Star Force. Tom 11. Zagubieni. B.V. Larson

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Star Force. Tom 11. Zagubieni - B.V. Larson страница 7

Star Force. Tom 11. Zagubieni - B.V. Larson Star Force

Скачать книгу

wiedzy, jaką wyniosłem z tutejszych badań, z pewnością byłbym w stanie znacznie poprawić i zminiaturyzować ten sprzęt.

      Potarłem czoło.

      – Marvin, już to przerabialiśmy. Stworzenie tych systemów zajęłoby ponad rok, a jeszcze więcej trwałoby namierzenie odpowiedniej asteroidy, bo przecież Nieustraszony ma za małą masę, żeby montować na nim broń grawitacyjną. Nie chcę lecieć do domu drednotem. Jest za wolny i stanowi zbyt duży cel. Poza tym byłby niezwykle podatny na szablony litosów, chyba że znaleźlibyśmy planetoidę z litego metalu. A nie znaleźliśmy, prawda?

      – Nie – przyznał Marvin.

      – Myślę, że grasz na czas. Nie chcesz, żebyśmy odlatywali. Wolałbyś tu siedzieć i całymi dekadami badać Kwadrat.

      Marvin nie odpowiedział. Siedział względnie nieruchomo, co z reguły oznaczało, że czeka na moją reakcję i boi się odezwać.

      – No cóż, przykro mi, ale twoje życzenie się nie spełni. Za parę tygodni odlatujemy. Próby w kosmosie zaczynają się za dziesięć do dwunastu dni, a to znaczy, że musisz tymczasowo zawiesić badania i zrobić dla mnie kilka rzeczy. Zbyt długo odwlekaliśmy sprawdzenie, co leży po drugiej stronie pierścienia.

      – Ale Jastrzębie zakazały nam wysyłania sond, a same nie chcą udzielić żadnych informacji – zaprotestował Marvin.

      Odkąd połowa populacji Jastrzębi uległa zagładzie, mieliśmy z ich rządem kruchy sojusz. Przywódcy wojskowi rozumieli, że pomogliśmy ocalić miliardy istnień, ale cywile, zarówno rządzący, jak i obywatele, uwierzyli w wygodne kłamstwo, że to my pokpiliśmy sprawę. Najwyraźniej każda rasa miała swoje teorie spiskowe. Wcześniej miałem nadzieję, że zawrzemy sojusz z Jastrzębiami, ale teraz mogłem o tym tylko pomarzyć. Szkoda. Ci obcy mieli wiele pozytywnych cech.

      – Brak przyzwolenia jakoś nigdy cię nie powstrzymywał, Marvinie. Poza tym mam zamiar twardo postawić sprawę – powiedziałem. – Pogadam ze starszym dyrektorem Shirrem i złożę mu propozycję nie do odrzucenia.

      – A co to może być? – zapytał zaintrygowany Marvin.

      – Wymiana informacji. Nadal jest kilka technologii, które ich wojsko bardzo chciałoby mieć. Im są silniejsi, tym łatwiej odeprą zagrożenie ze strony litosów.

      – A jeśli odmówi?

      Uśmiechnąłem się.

      – Mam parę innych asów w rękawie. A skoro już tu jesteś, muszę zapytać, czy zamierzasz z nami lecieć.

      Kamery i macki robota poruszyły się bez wyraźnego celu.

      – Jeszcze nie jestem pewien.

      – No to pozwól, że pomogę ci podjąć decyzję. Chcę, żebyś poleciał. Bardzo nam się przydajesz, kiedy akurat nie jesteś wrzodem na dupie. Ale jeśli postanowisz inaczej, pozwalam ci wymontować z Charta mikrofabrykę, a potem masz doprowadzić jednostkę do stanu używalności.

      – Przecież go używam, więc chyba nadaje się do użytku.

      – Nie jako statek. Zresztą teraz prawie nie przypomina statku, prawda? Poza tym miałem na myśli „zadowalający stan techniczny”. To takie wyrażenie, sprawdź sobie w słowniku.

      – Idiomy obniżają moją szybkość przetwarzania informacji.

      – A moją zwiększają – zaripostowałem.

      Nagle do Marvina dotarło znaczenie moich słów.

      – Wymontować fabrykę? Doprowadzić Charta do stanu używalności? – Teraz wszystkie kamery robota przyglądały mi się pod każdym możliwym kątem.

      Pokiwałem głową z udawanym smutkiem.

      – Niestety, tak. To jednostka Sił Gwiezdnych, więc naturalnie zabieramy go ze sobą. Ale nie przejmuj się. Dzięki fabryce zbudujesz sobie nowy statek, choć potrwa to pewnie kilka lat. Aha, i będziesz musiał zrzec się stopnia. Dopilnuję, żeby twój zaległy żołd wpłacono na fundusz powierniczy.

      Miałem nadzieję, że te argumenty przekonają go do zabrania się z nami. Marvin bywał nieprzewidywalny, ale potrafił przeważyć szalę zwycięstwa w beznadziejnej sytuacji.

      – Chyba muszę przeanalizować te informacje.

      – Nie spiesz się, ale tak czy inaczej, potrzebuję twojej pomocy w przygotowaniach do startu. Gdy odlecimy, ruszymy ostro bez oglądania się za siebie. – Rozejrzałem się po sali, a potem uderzyłem dłonią w stół. – Koniec zebrania. Widzimy się za tydzień, Marvinie.

      Rozdział 3

      Nagranie ani trochę nie zbliżyło mnie do odpowiedzi na palące pytania o Marvina i Kwadrat, ale przypomniało o czymś, co wyleciało mi z głowy w ostatnich dniach poszukiwań. Wrzuciłem pustą butelkę do wlotu układu recyklingowego, wpadłem na chwilę do mesy na szybki lunch, a potem udałem się na mostek.

      Podczas rozbudowy Nieustraszonego kazałem umieścić tuż przy mostku niewielkie pomieszczenie – miejsce, gdzie oficer dyżurny może odbyć prywatną rozmowę, będąc jednocześnie cały czas pod ręką. Pomachałem do Bradleya, po czym wślizgnąłem się tam, zamknąłem drzwi i usiadłem przed ekranem.

      – Nieustraszony, połącz mnie ze starszym dyrektorem Shirrem.

      Shirr był łącznikiem przydzielonym mi przez wojsko Jastrzębi. Całkiem przyzwoity facet. Z nikim innym nie rozmawiałem, odkąd pokonałem w pojedynku admirała Kleeda, gdy ten wtargnął na pokład Nieustraszonego, żeby wykraść nam fabrykę. Niezależnie od tego, gdzie kierowaliśmy transmisję, albo otrzymywaliśmy automatyczną odpowiedź, albo zgłaszał się Shirr.

      Tym razem otrzymałem od komputera odpowiedź, że moja prośba o rozmowę zostanie przekazana dalej i Shirr sam się do mnie odezwie. Bez cienia wątp­liwości dla jastrzębiego rządu byłem persona non grata. Stare przysłowie, że „żaden dobry uczynek nie pozostanie bez kary”, obowiązywało również w kosmosie.

      Gdy wróciłem na mostek, Bradley dał znak, żebym podszedł.

      – Sir, skierował pan nasz sprzęt komunikacyjny na planetę Jastrzębi?

      Zmarszczyłem brwi. Nie przywykłem do tego, że ktoś poddaje ocenie moje działania.

      – Tak – odpowiedziałem sztywno.

      – Zmiana kierunku wpłynęła również na czujniki dalekiego zasięgu. Wykryliśmy w sporej odległości nowy kontakt. Jednostkę lecącą w stronę Orna-3.

      Była to bardziej oddalona z dwóch głównych kolonii Jastrzębi. Orn-1 był ich rodzinną planetą.

      – O jakiej jednostce mowa?

      – Wygląda na transport wojskowy. Lekkie uzbrojenie. Nie stwarza zagrożenia, o ile będziemy mieć oczy szeroko otwarte.

      – Ile zostało czasu?

      –

Скачать книгу