FOX. Frederick Forsyth
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу FOX - Frederick Forsyth страница 8
– To nieistotne – warknęła Sue Jennings. – Nie możecie odebrać mi dziecka i go zabić, a właśnie tak by się to skończyło. To wyrok śmierci. Będziemy z wami walczyć nawet przed Sądem Najwyższym.
– Proszę zrozumieć, że nie jestem państwa wrogiem. Być może istnieje sposób, by temu zapobiec. Ale będę potrzebował państwa pomocy. Jeśli jej nie otrzymam, niczego nie zdołam zrobić.
Wyjaśnił Jenningsom sytuację prawną, z którą niedawno zapoznał się na tylnym siedzeniu jaguara. Jeszcze kilka lat wcześniej włamania komputerowe nawet nie były wyszczególnione w brytyjskim kodeksie karnym jako przestępstwo.
Potem prawo się zmieniło, gdy jeden z hakerskich ataków zmusił parlament do działania. Obecnie włamania komputerowe były uznawane za przestępstwo, ale zagrożone najwyżej czterema latami pozbawienia wolności, choć oskarżony, jeśli okazał skruchę i skorzystał z pomocy dobrego prawnika, a przy tym trafił na wyrozumiałego sędziego, mógł nawet uniknąć więzienia. W Stanach Zjednoczonych kary były znacznie surowsze.
Z tego powodu ekstradycja mogła się nie powieść – odmówiono jej już w dwóch przypadkach, ku wielkiemu rozgoryczeniu Amerykanów. Poza tym taka sprawa z pewnością odbije się szerokim echem. Ludzie podejdą do niej emocjonalnie. Któraś z gazet może zorganizować zbiórkę pieniędzy na pokrycie kosztów sądowych i ochronić Jenningsów przed czarnym scenariuszem, którym sir Adrian próbował ich nastraszyć.
Ale oznaczałoby to dwuletnią wojnę okopową z rządem Stanów Zjednoczonych, i to w chwili, gdy międzynarodowy handel, walka z terroryzmem, wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej oraz coraz agresywniejsza postawa Rosji wymagały zjednoczonego frontu anglo-amerykańskiego.
Jenningsowie słuchali w milczeniu. W końcu Harold spytał:
– Czego pan od nas chce?
– Raczej czego potrzebuję. Odrobiny czasu. Jak dotąd prasa nie dowiedziała się o uszkodzeniu amerykańskich systemów bezpieczeństwa. Ale Amerykanie mają nieustępliwych dziennikarzy śledczych, którzy wkrótce to wykryją. Jeśli ta sprawa ujrzy światło dzienne, narobi mnóstwo szumu. Nawet tutaj medialna gorączka sprawi, że państwa rodzina nie będzie miała chwili wytchnienia, a wasze życie zmieni się w piekło. Być może uda nam się tego wszystkiego uniknąć. Potrzebuję tygodnia. Może nawet mniej. Są państwo w stanie mi to zapewnić?
– Ale jak? – spytał Harold Jennings. – Ludzie zauważą, że znikliśmy ze swojego domu.
– Na razie państwa sąsiedzi w Luton są przekonani, że Jenningsowie wybrali się na krótkie wakacje. Panie Jennings, czy mógłby pan skontaktować się ze swoimi wspólnikami i wyjaśnić, że ważne sprawy rodzinne zmusiły pana do natychmiastowego wyjazdu?
Harold skinął głową.
– Pani Jennings, w poniedziałek zaczynają się ferie wielkanocne. Czy może pani skontaktować się ze szkołą i powiedzieć, że Luke się rozchorował, więc on i Marcus opuszczą ostatnie kilka dni przed świętami?
Kolejne skinienie głową.
– A teraz chciałbym porozmawiać z Lukiem.
Sir Adriana zaprowadzono do innego pokoju, gdzie obaj młodzi Jenningsowie byli pochłonięci graniem na smartfonach, które jakimś cudem pozwolono im zatrzymać.
Gdyby sir Adrian oczekiwał, że nastolatek nazywany cyberprzestępcą lub komputerowym maniakiem zrobi na nim imponujące wrażenie, pewnie by się rozczarował. Ale tak się nie stało. Zaimponowała mu właśnie zwyczajność tego chłopaka.
Luke był wysoki, chudy jak tyka, z bujną rozczochraną blond czupryną nad bladą twarzą, która zbyt rzadko oglądała słońce. Cechowała go skrajna nieśmiałość, jak kogoś, kto wycofał się do swojego wnętrza i stamtąd obserwuje wrogi świat. Trudno było uwierzyć, że naprawdę zrobił to, o co go oskarżano.
Ale już pierwsze testy przeprowadzone przez specjalistów z GCHQ wskazywały, że Luke Jennings potrafi w cyberprzestrzeni robić takie rzeczy i odwiedzać takie miejsca, o jakich im się nie śniło. W ich ocenie był albo najbardziej utalentowanym, albo najbardziej niebezpiecznym nastolatkiem na świecie… a może jedno i drugie.
Luke siedział zgarbiony nad smartfonem, całkowicie pochłonięty przez wirtualny świat. Matka objęła go i wyszeptała mu coś do ucha. Oderwał się od telefonu i popatrzył na sir Adriana. Sprawiał wrażenie częściowo przerażonego, a częściowo zadziornego.
Najwyraźniej miał trudności z utrzymywaniem kontaktu wzrokowego z nieznajomymi, a nawet z prowadzeniem z nimi rozmowy. Towarzyskie pogawędki wykraczały poza jego możliwości. Przygotowując się do tego spotkania w drodze z Downing Street do Latimer, Weston wyczytał, że jednym z objawów zespołu Aspergera jest obsesyjna potrzeba porządku, tak by wszystkie przedmioty znajdowały się na ustalonych miejscach, z których nie wolno ich ruszać. Tymczasem w ciągu ostatniego dnia wszystko w świecie Luke’a zmieniło swoje miejsce i patrząc z jego perspektywy, zostało zniszczone. Chłopak przeżył traumę.
Kiedy sir Adrian zaczął rozmawiać z Lukiem, pani Jennings często im przerywała, by wytłumaczyć, co jej syn ma na myśli, i zachęcać go, żeby odpowiadał na pytania. Ale chłopaka interesowało tylko jedno.
W pewnym momencie podniósł wzrok, a wtedy sir Adrian zwrócił uwagę na jego oczy. Były różnego koloru: lewe jasnoorzechowe, a prawe bladoniebieskie. Przypomniał sobie, że podobno to samo miał niedawno zmarły David Bowie.
– Chcę dostać swój komputer – powiedział Luke.
– Luke, jeśli oddam ci twój komputer, będziesz musiał coś mi obiecać. Już nigdy więcej nie włamiesz się do żadnego amerykańskiego systemu. Ani jednego. Obiecasz mi to?
– Ale ich systemy są wadliwe – odrzekł Luke. – Próbowałem im to pokazać.
To był niezwykle ważny aspekt całej sprawy. Chłopak chciał pomóc. Odkrył w cyberprzestrzeni coś, co według niego było niewłaściwe. Coś niedoskonałego. Dlatego przeniknął do samego serca tego czegoś, by ujawnić braki. Tym czymś była baza danych Agencji Bezpieczeństwa Krajowego w Fort Meade w Marylandzie. Luke naprawdę nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo ucierpiały na tym zarówno systemy komputerowe, jak i ego niektórych osób.
– Musisz mi to obiecać, Luke.
– Dobrze, obiecuję. Kiedy mogę go dostać?
– Zobaczę, co da się zrobić.
Weston poszedł do jednego z pustych gabinetów, zamknął za sobą drzwi i skontaktował się z doktorem Hendricksem. Guru z GCHQ już opuścił Luton. Po tym, jak wspólnie ze swoim zespołem dokładnie przetrząsnął poddasze, przewiózł osobisty komputer Luke’a Jenningsa do siedziby Narodowego Centrum Cyberbezpieczeństwa w londyńskiej dzielnicy Victoria. Zawahał się, usłyszawszy prośbę Westona, bo przed sporządzeniem raportu musiał skrupulatnie zbadać komputer i jego zawartość. W końcu powiedział:
– No dobrze. Przerzucę wszystko na inny sprzęt i przekażę