Korekty. Джонатан Франзен
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Korekty - Джонатан Франзен страница 37
– Czy kontaktujesz się jeszcze z Emile’em? – zapytała.
Denise ustawiała naczynia na suszarce.
– Czasami.
Enid usadowiła się przy stole i wycinała kupony premiowe z czasopism, które wyjęła z torby z logo Nordic Pleasurelines. Porywy wiatru chlustały w szyby strugami deszczu. Alfred siedział na sofie z zamkniętymi oczami.
– Bo wiesz, tak sobie myślę, że nawet gdyby wam się wszystko ułożyło i zostalibyście ze sobą, to przecież Emile zestarzałby się znacznie szybciej od ciebie, a ty nawet sobie nie wyobrażasz, co to znaczy, jaki to ciężar i jaka odpowiedzialność.
– Za dwadzieścia pięć lat Emile będzie młodszy, niż ojciec jest teraz – odparła Denise.
– Czy opowiadałam ci kiedyś o mojej szkolnej przyjaciółce Normie Greene?
– Opowiadasz mi o niej za każdym razem, kiedy się widzimy.
– A więc wiesz, o co chodzi. Norma poznała Floyda Voinovicha, który był dżentelmenem w każdym calu, na dobrze płatnej posadzie, i zakochała się w nim bez pamięci, mimo dzielącej ich różnicy wieku. Zabierał ją do najlepszych lokali, a jedyny problem…
– Mamo…
– Jedyny problem polegał na tym – ciągnęła niezrażona Enid – że był żonaty, ale Norma miała się niczym nie przejmować. To był podobno tymczasowy układ. Floyd twierdził, że popełnił błąd, że jego małżeństwo jest okropne, że nigdy nie kochał żony…
– Mamo.
– …i że zamierza się z nią rozwieść. – Enid przymknęła oczy z gawędziarską rozkoszą. Doskonale zdawała sobie sprawę, że Denise nie podoba się ta historia, ale w życiu jej córki również było mnóstwo rzeczy, które jej, Enid, nie sprawiały najmniejszej przyjemności. – Trwało to latami. Floyda było stać na rzeczy, na które młodszy mężczyzna nie mógłby sobie pozwolić. Norma coraz bardziej przyzwyczajała się do zbytków, a poza tym była w wieku, kiedy dziewczyny łatwo się zakochują. Czy Floyd nie przysięgał, że rozwiedzie się z żoną i ożeni się z nią? Mniej więcej właśnie wtedy wyszłam za twojego ojca i urodziłam Gary’ego. Pamiętam, jak Norma odwiedziła mnie kiedyś i po prostu nie chciała wypuścić go z rąk. Uwielbiała małe dzieci, a ja czułam się okropnie, bo wiedziałam, że od lat spotyka się z Floydem, a on wciąż nie rozwiódł się z żoną. Powtarzałam jej, że nie może czekać w nieskończoność. Starała się z nim zerwać. Spotykała się też z innymi mężczyznami, ale byli młodsi i za mało dojrzali, bo Floyd był od niej starszy o piętnaście lat. Doskonale rozumiem, jak bardzo dojrzałość mężczyzny może się spodobać kobiecie, więc…
– Mamo!
– Tych młodszych mężczyzn nie stać było również na to, żeby zabierać ją do drogich restauracji ani obsypywać ją kwiatami i prezentami, co Floyd czynił zawsze, kiedy traciła do niego cierpliwość, a ci młodsi chcieli zakładać rodziny, a Norma…
– …nie była już taka młoda – dokończyła Denise. – Masz ochotę na deser?
– Chyba wiesz, jak to się skończyło?
– Tak.
– To naprawdę smutna historia, ponieważ Norma…
– Tak, mamo. Wiem.
– Norma znalazła się w…
– Mamo, znam tę historię. Z jakiegoś powodu chyba uważasz, że ma coś wspólnego z moją obecną sytuacją.
– Wcale tak nie myślę. Nie wiem nawet, jak wygląda twoja obecna sytuacja.
– W takim razie dlaczego wciąż powtarzasz mi historię Normy Greene?
– Nie rozumiem, dlaczego cię to irytuje, skoro nie ma nic wspólnego z twoją obecną sytuacją?
– Denerwuje mnie to, że ty myślisz, że ma. Wydaje ci się, że związałam się z żonatym mężczyzną?
Enid nie tylko tak właśnie się wydawało, ale nagle ogarnęła ją taka irytacja i takie zdenerwowanie, że przez chwilę miała problemy z oddychaniem.
– Mógłby… Mógłby wreszcie pozbyć się tych pism! – wykrztusiła wreszcie, uderzając palcami w kolorową stronę.
– Mamo…
– Lepiej o tym nie mówmy. Jak w wojsku: nikt nie pyta, nikt nie odpowiada.
Denise stanęła w kuchennych drzwiach z założonymi rękami i ścierką do naczyń zwiniętą w kulę w prawej dłoni.
– Skąd przyszło ci do głowy, że mam romans z żonatym mężczyzną?
Enid pacnęła kolejną błyszczącą kartkę.
– Gary coś ci powiedział?
Enid z trudem pokręciła głową. Denise wściekłaby się, gdyby się dowiedziała, że Gary ją zdradził, i choć Enid sama często wściekała się na niego za różne rzeczy, to jednak chlubiła się tym, że zawsze dochowuje tajemnic i nie chciała stawiać go w niezręcznej sytuacji. Istotnie, od dawna rozmyślała ze smutkiem nad sytuacją Denise i przez ten czas zdołała nagromadzić w sobie znaczne pokłady gniewu. Prasując, pieląc grządki w ogródku i leżąc w łóżku z szeroko otwartymi oczami, układała sobie w głowie oceny dotyczące niemoralnego stylu życia Denise, które chętnie by wygłosiła w obecności córki. „Nigdy nie będę w stanie zrozumieć ani zaakceptować takiego skrajnie egoistycznego postępowania” i „Wstyd mi, że jestem matką kogoś, kto postępuje w ten sposób” oraz „Denise, w tej sprawie moja sympatia jest zdecydowanie po stronie żony, zdecydowanie!”. Teraz wreszcie nadarzyła się sposobność, ale gdyby Denise nie przyznała się do winy, wówczas cały gniew poszedłby na marne. Gdyby, z drugiej strony, przyznała się do wszystkiego, kto wie, czy nie byłoby rozsądniej zachować milczenie i nie rozpętywać kłótni. Enid potrzebowała Denise w charakterze sojusznika na froncie bożonarodzeniowym, nie chciała też wyruszać w podróż luksusowym statkiem ze świadomością, że jeden syn zniknął w tajemniczych okolicznościach, drugi żywi do niej urazę za to, że zdradziła jego tajemnicę, a córka potwierdziła jej najgorsze podejrzenia. W związku z tym zadała sobie ogromny trud, żeby pokręcić głową i powiedzieć potulnie:
– Skądże znowu. Gary niczego mi nie powiedział.
Denise zmrużyła oczy.
– O czym niczego ci nie powiedział?
– Daj jej spokój, Denise – odezwał się Alfred.
I Denise, która nigdy nie słuchała matki, odwróciła się bez słowa i wróciła do kuchni.
Enid znalazła kupon premiowy na margarynę