Aremil Iluzjonistów: Uwikłani. Alicja Makowska
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Aremil Iluzjonistów: Uwikłani - Alicja Makowska страница 14
– Toporki i noże. Niezbyt to wyrafinowane – skomentował cicho Yaxiel.
Iluzjonistka ze Wschodu obrzuciła ich wyzywającym spojrzeniem. Jej plątanina rudych włosów przywodziła na myśl rdzawy kolor zaschniętej krwi, a trzy małe kości zawieszone na grubym rzemyku oplatającym szyję, kazały mniemać, że jest obeznana w swoim fachu.
Ów obraz przesłonił Luv rzeczywistość do tego stopnia, że nie zauważyła idącego z boku czterdziestoparolatka, którzy przyglądał jej się z żywym zainteresowaniem. Wychwyciła to jednak Ellen i szturchnęła lekko kuzynkę w ramię.
– Chyba wpadłaś mu w oko.
Luv spojrzała w danym kierunku, niestety zobaczyła tylko plecy elegancko ubranego mężczyzny, podpierającego się na ozdobnej, cienkiej laseczce.
Po części oficjalnej, symbolicznym otwarciu poligonu przez rozcięcie aksamitnej wstążki, przemowach osobistości, uczczeniu śmierci generała Dhura, poprzednika Ajdy na stanowisku lidera, ludzie zaczęli się rozchodzić. Minaro, jako gospodarz, pokazał obu delegacjom przeznaczone im namioty, a także wyznaczył personel, który miał czuwać, aby gościom niczego nie brakowało.
Gdy w końcu udało mu się wykręcić od obowiązków, podszedł do czekającej z boku Ajdy. Liderka odprawiała właśnie gdzieś Tanisę. W dłoniach trzymała dużą, zalakowaną kopertę.
– Potrzebujesz czegoś? – spytał.
– Właściwie tak. – Zerknęła w dół i pomachała mu kopertą przed nosem. – Mam osobistą przesyłkę dla twojego ucznia. Nadine poprosiła mnie o przysługę.
– Dla Yaxiela? – Minaro rozejrzał się wokoło.
– Tanisa powinna go szybko znaleźć – dodała, podążając za jego wzrokiem. Miała rację, w ciągu niespełna kilku uderzeń serca dostrzegli Nastemoona, który biegł w ich stronę. Zatrzymał się przed Ajdą i skłonił lekko.
– Pani Ajdo, mistrzu. Chcieliście mnie widzieć? – Podniósł wzrok.
Ajda wyciągnęła ku niemu kopertę.
– Nadine kazała cię przeprosić. Bardzo chciała tu być, lecz nie może opuścić swojej szkoły na tak długo. Poprosiła mnie, by to trafiło do twoich rąk.
– Dziękuję – odparł zaskoczony, przyjmując przesyłkę.
W tym momencie, nim którekolwiek z nich zdążyło się odezwać, do rozmowy wtrącił się czwarty głos.
– Mistrzyni?
To Theran podeszła niepewnie w ich stronę.
– O! – Ajda wyciągnęła rękę i przyciągnęła ją do siebie, obejmując w talii.
– Jestem pewna, że pamiętacie Theran, moją uczennicę?
Oboje przytaknęli. Dziewczyna zgrabnie dygnęła, uważnie patrząc na przyszłego przeciwnika.
– Być może będziemy mieli przyjemność wzajemnie się przetestować w walce – zauważył Yaxiel.
Theran tylko uśmiechnęła się tajemniczo.
– Mam nadzieję, że dobrze ich wyszkoliłeś, Minaro. – Ajda zerknęła na lidera zuchwale. – I nie liczysz tylko na ich przewagę liczebną.
– Yaxiel, oprowadź Theran po obozie – rzekł tonem nieznoszącym sprzeciwu, nawet nie patrząc w jego stronę.
Ajda zachichotała cicho.
– Tak, oprowadź – zawtórowała mu. – Może da ci fory, jak będziesz dla niej miły.
– Ale… mistrzu…
– Bez gadania. Wykonać.
Chłopak z dziewczyną popatrzyli po sobie, po czym Yaxiel bez słów wskazał kierunek. Gdy się oddalili, Minaro wybuchnął śmiechem.
– Co to za cięty dowcip? – Przysunął się bliżej niej.
– A co? Czyżbym uraziła czyjąś ambicję? – Przekrzywiła lekko głowę. – Muszę bronić honoru mojej jedynaczki.
Uśmiechnęła się czarująco. Do momentu, w którym ją zobaczył, nie uświadamiał sobie jak mocno się za nią stęsknił. Brakowało mu jej czystego śmiechu, ciętych ripost, jej przyjemnych dla oka figlarnych uśmiechów. Ciepłej skóry, zapachu drzewnych wonności.
Dotknął jej łokci i lekko się nachylił.
– Wszyscy patrzą – ostrzegła go.
– Jakby mnie to obchodziło.
Ajda zgrabnie uchyliła się od pocałunku i wtuliła się w niego, zarzucając ręce na jego szyję tak, by wyglądało to na przyjacielskie powitanie.
– Masz szczęście, że mnie obchodzi – szepnęła mu do ucha. – Inaczej w ciągu dwóch tygodni poleciałbyś ze stołka. Albo gorzej.
Odsunęła się od niego i pogłaskała po ramieniu.
– Nie rozgryzajmy naszych dylematów. Teraz oni są najważniejsi. – Wskazała podbródkiem oddalające się sylwetki Theran i Yaxiela.
– Masz rację. Chodź, przejdźmy się.
ROZDZIAŁ IV
JUTRZNIA
Bezchmurna noc pogrążyła całe miasto w mroku. Luv stała na werandzie, chłonąc całą sobą chłód i spokój. Gdzieś w oddali pobrzmiewała burza, która gnana przez odległy wicher, powoli przybliżała się w ich stronę.
Jeden dzień do egzaminu.
Ludzie zasypiali w domach, licząc na dobrą zabawę nazajutrz. Niektóre dzieciaki niemal się rozchorowywały z tej gorączki oczekiwania. Wszyscy spodziewali się dobrego pokazu, niektórzy wierzyli, że uda im się wygrać zakład, a inni wyczekiwali atrakcji oferowanych przez festyn. Luv uśmiechnęła się z zadowoleniem. Też chciała się jutro dobrze bawić. Zapomnieć o konsekwencjach, zmartwieniach i przeciwnikach. Przestać kalkulować szanse na przeżycie.
Od pokoleń ludzka ambicja wymagała rywalizacji. Społeczeństwo było w ten sposób skonstruowane, a iluzjoniści, by mu godnie służyć, musieli sprostać stawianej im normie. Obróciła między palcami srebrny dukat. Awers na przegraną, rewers na zwycięstwo – postanowiła. Podrzuciła krążek na wysokość oczu. W momencie, gdy go złapała i zakryła wynik dłonią, cicho kliknęły drzwi.
Luv zerknęła przez ramię i zobaczyła kuzynkę.
– Powinnaś