Dziewczyna taka jak ja. Ginger Scott

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dziewczyna taka jak ja - Ginger Scott страница 4

Dziewczyna taka jak ja - Ginger  Scott Jak my

Скачать книгу

Nachyla się i całuje mnie w czubek głowy. – Obudź mnie za jakąś godzinę. Nie chcę się kompletnie rozregulować.

      Przytakuję i czekam, aż mam pewność, że jestem sama. Stawiam wtedy sobie puszkę na kolanach. Pierwsze, co dostrzegam, to stary skórzany brelok z logo Volkswagena. Wyjmuję go i pocieram kciukiem emblemat. Patrzę, w których miejscach brelok jest najbardziej zniszczony. Mój dotyk na jej dotyku – nasze opuszki są tej samej wielkości.

      Kiedy wrzucam brelok z powrotem do puszki, upada na kolejne zdjęcie, które przesuwa się na bok. Wyjmuję je, żeby się nie zgięło i już–już mam je odłożyć na miejsce, bo to kolejna rodzinna fotka pstryknięta w dniu mojego przyjścia na świat, kiedy moją uwagę zwraca jedna z twarzy.

      Oczy są takie same i uśmiech. Rysy twarzy mogłabym przypisać zbiegowi okoliczności – tak wielu z nas ma gdzieś na świecie swoich bliźniaków. Ale to laska – laska, którą się podpiera, trzymając mnie na drugiej ręce – nie pozwala mi zająć się kolejną pamiątką.

      Intuicja mi podpowiada, że zdjęcie przedstawia Shawna Stokesa. Znał mnie. On tam był – tamtego dnia. Wstaję i razem z puszką wchodzę do domu. Stawiam ją na blacie w kuchni i w lepszym świetle bacznie przyglądam się fotografii. Im dłużej patrzę, tym większą mam pewność, że to on.

      Po kilku minutach zaczynam krążyć po kuchni, czekając na powrót babci. Mam tylko nadzieję, że to jedna z tych tajemnic, o których wyjawieniu mnie zapewniała.

      ROZDZIAŁ DRUGI

      – Skąd moi rodzice znali Shawna Stokesa?

      Pytanie to zadaję, nim jeszcze Grace zdąży dobrze wejść do domu. Obładowana jest plastikowymi reklamówkami z zakupami i nie widzę jej twarzy, ale wiele mówi mi fakt, że dosłownie zamarła.

      – Czemu Shawn Stokes jest na zdjęciu ze mną i moimi rodzicami? – Moje pytanie po raz drugi zawisa w powietrzu i czekam, aż Grace znowu się zacznie poruszać. Biorę od niej kilka toreb, a ona wchodzi powoli do kuchni.

      Czekam niecierpliwie, gdy tymczasem moja babcia wypakowuje paczki chipsów, chleb, przekąski i inne rzeczy, które kupiła dla mnie i Kyle’a na drogę, i staram się czuć wdzięczność za jej życzliwość, przestępuję jednak niecierpliwie z nogi na nogę, chcąc się jak najszybciej dowiedzieć, co oznacza to zdjęcie. Kiedy bierze się za rozpakowywanie trzeciej torby, wyszarpuję ją z jej rąk.

      – Grace, proszę. – Serce wali mi tak mocno, że aż mi się trzęsą ręce. Wiem, że nie jestem adoptowana. Po odejściu mamy tata wykonał test na ojcostwo, no i widziałam jej zdjęcia w ciąży ze mną. Słyszałam opowieści o wielogodzinnym porodzie. Jestem ich córką… w sensie genetycznym. Ale co w takim razie na naszej rodzinnej fotografii robi Shawn?

      Babcia wysuwa krzesło, siada i gestem pokazuje, abym zrobiła to samo. Po raz pierwszy, odkąd tu przyjechałam, dostrzegam, że jej spojrzenie zatrzymuje się na mojej nodze.

      – To po wypadku na moście? – Jej spojrzenie przeskakuje na moją twarz, czekając na potwierdzenie.

      Kiwam głową.

      – Widziałam w wiadomościach i zadzwoniłam do twojego taty. Parę razy się potem odezwał i dał znać, jak przebiega twoja rekonwalescencja – wyjaśnia.

      – Nauczyłam się z tym żyć. – Wzruszam ramionami. – Pracuję z trenerką… żeby znowu grać. W softball.

      Kąciki jej ust opadają i nagle odczuwam palącą potrzebę bronienia siebie, wyjaśnienia, że dla mnie to nie jest jedynie fajne hobby. Gra to moje życie.

      Opieram się na łokciach i patrzę Grace prosto w oczy.

      – Dobra jestem.

      Kąciki ust babci unoszą się tym razem do góry, a wokół jej oczu pojawiają się kurze łapki.

      – Słyszałam, że bardzo dobra – oświadcza i dłoń leżącą na stole przesuwa w moją stronę.

      Nie jestem przyzwyczajona do takiego okazywania uczuć, ale kiedy jej dłoń zamyka się na mojej, moje palce automatycznie wiedzą, w jaki sposób zareagować. Jej dłoń jest chłodna, skóra miękka, a na wierzchu widać brązowe plamy i niebieską siateczkę żył. Ciekawe, czy tak właśnie pewnego dnia będą wyglądać moje dłonie.

      – Obiecałam opowiedzieć ci o wszystkim, co tylko jestem w stanie, ale są rzeczy, których lepiej może nie ruszać – mówi i nieco mocniej ściska mi dłoń, być może wyczuwając moją chęć ucieczki. Patrzę jej nieugięcie w oczy. Ta część układanki jest zbyt ważna, aby z niej zrezygnować z powodu bólu, jaki może sprawić.

      – Jestem przygotowana – zapewniam.

      Wyciąga drugą rękę, a ja naśladuję jej ruch i odwracam się na krześle tak, że po chwili Grace trzyma obie moje dłonie. To wyjątkowo niewygodna pozycja, ale tak sobie myślę, że bardziej chodzi o nią niż o mnie, oddycham więc głęboko i nie próbuję się odsuwać.

      – Niepotrzebnie włożyłam do puszki to zdjęcie. Nie miałam pojęcia, ale teraz… teraz już za późno. Zresztą może rzeczywiście powinnaś poznać całą historię. Z twojego pytania wnioskuję, że pamiętasz Shawna? – Przechyla głowę, a jej spojrzenie łagodnieje.

      – On jest… – Nie mam pewności, kim on jest. Jest ważny; jest wskazówką. Jest wujkiem Wesa… tak jakby. – Nasza znajomość wydaje się dość dziwna, ale był on opiekunem społecznym chłopaka, o którym wiem, że został adoptowany. Jest także wujkiem tego chłopaka… adoptował go jego brat.

      Kiwa głową, niemal tak, jakby już to wszystko wiedziała.

      – Czy ja zostałam… adoptowana?

      To pytanie brzmi dla mnie samej niedorzecznie, ale czuję ulgę, kiedy w odpowiedzi słyszę śmiech babci. Wypuszczam powstrzymywane powietrze i także śmieję się smutno.

      – Skarbie, nie. Choć może po tym, czego się ode mnie dzisiaj dowiedziałaś, żałujesz, że tak nie jest. – Puszcza moje dłonie i się odsuwa, nie przerywając jednak kontaktu wzrokowego. – Nie… nie jesteś adoptowana. Ale… tych kilka pierwszych lat… one były… trudne.

      Ściągam brwi.

      – Wydaje mi się, że twoja matka sądziła, iż urodzenie ciebie okaże się tym brakującym fragmentem… Że rozwiąże wszystkie jej problemy, położy kres kłótniom z twoim tatą – wyjaśnia.

      Tyle że z wyjątkiem tej ostatniej kłótni nie pamiętam, aby dochodziło między nimi do awantur. Zdarzało się, że słyszałam krzyki. Najczęściej się czymś wtedy zajmowałam albo wychodziłam na podwórko. Unikałam problemu, nie zdając sobie z tego sprawy. Bywały okresy, kiedy spędzali osobno dużo czasu – tata pracował do późna, mama kładła się wcześnie spać. No a czasem w ogóle się do siebie nie odzywali, nawet przez kilka dni z rzędu. W sumie to dobrze im wychodziło udawanie przede mną.

      – Shawn to wasz sąsiad, a przynajmniej był nim do czasu, kiedy miałaś dwa, może trzy latka

Скачать книгу