Królowa Saby. Ewa Kassala
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Królowa Saby - Ewa Kassala страница 15
– Udasz się panie ze mną? – odpowiedział pytaniem na pytanie. – Król czeka.
– Idźmy zatem. – Tamrin ruszył za Joszefatem.
Przeszli między straganami i powędrowali jedną z wąskich uliczek wiodących w stronę starego pałacu, jednak do niego nie dotarli. Zatrzymali się przy grupie pracujących robotników. Salomon właśnie rozmawiał z nadzorcą. Gdy tylko ujrzał Joszefata i kroczącego za nim Tamrina, pożegnał się i z uśmiechem zwrócił się w stronę gościa.
– Panie, oto kupiec Tamrin – Joszefat przedstawił przybyłego.
– Królu, jestem zaszczycony. – Tamrin skłonił się nisko i dodał po hebrajsku. – Szalom alechem!
To przywitanie sprawiło Salomonowi przyjemność.
– Szalom alechem – odpowiedział równie kurtuazyjnie, patrząc gościowi w oczy. – Słyszę, że od kilku dni jesteś w Jerozolimie…
Kupiec zrozumiał od razu, że do tego człowieka może kierować wyłącznie słowa prawdy. Jego wzrok był tak przenikliwy, że nie było możliwości, by próbować przemycić jakieś niedopowiedzenie czy półprawdę. Tamrin może dwa razy w życiu spotkał ludzi o podobnym spojrzeniu. Nic im nie umykało, rozumieli każde słowo i w lot potrafili rozpoznać, z kim mają do czynienia. Jeden był kapłanem w Egipcie, a drugi pustelnikiem na pustyni. Teraz spotkał trzeciego.
– Przybywam z królestwa Saby, królu.
– Jesteś jednym z najbogatszych kupców, jakich nosi ziemia. Co cię tu sprowadza?
– Twoja mądrość, panie.
– Przysłał cię twój król?
– Kierowała mną własna ciekawość i chęć poznania tego miejsca, ale jestem tu z aprobatą króla.
– Nikal ma już swoje lata. Gdy go opuszczałeś, był w dobrym zdrowiu?
– To silny władca.
– I ufa ci?
– Cenię to sobie bardzo.
– Na jakie pytania szukasz odpowiedzi w Jerozolimie?
– Jaki bóg dał ci tak wielką mądrość, królu? Chciałbym wiedzieć, kim jesteś i jaki jesteś, że spływa na ciebie tak wielka obfitość darów? Wieści o twojej potędze przekazują sobie nie tylko ludzie. Nasi kapłani twierdzą, że mówią o tobie także bogowie.
– Bogowie, mówisz? Ciekawe…
Gdy rozmawiali, przechodzili koło nich krzątający się przy pracy robotnicy. W pewnym momencie król zatrzymał jednego z nich. Na głowie niósł spory kamień, na szyi wisiał mu bukłak z wodą, a do pasa miał przytwierdzone sandały i zawiniątko z jedzeniem.
– Spójrz na tego człowieka – powiedział. – W czym jestem lepszy od niego? I w jaki sposób mam pokazać mu mą chwałę? Tak samo, jak on powstałem z prochów, które jutro będą zjadane i rozkładane przez robaki, a przecież wyglądam, jakbym miał nigdy nie umrzeć. Czyż obaj nie jesteśmy takimi samymi istotami i ludźmi? I on żyje, i ja. I on umrze, i ja umrę14. Wracaj do pracy – kończąc wywód, zwrócił się do robotnika.
– Mądre słowa, królu.
– Jahwe, Bóg mój i całego Izraela, każe nam wszystkim o tym pamiętać każdego dnia. „Nie bądźcie próżni”, poucza. Każdy z nas jest przekonany, że żyje tak jak trzeba, ale przecież tylko On może osądzić wnętrze człowieka. Powierzaj Bogu wszystko, co czynisz, a spełnią się twoje zamiary15. – Zamilkł i spojrzał w niebo. – Tamrinie, a ty do kogo się modlisz? Kogo prosisz o błogosławieństwo i siły każdego dnia?
– W Sabie mamy wielu bogów. Największym z nich jest Illumkuh. Wielką moc ma też Srebrzysta Matka, zwana Panią Księżyca. Do niej chętnie wznoszą modły kobiety. Makeda, jedyna córka króla Nikala, jest otoczona kapłankami bogini. Jest jej wyznawczynią i oczywiście, jak jej ojciec, także Illumkuha.
– Makeda jest jeszcze dzieckiem, czyż nie?
– Ma dziewięć lat. I przyznam ci, panie, że tak jak całe moje życie spędziłem w podróżach i spotkałem naprawdę wiele dziewcząt, to żadna nie dorównywała jej ani urodą, ani mądrością. Wyrośnie na wspaniałą kobietę.
Król pominął tę informację milczeniem, ale ją zapamiętał.
– Nie odpowiedziałeś na moje pytanie – skarcił gościa łagodnie. – Który z bogów jest ci najbliższy?
Tamrin zamyślił się.
– Poznałem ich wielu w czasie moich podróży.
– I co?
– Uważam, że wymyślili ich ludzie – stwierdził odważnie, a rozumiejąc, że być może naraża się królowi, zamilkł, gotowy na najgorsze.
Ale ta opinia najwyraźniej nie zrobiła wrażenia na Salomonie, bo skwitował:
– Naprawdę?
– Ludzie, jeśli nie potrafią radzić sobie ze światem, który ich otacza, tworzą bogów i czynią ich odpowiedzialnymi za swoje niepowodzenia i sukcesy, za burze na morzu i pustyni, choroby bliskich i zwierząt – powiedział już śmielej, widząc, że król ma otwarty umysł. – Proszą ich o pomoc w różnych sprawach, mając nadzieję na wysłuchanie. To dobrze, że mają się do kogo modlić, dzięki temu łatwiej się żyje.
– A więc twierdzisz Tamrinie, że bogowie są wymysłem ludzi?
– W Egipcie modlą się do kotów, krokodyli, mają boginię-lwicę i setki innych, a jednak na przykład Amon, o którym twierdzą, że jest wszechpotężny, nie działa w Syrii czy tu, w Izraelu. Dlaczego? Ludzie wymyślają sobie bogów, jakich właśnie akurat potrzebują i do jakich dojrzeli.
– Zatem, Tamrinie, kto stworzył to wszystko? – Król uczynił szeroki gest, pokazując budowle, drzewa, niebo i wzgórza otaczające Jerozolimę. – Skąd wziął się świat, w którym przyszło nam żyć? Jaka siła spowodowała, że istniejemy?
– Chyba każdy, kto uważa się za istotę myślącą, a spędził choć jedną noc, patrząc w gwiaździste niebo albo na bezkresne piaski pustyni czy bezkres morza, zadał sobie to pytanie. I mnie ono nie ominęło. – Dał sobie czas na uporządkowanie tego, co chciał powiedzieć. – Myślę, że jest jedna wielka, bezkresna, pierwotna siła, poruszająca wszystkim. To odwieczna energia, która była, jest i będzie. Moc powodująca, że przychodzą na świat dzieci, rzeki płyną, ziemia rodzi, a o świcie zawsze wstaje słońce. To siła niezniszczalna i wszechogarniająca. A bogowie, których znamy, są tylko niewielką
14
15
ST, Prz 16,3.