Królowa Saby. Ewa Kassala
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Królowa Saby - Ewa Kassala страница 18
Królestwo Saby. Makeda ma 15 lat
Wiem kto, kiedy i jak podciął Makedzie skrzydła. Kto spowodował, że przez długie lata, a może nawet przez całe życie, poza jednym wyjątkiem, miała problem, by zaufać mężczyźnie.
Było tak:
Królestwo Saby od wieków miało granice dość ruchome. W zależności od tego, jak silny król sprawował władzę, mieliśmy, lub nie, kontrolę nad terenami po obu stronach Morza Czerwonego. Jeśli sojusze były trwałe i panował pokój, handel między Czarnym Lądem i wschodnim wybrzeżem należał do nas. Jeśli po zachodniej stronie mieliśmy wrogów, były problemy z przepływem towarów, a więc Saba miała mniej złota i innych dóbr pochodzących z tamtych terenów.
Przez wieki panowaliśmy nad rozległymi ziemiami po obu stronach morza. Kiedyś nasza armia i całe państwo było silniejsze nawet od Egiptu. Niektórzy nazywali nasze ziemie na zachodnim wybrzeżu Puntem, inni mówili na nie Kusz. Największym miastem i księstwem po zachodniej stronie było i jest Aksum.
Stolicą, z której król Nikal rządzi dwiema częściami kraju, jest Mariba. Leży po wschodniej stronie morza, na terenie, po którym suchą nogą, bez używania statków, można dotrzeć do Babilonu, Izraela i innych dalekich, znanych z bogactw i wielkiej kultury krajów.
Na lądzie zachodnim mamy ważnych sprzymierzeńców, formalnie podlegających Nikalowi. Są na tyle rozdrobnieni, że bez wsparcia Saby nie daliby rady przeciwstawić się Egiptowi, więc trzymają z nami sojusz. Nikal musi dbać o dobre stosunki z władcami z tamtych terenów, bo od tego zależy nasze bogactwo i możliwość handlowania ze światem. Z tamtych ziem pochodzą bowiem dostarczane z całego Czarnego Lądu towary pożądane przez bogatych królów: skóry egzotycznych zwierząt, złoto, elektron i najlepszej jakości mirra, cenniejsza niż złoto. Statki transportują je na naszą stronę morza, a stąd kupcy rozwożą je dalej. To źródło naszego bogactwa i potęgi. Dlatego dbamy o tamte terytoria, a książęta z zachodnich terenów mają wpływy w pałacu.
Dlaczego o tym mówię? To ważne dla mojej opowieści, bo to właśnie syn najbogatszego księcia Aksum, Den, był tym, który złamał serce Makedy. A miało to poważne następstwa polityczne. Zachowanie Dena, zranione uczucia księżniczki i ugodzenie w jej miłość własną, co wielu może wydawać się nieprawdopodobne czy wręcz niemożliwe, w konsekwencji wywołało wojnę. Tak, mówię to z pełną odpowiedzialnością: to, co wydarzyło się między dwojgiem młodych ludzi, naprawdę doprowadziło do wojny.
I o tym właśnie chcę opowiedzieć.
Den był starszy od Makedy tylko o trzy lata. To niewiele, ale w tak młodym wieku taka różnica bywa znacząca.
Poznałam go niemal od razu, gdy zamieszkałam w pałacu. Jego ojciec bowiem był częstym gościem króla, a on mu towarzyszył. Rzadko, ale zdarzało się, że była też z nimi matka Dena, cicha, potulna kobieta, w pełni podporządkowana mężowi.
Den był chłopcem bystrym, ruchliwym, wesołym i bardzo przejętym tym, że jako jedyny syn, obejmie kiedyś władzę po swoim ojcu. Starał się spełniać oczekiwania rodziców i swoje dziecięce wyobrażenie o byciu młodym księciem. Starałam się go polubić, jednak od pierwszej chwili coś mnie w nim niepokoiło. Nie wiedziałam co. Może zbyt pewny siebie wzrok? Może wyższość, z jaką patrzył na moją podopieczną? A może coś innego, czego nie potrafiłam w tamtym czasie określić. Jak się okazało, przeczucie mnie nie myliło. Ale po kolei.
Makeda i Den spędzali ze sobą niemal każdą wolną chwilę. Coś, jakieś niewidzialne nici, przyciągały ich do siebie od najwcześniejszego dzieciństwa. Sprawiali wrażenie, jakby byli dla siebie stworzeni. Im byli starsi, tym bardziej ich wzajemna sympatia rosła. Wyglądało na to, że jego rodzice i król Nikal patrzyli na to z życzliwością. Wielokrotnie słyszałam, jak książę Set komentował, że może za kilka lat dzieci stworzą piękną parę. I, gdyby tak się stało, byłoby to z korzyścią dla obu stron. Nikal miałby zapewniony spokój i życzliwość w zachodniej części królestwa, a młody Den, jako małżonek córki króla, stałby się najpotężniejszym władcą po zachodniej stronie Morza Czerwonego.
Dziecięcy związek, a później młodzieńcza przyjaźń, miały więc i przyzwolenie, i wszelkie dane ku temu, by rozkwitać.
Czas mijał szybko. Ani się obejrzałam, a Makeda z uroczej dziewczynki przeistoczyła się w pewną swoich talentów, umiejętności i wdzięków młodą kobietę.
Nie przeczę, że miałam spory udział w tym, jaka była. Oczywiście bardzo dużo zawdzięczała królewskiej krwi swoich rodziców. Mówiono, że po matce dostała wygląd i inteligencję, a po ojcu odwagę i nieugięty charakter. Nie znałam jej matki, ale powiedziano mi, że ma po niej, poza urodą, także niezależność i kobiecą mądrość. Mnie natomiast zawdzięczała znajomość ksiąg, języków, astronomii i sztuk walki. Nauczyłam ją też cenić swoją wartość, wiedzieć, czego chce i potrafić to umiejętnie komunikować światu. Pokazałam jej, jak dbać o zachowanie balansu między potrzebami ciała i ducha. Wydawało mi się, że kiedy stała się kobietą, a Pani Księżyca obdarowała ją miesięczną krwią, była w pełni samodzielna, mądra, zdystansowana i odpowiedzialna, czyli przygotowana do życia. Jednak nie do końca tak było.
Gdy Makeda miała piętnaście lat, przykuwała wzrok wszystkich, którzy znajdowali się w jej towarzystwie. Była smukła i sprawiała wrażenie delikatnej, a jednak z każdego jej ruchu przebijała siła. Jej sylwetka zdradzała umiejętność walki, jazdy konnej i dużą sprawność ciała. Miała twarde mięśnie, a zarazem poruszała się z taką gracją, jakby unosiła się w powietrzu. Długie włosy, miękko opadające na ramiona, tworzyły wokół jej głowy niezwykły welon, falujący przy każdym ruchu. Miała duże czarne oczy, pięknie wykrojone usta i mały, lekko zadarty nos. Wyglądała jak księżniczka z opowieści, które wieczorami opowiadają dzieciom mamy lub nianie. A równocześnie była najtwardszą, najbardziej zdecydowaną i najinteligentniejszą dziewczyną, jaką spotkałam w życiu. Wiedziała czego chce, była zdyscyplinowana, potrafiła podporządkować się nawet najbardziej rygorystycznemu porządkowi dnia, jaki jej proponowałam, jeśli jasno widziała cel i się z nim utożsamiała. Gdy wiedziała, co jest na końcu drogi, potrafiła nią iść bez względu na wysiłek i koszty, które musiała ponosić. Była konsekwentna i wytrwała. A przy tym niezwykle wrażliwa i zwrócona ku duchowej stronie życia.
Ucząc ją i kształcąc, doradzając królowi, jakich wybrać dla niej nauczycieli, zawsze miałam przed oczami wizję, w której Makeda zasiada na tronie. Pamiętałam, że opiekuję się przyszłą królową i to na mnie spoczywa obowiązek właściwego przygotowania jej do rządzenia.
Dotychczasowe życie Makedy dzieliłam na dwie części. Najpierw była dziewczynką, która miała senne wizje. Była mądra i odważna, ale przy tym delikatna i absolutnie ufna.
Pierwszy etap skończył się, gdy Pani Księżyca uczyniła ją kobietą. Od momentu, gdy zaczęła się u niej pojawiać comiesięczna krew, nocne wizje całkowicie ustały, a ona weszła w czas twardego stąpania po ziemi. Chłonęła wiedzę jeszcze bardziej niż wcześniej, uczyła się i rozwijała każdego dnia. Towarzyszyła ojcu w wyprawach, razem z braćmi jeździła na polowania, brała udział w naradach królewskich, co prawda nie mogła zabierać na nich głosu,