Bastion. Стивен Кинг

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Bastion - Стивен Кинг страница 55

Bastion - Стивен Кинг

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      Znów ten jęk.

      W mieszkaniu panował półmrok. Niebo na zewnątrz pociemniało gwałtownie, rozległ się huk gromu i bębnienie kropli deszczu. Okno w pokoju było uchylone; firanka uniesiona przez wiatr zafalowała nad stołem i po chwili znalazła się na zewnątrz, w przesmyku wentylacyjnym. Na podłodze widniała błyszcząca kałuża deszczówki.

      – Mamo, gdzie jesteś?

      Odpowiedział mu głośniejszy jęk.

      Wszedł do kuchni. Ponownie usłyszał huk pioruna.

      Prawie się o nią potknął. Leżała na podłodze w progu sypialni.

      – Mamo! O Jezu, mamo!

      Na dźwięk jego głosu próbowała się odwrócić, ale mogła poruszyć tylko głową. Po chwili z trudem przekręciła się w lewą stronę. Oddychała chrapliwie – miała gardło zupełnie zapchane flegmą. Jednak najgorszy był sposób, w jaki na niego patrzyła jednym okiem, niczym świnia w rzeźni.

      Jej twarz była rozpalona gorączką.

      – Larry?

      – Zaniosę cię do łóżka, mamo.

      Pochylił się i wziął ją na ręce. Poły jej szlafroka się rozchyliły, odsłaniając spraną koszulę nocną i białe jak brzuch ryby nogi poprzecinane siateczką żylaków.

      Buchał od niej żar.

      To go najbardziej przeraziło. Żaden człowiek nie mógł przeżyć, mając tak wysoką gorączkę. Jej mózg musiał się gotować wewnątrz czaszki.

      Jakby potwierdzając jego przypuszczenia, wymamrotała:

      – Larry, idź po ojca. Jest w barze.

      – Nic nie mów – powiedział. – Prześpij, się mamo.

      – Jest w barze z tym fotografem! – krzyknęła.

      Na zewnątrz znów rozległ się odgłos gromu. Larry miał wrażenie, że jego ciało pokrywa ociekający powoli szlam. Przez na wpół otwarte okno do pokoju wdarł się chłodny powiew wiatru. Alice zaczęła drżeć, a na jej ciele pojawiła się gęsia skórka. Zaszczękała zębami.

      Jej twarz w półmroku panującym wewnątrz sypialni wydawała się blada jak księżyc.

      Larry nakrył ją kocem, podciągając go prawie pod jej brodę. Mimo to nadal trzęsła się jak osika. Okrywający ją gruby koc dygotał od miotających nią dreszczy. Na jej twarzy nie było ani jednej kropelki potu.

      – Idź i powiedz mu, żeby natychmiast tu przyszedł! – zawołała.

      Nie odezwała się już więcej i w pokoju słychać było tylko jej chrapliwy oddech.

      Larry wrócił do saloniku, zamknął okno i podszedł do telefonu. Książki telefoniczne leżały na półce pod małym stolikiem, na którym znajdował się aparat. Odnalazł numer Mercy Hospital i wykręcił go.

      Na zewnątrz szalała burza. Błyskawica zamieniła okno w błękitnobiałą płytę rentgenowską. Dochodzące z sypialni jęki matki mroziły mu krew w żyłach.

      Po chwili w telefonie odezwał się metaliczny głos:

      – „Tu Mercy General Hospital. W chwili obecnej wszystkie połączenia są zajęte. Proszę poczekać na przyjęcie zgłoszenia. Dziękuję. Tu Mercy General Hospital. W chwili obecnej…”.

      – Ścierki są na dole! – krzyknęła nagle matka. – Ci Portorykańczycy o niczym nie wiedzą!

      – „Proszę czekać na przyjęcie zgłoszenia…”.

      Larry rzucił słuchawkę na widełki i przez chwilę wpatrywał się w aparat. Co to za szpital, do diabła, gdzie na zgłoszenia odpowiada automatyczna sekretarka? Przecież jego matka była umierająca! Co się tam działo?

      Postanowił zejść na dół i spytać, czy pan Freeman nie zechciałby zostać z jego matką, gdy on pojedzie do szpitala. A może powinien wezwać prywatną karetkę? Chryste, jak to możliwe, że nie ma pojęcia, co w takiej sytuacji robić? Dlaczego nie uczą tego w szkole?

      Z sypialni przez cały czas dochodził chrapliwy oddech jego matki.

      – Zaraz wrócę – mruknął półgłosem i podszedł do drzwi.

      Bał się o nią. Takie rzeczy stale mi się przytrafiają, pomyślał. Ale dlaczego to musiało się stać akurat wtedy, gdy chciałem podzielić się z nią dobrymi wiadomościami?

      Najokropniejsza z tego wszystkiego była egoistyczna myśl: „Czy to nie pokrzyżuje moich planów?”.

      Nienawidził takich myśli, ale wciąż rozbrzmiewały pod jego czaszką.

      Zbiegł po schodach do mieszkania pana Freemana. Spomiędzy ciemnych chmur ponownie dobiegł grzmot.

      Kiedy znalazł się na parterze, drzwi frontowe otworzyły się na oścież i klatkę schodową omiotły strugi deszczu.

      ROZDZIAŁ 20

      Harborside był najstarszym hotelem w Ogunquit. Odkąd naprzeciwko niego wybudowano klub jachtowy, widok nie był najlepszy, ale w takie popołudnie jak to, kiedy po niebie krążyły burzowe chmury napęczniałe od grzmotów i błyskawic, wydawał się całkiem znośny.

      Frannie siedziała przy oknie. Od blisko trzech godzin usiłowała napisać list do Grace Duggan – przyjaciółki z liceum noszącej obecnie nazwisko Smith. Nie zamierzała zwierzać się jej, że jest w ciąży, ani opisywać kłótni z matką, bo mogłoby to jedynie wprawić ją w depresję. Poza tym przypuszczała, że Grace i tak niebawem się o tym dowie. Po prostu chciała napisać list do przyjaciółki. Opisać, jak w maju wybrała się na wycieczkę rowerową z Jessem, Samem Lothropem i Sally Wenscelas do Rangely. Napisać, że szczęśliwie udało jej się zdać ostatni egzamin z biologii, że Peggy Tate (ich wspólna koleżanka) znalazła nową pracę, a Amy Lauder niedługo wychodzi za mąż. Ale pisanie zupełnie jej nie szło. Po części było to winą pokazów pirotechnicznych na zewnątrz – jak można cokolwiek pisać, kiedy nad wodą raz po raz przetaczają się grzmoty i strzelają błyskawice? W dodatku informacje zawarte w liście wydawały się odrobinę naciągane i przekręcone – jak nóż, którym zamiast obierać ziemniaka, zacinasz się w palec.

      Owszem, wycieczka rowerowa się udała, jednak stosunki pomiędzy nią i Jessem nie wyglądały już tak różowo.

      Zdała egzamin z biologii, ale w gruncie rzeczy liczyła na lepszą ocenę.

      Ani jej, ani Grace nie interesował los Peggy Tate i zbliżający się ślub Amy – teraz, w sytuacji, w jakiej się znalazła, zakrawało to raczej na niesmaczny żart.

      „Wiesz, Amy wychodzi za mąż, a ja będę miała dziecko, ha, ha!”.

      Pomyślała, że musi dokończyć ten list choćby tylko dlatego,

Скачать книгу