Początek. Дэн Браун
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Początek - Дэн Браун страница 26
Na niebie pojawił się teraz wielki kolaż obrazów i posągów przedstawiających starożytne bóstwa.
– Niezliczeni bogowie wypełniali niezliczone luki, ale przecież z czasem ludzka wiedza stawała się coraz obszerniejsza. – Bogów na niebie nad ich głowami zastąpiły symbole matematyczne i techniczne. – Gdy stopniowo znikały luki w naszym rozumieniu świata natury, panteon bogów zaczął się kurczyć.
Na pierwszym planie pojawił się Posejdon.
– I tak na przykład gdy się dowiedzieliśmy, że pływy morskie są spowodowane fazami księżyca, Posejdon stał się zbędny, uznaliśmy go więc za głupi mit z czasów ciemnoty i uprzedzeń.
Figura boga mórz rozpłynęła się niczym kłąb dymu.
– Jak wiecie, ten sam los spotkał wszystkich bogów, którzy umierali jeden po drugim, nie mogąc sprostać naszemu rosnącemu intelektowi.
Wyobrażenia bogów nad głowami zaczęły stopniowo się rozpływać. Zniknął bóg grzmotów i błyskawic, bóg trzęsień ziemi, bóg zarazy i tak dalej.
Gdy znaczna liczba bóstw zniknęła, Langdon dodał:
– Nie wyciągajcie jednak pochopnych wniosków. Bogowie „nie weszli łagodnie w tę dobrą noc”. Kultura nie porzuca swoich bóstw aż tak łatwo. Wierzenia są nam zaszczepiane na wczesnym etapie życia przez tych, których kochamy i którym ufamy najbardziej: naszych rodziców, nauczycieli i przywódców religijnych. Dlatego każda zmiana w obszarze duchowości wymaga wielu pokoleń, często też dokonuje się w atmosferze niepokojów, a nawet w wyniku rozlewu krwi.
Teraz bogowie znikali jeden po drugim przy akompaniamencie szczęku mieczy i krzyków. Wreszcie pozostał obraz jednego boga o mądrej twarzy i długiej białej brodzie.
– Zeus. – Langdon mówił silnym głosem. – Bóg wszystkich bogów. To jego ludzie najbardziej się bali i jemu oddawali najwyższą cześć wśród pogańskich bóstw. On też najskuteczniej ze wszystkich bogów opierał się śmierci, wściekle walcząc o to, by nie zgaszono przed nim świateł – zresztą tak samo jak wcześniej wszyscy bogowie, których zastąpił.
Przez sufit przemknęły obrazy Stonehenge, sumeryjskich tabliczek z pismem klinowym oraz wielkich piramid w Egipcie. Potem powróciła twarz Zeusa.
– Wyznawcy tak bardzo nie chcieli się rozstać ze swoim bogiem, że walczące z nim chrześcijaństwo nie miało innego wyjścia, jak tylko nadać swojemu nowemu bogu jego starą twarz.
Zeus na suficie powoli przeistoczył się we fresk przedstawiający identyczną brodatą twarz, z którą Michał Anioł namalował chrześcijańskiego Boga w Stworzeniu Adama na suficie Kaplicy Sykstyńskiej.
– Dzisiaj już nie wierzymy w opowieści o Zeusie, chłopcu wychowanym przez kozę, który dzięki cyklopom uzyskał nadludzką moc. Wiemy, że współczesna nauka klasyfikuje jego historię jako mitologię, uznajemy ją więc za uroczą powiastkę, z której czerpiemy wiedzę o naszej pełnej przesądów przeszłości.
Teraz na suficie wyświetlała się fotografia zakurzonej półki bibliotecznej, na której oprawne w skórę tomy o mitologii greckiej stały zapomniane obok rozpraw poświęconych mocom natury, Baalowi, Inanie, Ozyrysowi i wielu innym wczesnym teologiom.
– Teraz patrzymy na świat inaczej – oznajmił mocny głos Langdona. – Jesteśmy przedstawicielami nowej generacji.
Widzowie mieli przed oczami zupełnie inne obrazy: rozświetlony kosmos, układy scalone, laboratorium medyczne, akcelerator cząstek elementarnych, ryczący silnik odrzutowy.
– Jesteśmy gatunkiem zaawansowanym intelektualnie i uzdolnionym technicznie. Nie wierzymy w kuźnie gigantycznych kowali umieszczone pod kraterami wulkanów ani w bogów decydujących o porach roku i pływach morskich.
– Czy na pewno? – mruknął Langdon równocześnie z nagraniem.
– Czy na pewno? – zawtórował mu głos spod sufitu. – Uważamy się za stworzenia racjonalne i nowoczesne, ale z drugiej strony najliczniej wyznawana przez nas religia obejmuje cały zestaw elementów magicznych: ludzie w niewyjaśniony sposób ożywają, dziewice wydają na świat potomstwo, mściwi bogowie zsyłają na ziemię plagi albo pokarm, a po śmierci czeka nas życie wśród chmur na niebie lub w ognistym piekle.
Słowom Langdona towarzyszyły dobrze znane chrześcijańskie obrazy Zmartwychwstania, Matki Bożej, Arki Noego, przejścia przez Morze Czerwone, piekła i nieba.
– Wyobraźmy sobie teraz, jak zareagują przyszli antropologowie i historycy – poprosił Langdon. – Czy z perspektywy czasu spojrzą na nasze przekonania religijne i uznają je za mitologię czasów ciemnoty? Czy spojrzą na naszych bogów tak, jak my patrzymy na Zeusa? Czy nasze święte księgi umieszczą na zakurzonej bibliotecznej półce?
Pytanie zawisło w ciemności.
Potem nagle ciszę przerwał głos Edmonda Kirscha.
– Tak, panie profesorze – odpowiedział przez głośniki pod sufitem. – Jestem absolutnie przekonany, że tak właśnie się stanie. Nie mam wątpliwości, że przyszłe pokolenia będą się zastanawiały, jak to możliwe, że gatunek używający tak zaawansowanych technologii, jakie obecnie wykorzystujemy, mógł dawać wiarę temu, co głoszą współczesne religie.
Głos Kirscha stawał się mocniejszy, gdy na ekranie pojawiały się nowe obrazy: Adam i Ewa, kobieta w burce, hindus idący po rozżarzonych węglach.
– Nie mam wątpliwości. Przyszłe pokolenia dojdą do wniosku, że żyliśmy w czasach ciemnoty. Jako dowód wskażą nasze przekonanie, że zostaliśmy stworzeni w rajskim ogrodzie, że nasz wszechmocny stwórca wymaga, aby kobiety zakrywały głowę, albo że czcimy bogów, ryzykując poparzenie.
Przez sufit przemknęły obrazy ceremonii religijnych z całego świata, od egzorcyzmów i chrztu po przekłuwanie ciała oraz składanie ofiar ze zwierząt. Na koniec zebrani obejrzeli zatrważający film, na którym hinduski mnich wymachiwał niemowlęciem, stojąc na krawędzi piętnastometrowej wieży. Po chwili rozluźnił uchwyt i dziecko spadło, lądując na kocu, który rozradowani wieśniacy rozciągali u stóp wieży.
„Rytuał w świątyni Griszneśwar” – pomyślał Langdon i przypominał sobie, że upuszczając dziecko z wieży tej świątyni, kapłan ma zapewnić mu bożą łaskę.
Na szczęście przerażający film szybko się skończył.
W zupełnej ciemności Kirsch kontynuował.
– Jak to możliwe, że zdolny do logicznej analizy umysł współczesnego człowieka pozwala nam akceptować religijne przekonania, które nie wytrzymują choćby pobieżnej krytyki rozumu?
Nad głowami gości znów rozbłysnęły gwiazdy.
– Okazuje się, że odpowiedź na to pytanie jest całkiem prosta.
Gwiazdy nagle pojaśniały i stały się wyraźniejsze. Równocześnie