Rebel Fleet Tom 1 Rebelia. B.V. Larson
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Rebel Fleet Tom 1 Rebelia - B.V. Larson страница 3
Jedną ręką obejmowałem go wpół, a drugą wiosłowałem, płynąc stylem bocznym. Z trudem chwytałem powietrze. Myślałem, że zaraz zwymiotuję.
Dowlokłem go do plaży. Dziewczyny podbiegły do nas, chlapiąc i piszcząc. Pomogły mi wciągnąć go na brzeg. Z baru wyszli ludzie z latarkami.
– Zadzwoniłam po pomoc, jeszcze zanim zanurkowałeś – powiedziała Gwen. – Nie wierzę, że udało ci się go wyciągnąć. Co się stało?
– Ręka mu przymarzła do czegoś na dnie.
– Przymarzła? – zapytała. – Jak to możliwe?
Nie umiałem odpowiedzieć. Położyłem Jasona na piasku. Odwróciłem mu głowę na bok, żeby woda mogła swobodnie wypływać z ust, po czym zająłem się masażem serca. Co chwilę wdmuchiwałem powietrze do płuc, ale z marnym skutkiem. Włożyłem mu dłoń pod kark, żeby odchylić jego głowę do tyłu i odblokować drogi oddechowe…
I wtedy Kim nagle zaczęła krzyczeć. Nawet na nią nie spojrzałem, bo byłem zbyt zajęty reanimacją Jasona.
– Jego dłoń – zaszlochała. – Gdzie jego dłoń?
Te słowa przykuły moją uwagę. Spojrzałem, żeby przekonać się, o czym mówi.
Prawa ręka Jasona zniknęła. Wyglądała jak gładko odrąbana siekierą. Ale ja wiedziałem, co tak naprawdę zaszło. Jego zamarznięty nadgarstek musiał być tak kruchy, że się odłamał, gdy nim szarpałem.
Co mogło być aż tak cholernie zimne?
2
Jason nie przeżył. Dobry był z niego chłopak, nauczył mnie o świecie tyle samo, co ja jego. Ale to należało już do przeszłości.
Gdy z sali wyszedł lekarz, by przekazać nam wieści, Gwen wybiegła ze szlochem za szklane drzwi przesuwne. Trudno ją winić. Była tylko turystką, która dopiero co nas poznała. Spotkało ją aż zbyt wiele strasznych rzeczy, jak na wtorkową noc w maju, zwłaszcza na wakacjach.
Lekarz, facet nazwiskiem David Chang, smutno pokręcił głową.
– Bardzo dziwny przypadek. Jego dłoń… Mówi pan, że przymarzła do jakiegoś przedmiotu znajdującego się pod wodą?
– Zgadza się – odpowiedziałem. – Wyrwałem go z lodu.
– A jak pan się nazywa?
– Leo Blake.
Kiwnął głową z wieloznacznym wyrazem twarzy. Ewidentnie coś go gryzło. Zresztą nic dziwnego. Cała sytuacja była nadzwyczaj osobliwa.
– Dobrze pan się spisał w trakcie resuscytacji. Jednak mimo to pacjent nie odzyskał przytomności, nawet w ambulansie.
– No cóż – odezwała się Kim – przynajmniej nie cierpiał.
Doktor Chang zerknął na nią, po czym znów popatrzył na mnie.
– Badania krwi wykazały ślady infekcji. Czy Jason ostatnio chorował?
– Nie, wcale. Miał końskie zdrowie. Wskoczył do oceanu, bo uparł się, że sprawdzi, co tam jest.
Lekarz pokiwał markotnie głową.
– Cóż, będę to musiał zgłosić do CDC[1], tak na wszelki wypadek. I prosiłbym pana o pozostanie w okolicy. Dobrze się pan czuje?
Przeszedł mnie dreszcz. Czyżby ten facet sugerował, że mogłem zostać nosicielem groźnej choroby?
– Nic mi nie jest – oznajmiłem z naciskiem.
– Doskonale! Proszę przyjść jutro rano. Przez całą noc będziemy badać Jasona, ale pana, jako ostatnią osobę, która weszła z nim w bliski kontakt, również chciałbym obejrzeć.
– Świetnie – mruknąłem z niezadowoleniem.
Opuściłem szpital razem z Kim. Zdaliśmy sobie sprawę, że zostaliśmy bez transportu. Gwen nas tu przywiozła, a potem uciekła.
– Nic tak nie orzeźwia jak spacer – powiedziałem. – Odprowadzę cię do hotelu.
Ruszyliśmy w dół łagodnego zbocza. Obok nas przemykały samochody. Noc była ciepła, wilgotna i wietrzna. Kim szła, pogrążona w myślach, więc dałem jej czas. Wreszcie, po kilkuset metrach, spojrzała na mnie dziwnie.
– Dotknąłeś tego czegoś? – zapytała. – Tam na dnie?
– Nie – odpowiedziałem. – Widziałem, co się stało z Jasonem, i nie chciałem, żeby to samo spotkało mnie.
– Rozumiem, ale jednak dotykałeś Jasona.
– Tak samo jak ty – zauważyłem.
Wyraźnie się zaniepokoiła.
– Masz rację – stwierdziła. – Razem wyciągaliśmy go z wody. Już wtedy nie miał ręki… Musiał krwawić, a my tego nie widzieliśmy, bo było ciemno i cały ociekał wodą. Mógł być zainfekowany…
Roześmiałem się.
– Daj spokój, Kim – powiedziałem. – Przestań się tyle martwić.
– Nic na to nie poradzę – przyznała.
– Posłuchaj, jeśli grasuje tu jakiś zarazek z kosmosu, będzie potrzebował czasu na inkubację. Bo chyba tak działają choroby? Nie można jej złapać natychmiast.
– No, normalnie tak to działa.
– Doktor Chang jest po prostu ostrożny.
Westchnęła, a jej dłoń wślizgnęła się w moją. Kroczyliśmy w dół zbocza, trzymając się za ręce i zmierzając w kierunku jasno oświetlonych hoteli ciągnących się między plażą a drogą.
Zaprowadziłem ją pod pokój. Jeszcze chwilę staliśmy przed drzwiami.
– To, co tam zrobiłeś, wymagało mnóstwo odwagi – powiedziała.
– Więcej odwagi miał Jason. To on zanurkował za jakimś zatopionym UFO.
Pokręciła głową.
– Nie, ty byłeś dzielniejszy. On nie miał pojęcia, że cokolwiek mu grozi. Ty wiedziałeś.
Dostrzegałem pewne luki w jej rozumowaniu, ale jeszcze nie zdurniałem na tyle, żeby je wytknąć. Zamiast tego uśmiechnąłem się, a ona spojrzała na mnie, zamyślona.