiszpanów korona nadal stanowi symbol tradycji religijnej los reyes católicos oraz złotego wieku ich ojczyzny. Pałac królewski w Madrycie pozostał duchowym kompasem i pomnikiem długiej historii niezłomnej wiary katolickiej.

      Langdon nieraz słyszał w Hiszpanii stwierdzenie, że parlament rządzi, ale król panuje. Od wieków monarchowie kierowali sprawami królestwa z wielką pobożnością i oddaniem dla wiary katolickiej. „Obecny monarcha nie jest wyjątkiem” – pomyślał Langdon, który czytał o religijności i konserwatywnych przekonaniach króla.

      W ostatnich miesiącach pojawiły się informacje, że sędziwy monarcha jest przykuty do łóżka i umierający, a kraj przygotowuje się na przejęcie tronu przez jego jedynego syna Juliána, który przynajmniej według prasy był postacią tajemniczą, od lat żyjącą dyskretnie w cieniu ojca, dlatego poddani coraz częściej zadawali sobie pytanie, jakim okaże się władcą.

      „Czyżby książę Julián przysłał funkcjonariuszy gwardii na zwiady?”

      Langdon pomyślał o groźbie, którą biskup Valdespino skierował wobec Edmonda. Choć istotnie mogła ona budzić niepokój, atmosfera na sali była przyjazna i entuzjastyczna, czuł się więc bezpiecznie. Przypomniał sobie zapewnienie Edmonda o wyjątkowych środkach bezpieczeństwa – może więc Guardia Real była dodatkowym zabezpieczeniem, mającym zapewnić, że wszystko pójdzie gładko.

      – Ci z was, którzy znają zamiłowanie Edmonda do teatru, wiedzą, że nigdy by się nie zgodził, żebyśmy długo stali w tej sterylnej sali – kontynuowała Ambra Vidal.

      Wskazała na zamknięte podwójne drzwi na końcu galerii.

      – Za tymi drzwiami Edmond Kirsch przygotował specjalne pomieszczenie, w którym przedstawi swoją dynamiczną prezentację multimedialną. Będzie transmitowana na żywo w całym świecie. – Zrobiła pauzę, żeby spojrzeć na zegarek. – Ponieważ wydarzenia dzisiejszego wieczoru zostały zaplanowane co do sekundy, Edmond poprosił, żebym wprowadziła państwa do tej specjalnej sali punktualnie kwadrans po ósmej. – Wyciągnęła dłoń w stronę drzwi. – A ponieważ to już za kilka sekund, zechciejcie państwo teraz tam przejść i osobiście się przekonać, co niezwykłego przygotował dla nas pan Edmond Kirsch.

      W tej samej chwili drzwi stanęły otworem.

      Langdon zerknął, spodziewając się, że za nimi będzie kolejna galeria, ale to, co zobaczył, bardzo go zaskoczyło. Po drugiej stronie drzwi znajdował się ciemny tunel.

***

      Admirał Ávila trzymał się z tyłu, gdy tłum podekscytowanych gości zaczął się przedzierać w stronę prawie nieoświetlonego przejścia. Gdy w końcu wszedł do tunelu, z satysfakcją stwierdził, że za nim też jest ciemno.

      Ciemność znacznie ułatwiłaby mu wykonanie zadania.

      Dotykając paciorków ukrytego w kieszeni różańca, skupił się na szczegółach swojej misji, które właśnie poznał.

      „Będziesz miał tylko jedną szansę”.

      Rozdział 15

      Wykonany z czarnej tkaniny rozciągniętej między łukowatymi wspornikami tunel miał około sześciu metrów szerokości i lekko skręcając, prowadził w lewo. Podłogę pokrywała czarna pluszowa wykładzina, a jedynym oświetleniem były dwie cienkie listwy ledowe umieszczone tuż nad nią.

      – Proszę o zdjęcie butów – pracownik muzeum szeptem instruował nowo przybyłych. – Proszę, żeby wszyscy zdjęli buty i nieśli je w ręku.

      Langdon zsunął z nóg skórzane półbuty i przez skarpetki poczuł, jak stopy zatapiają się w nadzwyczaj miękkiej wykładzinie. Natychmiast się odprężył. Wokół słyszał zachwycone westchnienia.

      Po chwili dotarł do końca tunelu. Wyjście zasłaniała czarna kurtyna, przed którą pracownicy muzeum wręczali każdemu gościowi coś, co wyglądało na gruby plażowy ręcznik, po czym przepuszczali go na drugą stronę.

      Wcześniejsze podniecone szepty zastąpiło niepewne milczenie. Gdy nadeszła jego kolej, Langdon odebrał z rąk pracownika muzeum złożoną w kostkę tkaninę. Jak się okazało, nie był to ręcznik, lecz raczej niewielki miękki chodnik

Скачать книгу