Początek. Дэн Браун
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Początek - Дэн Браун страница 28
– Nauka jest antytezą wiary – kontynuował Kirsch. – Nauka z definicji próbuje znaleźć dowód empiryczny na to, co jeszcze nie zostało poznane i zdefiniowane. Odrzuca przesądy i błędne przekonania na rzecz dających się zaobserwować faktów. Gdy nauka znajduje ostateczną odpowiedź na jakieś pytanie, jest to odpowiedź uniwersalna. Ludzie nie toczą o nią wojen, lecz jednomyślnie ją akceptują.
Pod sufitem wyświetliły się zdjęcia z laboratoriów NASA, CERN i kilku innych. Naukowcy różnych ras podskakiwali z radości, padając sobie w objęcia po dokonaniu kolejnego odkrycia.
– Drodzy przyjaciele – Edmond zniżył głos do szeptu. – Wiele razy przedstawiałem prognozy. Zrobię to również za chwilę. – Wziął głęboki, powolny wdech. – Era religii dobiega końca – oznajmił. – Właśnie rozpoczyna się era nauki.
Zapadła cisza.
– Dziś wieczorem ludzkość postawi wielki krok w tym kierunku.
Po tych słowach Langdon poczuł zimny dreszcz. Nie miał pojęcia, czym się okaże odkrycie Edmonda, ale jedno było pewne: jego dawny student szykował się do ostatecznej rozgrywki z religiami tego świata.
Rozdział 18
ConspiracyNet.com
NAJŚWIEŻSZE WIADOMOŚCI NA TEMAT EDMONDA KIRSCHA
PRZYSZŁOŚĆ BEZ RELIGII?
Wszystko na to wskazuje, że podczas transmisji na żywo, która obecnie dociera do rekordowej liczby trzech milionów widzów, futurysta Edmond Kirsch przedstawi wyniki badań naukowych, które mają dać odpowiedź na dwa odwieczne pytania ludzkości.
Po odtworzonym na wstępie z taśmy intrygującym zagajeniu harwardzkiego profesora Roberta Langdona, Edmond Kirsch z demaskatorską pasją podjął krytykę przekonań religijnych, którą zakończył odważnym stwierdzeniem: „Era religii dobiega końca. Właśnie rozpoczyna się era nauki”.
Dotychczas znany ateista przemawia w sposób stonowany, okazując religii więcej szacunku niż zwykle. Wcześniejsze, znacznie ostrzejsze antyreligijne wystąpienia Kirscha są dostępne tutaj.
Rozdział 19
Za kopułą, w której trwała prezentacja, admirał Ávila zajmował pozycję, kryjąc się za labiryntem rusztowań konstrukcyjnych. Kucnął, żeby nie zdradził go cień rzucony na wykonane z materiału ściany, podszedł kawałek dalej i schował się bliżej przedniej części audytorium, tuż przy tekstylnej powierzchni.
Poruszając się jak najciszej, sięgnął do kieszeni po różaniec.
„Będziesz miał tylko jedną szansę”.
Przesuwając dłonią wzdłuż sznura paciorków, znalazł ciężki metalowy krucyfiks. Cieszył się, że żaden z ochroniarzy obsługujących bramkę wykrywacza metalu nie chciał go obejrzeć dokładniej.
Posługując się ostrzem ukrytym w najdłuższym ramieniu krzyża, admirał Ávila zrobił w tkaninie piętnastocentymetrowe nacięcie. Ostrożnie rozchylił krawędzie materiału i zajrzał do innego świata – otoczonej drzewami łąki, na której setki ludzi gapiły się w niebo, leżąc na kocach.
„Nawet sobie nie wyobrażają, co ich czeka”.
Ávila z ulgą zauważył, że obydwaj funkcjonariusze Guardia Real zajęli pozycje po przeciwnej stronie, w prawej przedniej części widowni. Stali w pełnej gotowości, dyskretnie ukryci pod drzewami. Dzięki panującemu pod kopułą półmrokowi zobaczą go dopiero w ostatniej chwili, gdy będzie już za późno.
Oprócz gwardzistów królewskich jedyną osobą w całym pomieszczeniu, która stała, była dyrektor muzeum Ambra Vidal. Prezentację Kirscha oglądała z widocznym zażenowaniem.
Zadowolony ze swojej pozycji Ávila z powrotem zsunął krawędzie materiału i skupił całą uwagę na różańcu. Zawieszony na jego końcu krucyfiks jak większość przedstawień krzyża miał dwa krótsze ramiona stanowiące poprzeczną belkę. Różnił się jednak tym, że tutaj ramiona przy pionowej belce trzymały się dzięki magnesowi, można więc było je odczepić.
Ávila chwycił jedno z ramion krzyża i silnie zgiął. Metalowy pręt się oderwał, uwalniając ze środka niewielki przedmiot. To samo zrobił z drugiej strony, pozbawiając krzyż ramion. Teraz na końcu sznura paciorków wisiał tylko podłużny graniastosłup.
Admirał schował różaniec z powrotem do kieszeni. „Później jeszcze będzie mi potrzebny”. Skupił się na dwóch małych przedmiotach, które wypadły z ramion krzyża.
Dwa pociski krótkiego zasięgu.
Sięgnął za plecy, wsunął dłoń za pasek spodni i wyjął stamtąd przedmiot, który przemycił pod marynarką.
Upłynęło kilka lat, odkąd młody Amerykanin Cody Wilson zaprojektował i wykonał liberatora, pierwszy wydrukowany w technologii 3D plastikowy pistolet. Od tamtego czasu konstrukcję znacznie ulepszono. Wykonanemu w całości z ceramiki i polimerów pistoletowi nadal brakowało mocy, ale kiepską nośność z pewnością rekompensował fakt, że liberator był niewidzialny dla wykrywaczy metalu.
„Muszę tylko wystarczająco blisko podejść”.
Gdyby wszystko poszło zgodnie z planem, to lokalizacja, w której się znajdował, byłaby wręcz idealna.
Regentowi jakoś się udało zdobyć precyzyjne informacje o programie dzisiejszego wieczoru oraz plany budynku. Gdy przekazywał je Ávili, wyraźnie określił swoje oczekiwania. Misja była brutalna, ale słuchając bezbożnej preambuły Kirscha, admirał zyskiwał coraz większą pewność, że grzech, który za chwilę popełni, zostanie mu odpuszczony.
„Nasi wrogowie wypowiedzieli nam wojnę” – powiedział mu Regent. „Musimy ich zabić albo oni zabiją nas”.
Stojąc pod ścianą w prawej przedniej części widowni, Ambra Vidal miała nadzieję, że nie wygląda tak niezręcznie, jak się czuje.
„Edmond zapewniał, że chodzi o badania naukowe”.
To oczywiste, że czekała ją przeprawa z członkami rady nadzorczej muzeum, najbardziej jednak martwiły ją kwestie bardziej osobiste.
Kilka tygodni temu zwierzyła się pewnemu bardzo wpływowemu człowiekowi ze swojej roli w dzisiejszym przedsięwzięciu. Usilnie jej odradzał udział w tej imprezie. Ostrzegł przed niebezpieczeństwami, jakie mogą się wiązać ze zorganizowaniem na terenie muzeum prezentacji, której treści nie zna, zwłaszcza gdy gospodarzem wieczoru ma być tak znany obrazoburca jak Edmond Kirsch.
„Praktycznie kazał mi wszystko odwołać” – przypomniała sobie. „Ale ten jego nieomylny ton zbyt mnie wtedy rozsierdził, żebym mogła uważnie słuchać”.
Teraz, stojąc samotnie pod rozgwieżdżonym niebem, Ambra zadawała sobie pytanie, czy ten człowiek właśnie