Ciemniejsza strona Greya. Э. Л. Джеймс
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Ciemniejsza strona Greya - Э. Л. Джеймс страница 12
Serce mi się ściska, gdy przypominają mi się blizny po przypaleniach na jego skórze. Och, Christianie. Zarzucam mu ramiona na szyję.
– Stosowała przemoc? Twoja matka? – Głos mam cichy i nabrzmiały od niewypłakanych łez.
– Nie mam takich wspomnień. Ale nie dbała o mnie. Nie ochroniła mnie przed swoim alfonsem. – Prycha. – To chyba ja opiekowałem się nią. Kiedy w końcu się zabiła, dopiero po czterech dniach ktoś podniósł alarm i nas znalazł… To pamiętam.
Z przerażeniem zakrywam dłonią usta. Kurwa mać. Do gardła podchodzi mi żółć.
– To mocno popieprzone – szepczę.
– Na pięćdziesiąt sposobów.
Przyciskam usta do jego szyi, szukając pociechy i ją oferując, gdy wyobrażam sobie małego, brudnego, szarookiego chłopczyka, zagubionego i osamotnionego przy zwłokach matki.
Och, Christianie. Wdycham jego woń. Pachnie bosko, mój ulubiony zapach na świecie. Mocniej mnie obejmuje i całuje moje włosy, i tak siedzę w jego ramionach, gdy tymczasem Taylor pędzi przez noc.
Kiedy się budzę, jedziemy już przez Seattle.
– Hej – mówi miękko Christian.
– Przepraszam – mruczę i prostuję się. Mrugam powiekami i przeciągam się. Nadal siedzę na jego kolanach.
– Bez końca mógłbym patrzeć, jak śpisz, Ana.
– Mówiłam coś?
– Nie. Jesteśmy już prawie pod twoim domem.
Och?
– Nie jedziemy do ciebie?
– Nie.
– Dlaczego?
– Dlatego, że jutro musisz iść do pracy.
– Och. – Wydymam usta.
– A czemu pytasz, czyżby coś ci chodziło po głowie?
– Może.
Chichocze.
– Anastasio, nie zamierzam cię dotknąć, dopóki nie będziesz o to błagać.
– Że co?
– Chodzi mi o to, żebyś w końcu zaczęła się ze mną komunikować. Gdy następnym razem będziemy się kochać, będziesz mi musiała powiedzieć ze szczegółami, czego pragniesz.
Zsuwa mnie z kolan, gdy Taylor zajeżdża pod moje mieszkanie. Christian wysiada i otwiera przede mną drzwi.
– Mam coś dla ciebie. – Przechodzi na tył samochodu, otwiera bagażnik i wyjmuje spore, ozdobnie zapakowane pudełko. Co to takiego?
– Otwórz, jak wejdziesz do mieszkania.
– Ty mi nie potowarzyszysz?
– Nie, Anastasio.
– Kiedy się więc zobaczymy?
– Jutro.
– Mój szef chce, żebym jutro poszła z nim na drinka.
Na twarzy Christiana pojawia się zacięcie.
– Czyżby? – W jego głosie pobrzmiewa nutka groźby.
– Aby uczcić mój pierwszy tydzień pracy – dodaję szybko.
– Gdzie?
– Nie wiem.
– Mógłbym cię stamtąd zabrać.
– Okej… Wyślę ci mejl albo esemesa.
– Dobrze.
Odprowadza mnie do drzwi i czeka, aż znajdę w torebce klucze. Otwieram drzwi, a on nachyla się, ujmuje moją brodę i unosi. Jego usta wiszą nad moimi, a potem Christian zamyka oczy i delikatnymi pocałunkami zaznacza szlak od kącika oka do kącika ust.
Z moich ust wydobywa się cichy jęk.
– Do jutra – mówi bez tchu.
– Dobranoc, Christianie. – Słyszę w swoim głosie pragnienie.
Uśmiecha się.
– No, wchodź już.
Przekraczam próg, piastując w objęciach tajemniczą paczkę.
– Na razie, mała! – woła za mną, po czym odwraca się i z tą swoją swobodną gracją wraca do auta.
Od razu po przekroczeniu progu mieszkania otwieram karton i znajduję mojego MacBooka Pro, BlackBerry i jeszcze jedno prostokątne pudełko. A to co? Zrywam srebrny papier. W środku kryje się cienkie etui z czarnej skóry.
Otwieram je, a tam iPad. O niech mnie… iPad. Na ekranie leży biała karteczka z napisaną odręcznie wiadomością od Christiana:
Anastasio, to dla Ciebie.
Wiem, co chcesz usłyszeć.
Muzyka tu umieszczona mówi to za mnie.
Christian
Mam w iPadzie miks utworów Christiana Greya. Kręcę głową z dezaprobatą z powodu tego wydatku, ale w głębi duszy jestem uradowana. Jack ma jeden w redakcji, więc wiem, jak się go używa.
Włączam urządzenie i wciągam głośno powietrze, gdy na ekranie pojawia się tapeta: mały model szybowca. O rany. To Blanik L-23, który mu dałam, stojący na szklanej podstawie chyba na biurku Christiana. Wpatruję się w niego długą chwilę.
Skleił go! Naprawdę to zrobił. Przypomina mi się, że wspomniał o tym w liściku dołączonym do kwiatów. I już wiem, że temu prezentowi poświęcił dużo uwagi.
Przesuwam palcem po strzałce na dole ekranu, aby go odblokować, i ponownie łapię oddech. W tle pojawia się zdjęcie, przedstawiające mnie i Christiana w dniu rozdania dyplomów. To, które pojawiło się w „Seattle Times”. Christian jest na nim taki przystojny. Na mojej twarzy wykwita szeroki uśmiech – owszem, i jest mój!
Przesuwam palcem po ekranie i pojawiają się nowe ikonki. Aplikacja Kindle, iBooks, Words – czymkolwiek to jest.
Biblioteka Brytyjska? Dotykam ikonki i pojawia się menu: ZBIÓR HISTORYCZNY. Przewijam w dół i wybieram POWIEŚCI Z XVIII I XIX WIEKU. Kolejne menu. Klikam w tytuł: Amerykanin Henry’ego Jamesa. Otwiera się nowe okno, oferujące mi skan egzemplarza książki. O rany – to jedno z pierwszych wydań, z 1879 roku, i mam je w swoim iPadzie! Kupił mi Bibliotekę Brytyjską, do której wchodzi się jednym kliknięciem.
Szybko wychodzę z aplikacji, wiedząc,