Królowa Saby. Ewa Kassala

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Królowa Saby - Ewa Kassala страница 17

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Królowa Saby - Ewa Kassala

Скачать книгу

się na pomoc ukąszonemu. Z rany płynęła krew, dłoń niemal natychmiast spuchła i pociemniała. Strażnik nie był w stanie stać, zatoczył się i upadł. Wiedziałam, że nie ma dla niego ratunku. Żmija, która go ukąsiła, należała do najbardziej niebezpiecznych, jakie nosi ziemia. Chwilę później już nie żył.

      To nie był koniec emocji tego dnia. Gdy wróciłam do komnaty Makedy, ku mojemu przerażeniu, nie zastałam jej.

      – Gdzie księżniczka? – zawołałam do służek kulących się pod ścianami ze strachu przed moim gniewem.

      – Wybiegła. Nikt nie ośmielił się jej zatrzymać – wydukała wreszcie jedna z nich.

      – Kiedy? – Zakipiałam z wściekłości, że pozwoliły na coś takiego.

      – No… – Ta sama, która wcześniej odważyła się odpowiedzieć na moje pytanie, zaniemówiła ze strachu.

      – Gdzie ona jest? – W gniewie złapałam ją za włosy z taką siłą, że postawiłam ją na nogi. – Gdzie jest? – wrzasnęłam, na chwilę zapominając, że powinnam panować nad emocjami.

      Służąca wskazała ręką na wykusz okienny. Spojrzałam w kierunku, który wskazywała. Aleją prowadzącą między drzewami sykomory, szybko jak wiatr pędziła czarna klacz. Z ulgą zauważyłam Makedę wtuloną w jej grzywę.

      Od tego czasu, gdy pojawiały się problemy, z którymi potrzebowała zmierzyć się sama, wskakiwała na klacz i galopowała do utraty tchu. To jej pomagało.

      Królestwo Izraela, Jerozolima. W tym samym czasie

      – Szalom, Tamrinie.

      – Szalom, proroku Natanie.

      Mężczyźni wymienili powitalne uprzejmości i usiedli. Znajdowali się w pałacu, w niewielkiej, ale wygodnie urządzonej salce, w której dostojnicy najwyższego stopnia przyjmowali ważnych gości.

      – Wiem, że król Salomon poświęcił ci uwagę i czas.

      – Spotkał mnie ten zaszczyt. Wciąż pozostaję pod wrażeniem jego mądrości. Podziwiam go, szczególnie, że przyglądałem się też jego sądom.

      – Chciałem z tobą porozmawiać, zanim wrócisz do Saby.

      – Dziękuję za zaproszenie. Oto jestem.

      – Wiem, że ciekawi cię skąd i w jaki sposób Salomon posiadł mądrość.

      – Nie przeczę.

      – Otóż posłuchaj, opowiem ci, zanim usłyszysz o tym w którymś z ulicznych barów. Nie wiem, czy wiesz, ale w naszym kraju, a szczególnie w Jerozolimie, każdy ma swoją własną opowieść i lubi mówić na każdy temat. My, Izraelici, znamy się na wszystkim i wszystko wiemy – zażartował. – Mówię to na wypadek, gdybyś jeszcze nie zauważył.

      – Zorientowałem się, proroku. Powiem więcej: zdążyłem polubić nie tylko waszą mądrość, ale też wasze poczucie humoru. Jest dość przewrotne.

      – Moja opowieść będzie prawdziwa. I bardzo poważna. – Natan ściszył głos i zrobił długą pauzę, tym samym dając znak, żeby Tamrin uważnie wsłuchał się w słowa, które miały popłynąć.

      – To, co chcę ci opowiedzieć, zapamiętaj i przekaż najwierniej jak potrafisz, swojemu królowi. I księżniczce Makedzie. Przewiduję, że może ją to zainteresować.

      – Tak zrobię, proroku.

      – Oto opowieść. – Natan zagłębił się w skórzanym, szerokim fotelu. – Pewnego dnia, w pierwszych dniach swojego panowania, król udał się do Gibeonu, by złożyć tysiąc ofiar całopalnych. Po długiej ceremonii, we śnie, przyszedł do niego Bóg. „Powiedz, co chcesz, żebym ci dał”, zapytał. Salomon odpowiedział: „Raczyłeś okazać wielką życzliwość słudze twojemu, memu ojcu, Dawidowi, za to, że był ci wierny i sprawiedliwy w prostocie swego serca. To ty, Boże mój, przekazałeś mnie, twojemu słudze, władzę po ojcu. A ja jestem jeszcze młody i nie bardzo wiem, jak postępować. Żyję wśród ludu, który sobie upodobałeś. Jest to naród wielki: nie sposób go ani zliczyć, ani ocenić. Zechciej tedy dać słudze twemu serce pełne mądrości, aby mógł rozsądzać sprawy twojego ludu, starannie odróżniając dobro od zła”. Panu spodobało się to, co usłyszał. „Ponieważ taką przedstawiłeś mi prośbę, a nie pragnąłeś ani długiego życia dla siebie, ani żadnych bogactw, nie domagałeś się zguby twoich nieprzyjaciół, a prosiłeś jedynie o mądrość potrzebną do sprawiedliwego rządzenia, oto czynię zadość twojej prośbie: daję ci serce mądre i przenikliwe, takie jakiego nie miał jeszcze nikt przed tobą i nikt w przyszłości mieć nie będzie. Co więcej, dam ci także i to, o co mnie nie prosiłeś: bogactwo i sławę, tak iż wśród obecnie sprawujących władzę nie będziesz miał sobie równego przez cały czas twojego panowania”.

      Prorok Natan skończył mówić, a Tamrin wciąż siedział zasłuchany. Zastanawiał się nad tym, co usłyszał. Ale myślał także o mądrych sądach Salomona i o słowach króla, którymi go obdarzył, gdy przez chwilę rozmawiali twarzą w twarz. Policzył w myślach, ile lat miał Salomon, gdy zasiadł na tronie. Wyszło mu, że dwadzieścia pięć. Od czasu, gdy objął władzę, upłynęły więc zaledwie cztery lata, a tak wiele udało mu się zrobić i tak mocno wpłynąć na wyobraźnię ludzi w nawet dalekich zakamarkach świata. „Czy jest jeszcze ktoś na tej ziemi, do kogo nie dotarły wieści o wspaniałym Salomonie”, zastanawiał się.

      – Tamrinie, kiedy zjawiłeś się w Jerozolimie, mimo że zamierzałeś pozostać nierozpoznany, wiedzieliśmy, kim jesteś – Natan przerwał ciszę. – Wieści o tobie dotarły do nas na długo przed tym, zanim twoje stopy przekroczyły granice Izraela.

      – Zawsze uważałem, że informacja jest cenniejsza niż złoto. – Kupcowi spodobało mu się to, co usłyszał.

      – Trudno się z tobą w tej sprawie nie zgodzić – przytaknął z aprobatą prorok. – Wkrótce wrócisz do Saby, czyż nie? – upewnił się, a gdy Tamrin skinął głową, dodał: – Mam dla ciebie królewską propozycję.

      – Słucham z najwyższą uwagą. – Ucieszył się na myśl o tym, co spodziewał się usłyszeć.

      – Jesteś zamożnym, doświadczonym kupcem. Masz statki i wielbłądy. Znasz się na tym, co robisz. Bóg obdarzył cię wieloma talentami. Jak wiesz, Salomon rozpoczyna wznoszenie świątyni na chwałę Boga. Wszystko, z czego zostanie zbudowana i to, co się w niej znajdzie, powinno być najlepsze. Ty znasz się na jakości towarów jak mało kto.

      – Te słowa pieszczą moje uszy, proroku. – Chciał, by zabrzmiało to jak żart, ale Natan potraktował je poważnie.

      – Jesteś znawcą – powtórzył pochwałę. – A Saba słynie z umiejętności pozyskiwania tego, co najlepsze, a co pochodzi z Czarnego Lądu. Chcemy, żebyś dostarczał nam wszystko, co okaże się niezbędne do budowy, a występuje na terenach, dokąd sięga władza twojego króla. Powiedz swojemu władcy, że Salomon pragnie współpracy. Że chętnie wesprze go w tym, na czym

Скачать книгу