Ciemniejsza strona Greya. Э. Л. Джеймс
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Ciemniejsza strona Greya - Э. Л. Джеймс страница 18
Cofam się, aż wpadam na betonową wyspę w aneksie kuchennym.
– Nadal jestem na ciebie zła.
– Wiem. – Posyła mi przepraszający uśmiech, a ja od razu się rozpływam… Cóż, może nie aż tak bardzo zła.
– Chciałbyś coś zjeść? – pytam.
Kiwa powoli głową.
– Tak. Ciebie – mruczy.
Czuję ściskanie wszędzie poniżej talii. Potrafi mnie uwieść samym głosem, ale to spojrzenie, ten głodny, spragniony wzrok – o rety.
Stoi przede mną. Nie dotyka mnie, a jedynie patrzy mi prosto w oczy, otulając gorącem, które emanuje z jego ciała. Strasznie mi duszno, nogi mam jak z waty i zżera mnie mroczne pożądanie. Pragnę tego mężczyzny.
– Jadłaś coś dzisiaj? – pyta cicho.
– Kanapkę w przerwie na lunch – odpowiadam szeptem. Nie mam ochoty rozmawiać o jedzeniu.
Mruży oczy.
– Musisz jeść.
– Naprawdę nie mam teraz apetytu… na jedzenie.
– A na co go pani ma, panno Steele?
– Myślę, że pan wie, panie Grey.
Pochyla się i znowu wydaje mi się, że zaraz mnie pocałuje. Nie robi tego jednak.
– Chcesz, abym cię pocałował, Anastasio? – szepcze mi cicho do ucha.
– Tak – odpowiadam bez tchu.
– Gdzie?
– Wszędzie.
– Będziesz musiała wyrażać się nieco jaśniej. Uprzedzałem, że nie zamierzam cię dotknąć, dopóki nie będziesz mnie błagać i mówić, co mam robić.
No to przepadłam, on nie gra fair.
– Proszę – mówię szeptem.
– Prosisz o co?
– Dotknij mnie.
– Gdzie, maleńka?
Znajduje się tak irytująco blisko, jego zapach jest odurzający. Unoszę rękę, a on natychmiast stawia krok w tył.
– Nie, nie – beszta mnie. Spojrzenie ma czujne.
– Słucham? – Nie… wracaj.
– Nie. – Kręci głową.
– W ogóle? – Co ja poradzę na to, że w moim głosie słychać pragnienie?
Patrzy na mnie niepewnie i jego wahanie dodaje mi odwagi. Robię krok w jego stronę, a on znowu się cofa. Obronnym gestem unosi ręce, ale się uśmiecha.
– Słuchaj, Ana. – To ostrzeżenie. Z irytacją przeczesuje palcami włosy.
– Czasami nie masz nic przeciwko – mówię żałośnie. – Może powinnam poszukać markera, żebyśmy mogli zaznaczyć miejsca, gdzie nic z tego.
Unosi brew.
– To całkiem dobry pomysł. Gdzie jest twój pokój?
Kiwam głową. Czy on celowo zmienia temat?
– Bierzesz pigułki?
O cholera. Pigułki.
Mina mu rzednie.
– Nie – mówię piskliwie.
– Rozumiem. – Usta zaciska w cienką linię. – Chodź, zjemy coś.
– Myślałam, że pójdziemy do łóżka! Chcę iść z tobą do łóżka.
– Wiem, skarbie. – Uśmiecha się i nagle daje nura w moją stronę, chwyta mnie za nadgarstki i przyciąga do siebie, tak że nasze ciała się stykają. – Musisz jeść i ja też – mruczy, przewiercając mnie gorącym wzrokiem. – Poza tym… wyczekiwanie to podstawa uwodzenia, a na chwilę obecną naprawdę podoba mi się opóźnianie satysfakcji.
Niby od kiedy?
– Zostałam uwiedziona i już teraz pragnę satysfakcji. Będę błagać, proszę – marudzę.
Uśmiecha się do mnie czule.
– Jedzenie. Jesteś za szczupła. – Całuje mnie w czoło i puszcza.
To gra, część jakiegoś niecnego planu. Rzucam mu spojrzenie spode łba.
– Nadal jestem na ciebie zła za to, że kupiłeś SIP, a teraz dodatkowo za to, że każesz mi czekać – oświadczam, wydymając usta.
– Ależ gniewna z ciebie damulka. Po dobrym posiłku poczujesz się lepiej.
– Już ja wiem, po czym poczuję się lepiej.
– Anastasio Steele, jestem zaszokowany. – W jego głosie pobrzmiewa kpina.
– Przestań się ze mną drażnić. Nie grasz fair.
Przygryza dolną wargę, żeby się szeroko nie uśmiechnąć. Wygląda po prostu uroczo… żartobliwy Christian bawiący się z moim libido. Szkoda tylko, że nie jestem lepsza w uwodzeniu. Wiedziałabym wtedy, co robić. Nie ułatwia mi sprawy fakt, że nie wolno mi go dotykać.
Moja wewnętrzna bogini mruży oczy i wygląda na zadumaną. Musimy nad tym popracować.
Gdy Christian i ja wpatrujemy się w siebie – ja rozpalona i przepełniona pragnieniem, on zrelaksowany i bawiący się moim kosztem – uświadamiam sobie, że nie mam w domu nic do jedzenia.
– Mogłabym coś ugotować, tyle że najpierw musimy iść na zakupy.
– Zakupy?
– Spożywcze.
– Nie masz nic do jedzenia? – Jego spojrzenie twardnieje.
Kręcę głową. Kurczę, chyba jest zły.
– No to chodźmy na te zakupy – mówi surowo, po czym odwraca się na pięcie, podchodzi do drzwi i otwiera je przede mną.
– Kiedy ostatni raz byłeś w supermarkecie?
Christian nie pasuje do otoczenia, ale posłusznie chodzi za mną z koszykiem.
– Nie pamiętam.
– Zakupami zajmuje się pani Jones?
– Taylor chyba jej pomaga. Nie jestem pewny.
– Chińszczyzna