Ciemniejsza strona Greya. Э. Л. Джеймс

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Ciemniejsza strona Greya - Э. Л. Джеймс страница 9

Ciemniejsza strona Greya - Э. Л. Джеймс

Скачать книгу

restauracja się podoba. Drewniane krzesła, lniane obrusy, ściany tego samego koloru, co pokój zabaw Christiana – krwista czerwień, kilka niewielkich luster w pozłacanych ramach, białe świece i wazoniki z białymi różami. W tle Ella Fitzgerald nuci tęsknie o tym czymś, co nazywają miłością. Jest bardzo romantycznie.

      Kelner prowadzi nas do stolika dla dwóch osób, usytuowanego w niewielkiej wnęce. Siadam, zastanawiając się, co takiego usłyszę.

      – Nie mamy dużo czasu – mówi Christian do kelnera. – Poprosimy więc o dwa steki z polędwicy, średnio wysmażone, sos bearnaise, jeśli jest, frytki i świeże warzywa, takie jakie szef kuchni akurat ma pod ręką, i proszę o kartę win.

      – Oczywiście, proszę pana. – Kelner, zaskoczony chłodnym zdecydowaniem Christiana, odchodzi.

      Christian kładzie na stoliku BlackBerry. Jezu, a sama nie mogę nic wybrać?

      – A jeśli nie lubię steków?

      Wzdycha.

      – Nie zaczynaj, Anastasio.

      – Nie jestem dzieckiem.

      – No to przestań się zachowywać, jakbyś nim była.

      Zupełnie jakby dał mi klapsa. A więc tak to będzie wyglądać: pełna napięcia rozmowa, co prawda w romantycznej scenerii, ale mogę zapomnieć o serduszkach i kwiatkach.

      – Jestem dzieckiem, ponieważ nie lubię steków? – mruczę, próbując ukryć, jak bardzo mnie zabolały jego słowa.

      – Ponieważ z premedytacją wyzwalasz we mnie zazdrość. To dziecinne zachowanie. W ogóle nie masz względu na uczucia swojego przyjaciela, wodząc go tak na pokuszenie? – Christian zaciska usta i robi nachmurzoną minę.

      Kelner wraca z kartą win.

      A ja się rumienię – w ogóle o tym nie pomyślałam. Biedny José, ja przecież absolutnie nie chcę go prowokować. Nagle zalewa mnie fala wstydu. Christian ma rację; zachowałam się bezmyślnie.

      – Masz ochotę wybrać wino? – pyta, unosząc wyczekująco brew. Uosobienie arogancji. Doskonale wie, że kompletnie nie znam się na winie.

      – Ty wybierz – bąkam.

      – Prosimy dwa kieliszki Shiraz Barossa Valley.

      – Eee… wino sprzedajemy tylko na butelki, proszę pana.

      – W takim razie niech będzie butelka – warczy Christian.

      Kelner odchodzi przygaszony i wcale mu się nie dziwię. Marszczę brwi, patrząc na Szarego. Co go gryzie? Och, pewnie ja – gdzieś w głębi mojej psychiki wewnętrzna bogini budzi się, przeciąga sennie i uśmiecha. Dość długo musiała spać.

      – Jesteś mocno zrzędliwy.

      Przygląda mi się beznamiętnie.

      – Ciekawe dlaczego.

      – Cóż, dobrze ustalić odpowiedni ton dla tej szczerej rozmowy o przyszłości, nie sądzisz? – Uśmiecham się do niego słodko.

      Zaciska usta, ale chwilę później niemal niechętnie ich kąciki się unoszą i już wiem, że próbuje zdusić uśmiech.

      – Przepraszam – mówi.

      – Przeprosiny przyjęte, i miło mi cię poinformować, że po naszym ostatnim posiłku nie przeszłam na wegetarianizm.

      – Ponieważ ten posiłek był twoim ostatnim, uważam, że to kwestia dyskusyjna.

      – No i znowu to słowo, „dyskusyjna”.

      W jego oczach pojawia się przebłysk wesołości, ale zaraz potem znika.

      – Ana, kiedy ostatni raz rozmawialiśmy, ty mnie zostawiłaś. Trochę się denerwuję. Powiedziałem ci, że chcę cię odzyskać, a ty na to nie zareagowałaś.

      Wzrok ma wyczekujący, a jego szczerość jest rozbrajająca. I co ja mam teraz powiedzieć?

      – Tęskniłam za tobą… naprawdę tęskniłam, Christianie. Te ostatnie dni były… trudne. – Przełykam ślinę, a gula w moim gardle staje się większa, gdy przypominam sobie te chwile udręki.

      Ostatni tydzień był najgorszy w moim życiu, ból niemal nie do opisania. Ale studzi mnie rzeczywistość.

      – Nic się nie zmieniło. Nie mogę być taka, jaką mnie chcesz. – Przeciskam te słowa obok twardej guli w gardle.

      – Jesteś taka, jaką chcę – mówi z emfazą.

      – Nie, Christianie, nie jestem.

      – Wytrąciło cię z równowagi to, co się wydarzyło ostatnim razem. Ja zachowałem się głupio, a ty… Ty także. Dlaczego nie użyłaś hasła bezpieczeństwa, Anastasio? – Zmienia ton na oskarżycielski.

      Oho, zmiana kierunku.

      – Odpowiedz mi.

      – Nie wiem. To mnie przytłoczyło. Próbowałam być taka, jak chciałeś, próbowałam znieść ból, no i zupełnie wyleciało mi to z głowy. No wiesz… zapomniałam – kończę szeptem. Zawstydzona wzruszam ramionami.

      Może dałoby się uniknąć tego całego cierpienia.

      – Zapomniałaś! – Chwyta się brzegu stołu i piorunuje mnie wzrokiem.

      Kulę się pod jego spojrzeniem. Cholera! Znowu jest wściekły. Moja wewnętrzna bogini także mnie gromi spojrzeniem. „Widzisz, sama jesteś sobie winna!”

      – Jak mogę ci zaufać? – pyta cicho. – W ogóle?

      Zjawia się kelner z winem, a my siedzimy, wpatrując się w siebie, niebieskie oczy naprzeciwko szarych. Przepełniają nas wzajemne oskarżenia. Kelner zbytecznie teatralnym gestem odkorkowuje wino i nalewa odrobinę do kieliszka Christiana. On automatycznie upija łyk.

      – W porządku. – Ton głosu ma szorstki.

      Kelner ostrożnie napełnia nam kieliszki, stawia butelkę na stole, po czym szybko znika. Christian przez cały ten czas nie odrywa ode mnie wzroku. To ja łamię się pierwsza: przerywając kontakt wzrokowy, sięgam po kieliszek i pociągam łyk. Prawie nie czuję smaku wina.

      – Przepraszam – szepczę. Nagle robi mi się głupio. Odeszłam, ponieważ uznałam, że do siebie nie pasujemy, natomiast on twierdzi, że mogłam go powstrzymać?

      – Przepraszasz za co? – pyta zaalarmowany.

      – Za to, że nie użyłam hasła bezpieczeństwa.

      Zamyka oczy, jakby mu ulżyło.

      – Mogliśmy uniknąć tego całego cierpienia – mówi cicho.

      – Ty dobrze wyglądasz. – Lepiej niż dobrze. Wyglądasz po prostu jak ty.

      – Pozory

Скачать книгу