Neverland. Maxime Chattam

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Neverland - Maxime Chattam страница 12

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Neverland - Maxime Chattam

Скачать книгу

o to chodzi. Jeśli Ggl wejdzie do świata duchów, nasz świat zapłonie. Więc gdyby wszedł między umarłych, to myślę, że byśmy to już odczuli. Wszystkie kościoły, świątynie, meczety i synagogi na świecie stanęłyby w ogniu i kto wie, może cały nasz świat by płonął! Nie, to musi być coś innego.

      – A jeśli rzecz dotyczy tylko tego kościoła?

      Matt z wahaniem pokiwał głową.

      – Mam nadzieję – powiedział cicho, niemal pobożnie.

      Wracali nawą środkową, otoczeni żółtym blaskiem lampki sztormowej, gdy nagle biały błysk oświetlił całą nawę, aż od chóru. Matt się odwrócił.

      – Są! – zawołał, chociaż niczego nie poczuł ani nie zobaczył.

      Kolejny błysk ich oślepił i wszystkie Biblie zaczęły się poruszać. Strony przewracały się bardzo szybko.

      Matt wiedział, co będzie dalej. Z każdej strony zaczęły unosić się szepty, tajemniczy szmer, który fascynował. Najpierw setki, potem tysiące głosów wypowiadające się w swoich językach.

      Następnie kartki, które przewracały się we wszystkich Bibliach, zatrzymały się w tym samym momencie. I wtedy z każdej książki dobiegł przeraźliwy krzyk. Wycie konających wspólnie tysięcy osób.

      Gehenna zmarłych rozbrzmiewała w kościele, jej echo odbijało się od ścian oraz kolumn i wzlatywało ku rozświetlonym witrażom.

      Matt i Lily zatkali uszy palcami, żeby nie oszaleć w tym nieznośnym zgiełku. Zataczając się, dotarli do wyjścia i pędem oddalili się od kościoła. Jednak krzyki duchów rozchodziły się po całym lesie, jakby chciały zaznaczyć, że nie istnieje już na świecie żadne sanktuarium ani dla żywych, ani nawet dla umarłych.

      7

      Zawsze można upaść jeszcze niżej

      Klatka z tyłu wozu podskakiwała na każdej dziurze, zmuszając znajdujących się w środku do chwycenia za pręty, tak aby co chwila nie uderzali o siebie nawzajem.

      Amber siedziała skulona, obejmując rękoma nogi. Przez dwa dni myślała, że umrze. Zrozpaczona, bez jakiejkolwiek ochoty do życia, obojętnie patrzyła na przesuwający się przed jej oczyma krajobraz. Wieczorny posiłek zjadła tylko dlatego, że Ti’an ją do tego zmusił. Miedziana obroża, którą miała zaciśniętą na szyi, zabiła ją psychicznie.

      A przecież była to zwykła, błyszcząca taśma, zamknięta na szyi za pomocą niewielkiej kłódki. Jednak miała olbrzymią moc. Całkowicie zlikwidowała przeobrażenie Amber. I, co gorsza, stłumiła także energię Jądra Ziemi. Amber nie czuła już w sobie nic, żadnego wewnętrznego ciepła.

      Wszyscy Piotrusie mieli założone obroże, które unicestwiały ich odmienność. Żołnierze Pokiereszowanego wsadzili ich do klatek rozmieszczonych na trzech wozach i eskortowani przez dziesięciu ludzi, w tym sześciu jeźdźców, opuścili fortecę Krama.

      Trzeciego dnia podróży rano Amber obudziła się z dziwnym wrażeniem, że czuje w swoich trzewiach żywe włókna, delikatne i powolne ruchy pomiędzy narządami wewnętrznymi. Było to bardzo dziwne odczucie, które powtórzyło się wielokrotnie, po czym nasiliło się około południa.

      – Co ci dolega? – zapytał Ti’an, widząc, że trzyma się za brzuch.

      ChloroPiotrusiofil miał wyschnięte wargi i wyglądał na wycieńczonego. Zieleń jego oczu nie błyszczała już tak intensywnie jak kiedyś.

      – Coś się dzieje w moim ciele! Czuję w środku jakieś ruchy, w brzuchu. Najpierw przypominało to bąbelki, a teraz jest silniejsze, jak trzepot skrzydeł motyli!

      Ti’an wytrzeszczył oczy.

      – Jesteś… jesteś w ciąży? – spytał zaskoczony.

      – Nie! Oczywiście, że nie jestem!

      – A jednak to przypomina ruchy dziecka…

      – To niemożliwe! Ti’an, to niemożliwe. Ja nigdy… To nie to.

      – Więc co?

      Usiedli bliżej siebie, by porozmawiać szeptem, nie zwracając przy tym uwagi prowadzącego wóz mężczyzny lub krążących wokół nich jeźdźców. Pozostali Piotrusie w klatce drzemali.

      – Myślę, że to Jądro Ziemi. Nie jest martwe ani nawet uśpione. Sądzę, że ta obroża pozbawia mnie tylko kontaktu z nim.

      – Dlaczego więc znowu je czujesz?

      – Może przyzwyczajam się do obroży albo jej moc maleje…

      – Sądzisz, że mogłabyś ożywić Jądro Ziemi i użyć go, aby nas uwolnić?

      – Nie, do tego jeszcze daleko. To tylko odczucia fizyczne, bez żadnej więzi energetycznej, ale jestem pełna nadziei. Za kilka dni sytuacja może się rozwinąć.

      Na twarzy Ti’ana zarysowało się coś na kształt uśmiechu.

      Tego samego wieczoru, kiedy wozy zatrzymały się na noc, Amber odzyskała po części swoją stanowczość. W czasie, gdy jedna grupa mężczyzn zbierała drewno na ognisko, pozostali zajmowali się końmi. Trzymając się prętów, Amber podeszła w kąt klatki i zobaczyła pochylonego do przodu jeźdźca, który czyścił kopyta swego wierzchowca.

      – Gdzie jesteśmy? – zapytała cienkim głosikiem.

      – Nadal w księstwie maestera Craina.

      – A dokąd jedziemy?

      – Do Brązowego Miasta.

      – Co z nami zrobicie?

      Żołnierz wyprostował się, stając naprzeciw Amber. Pocił się pod zbroją i zdjął hełm, żeby wytrzeć czoło.

      – A jak myślisz? – powiedział bez cienia okrucieństwa, co było u Ozyjczyków rzadkością.

      – Zostaniemy niewolnikami?

      Mężczyzna wydął z podziwu wargi i spojrzał na dziewczynę z odrobiną czułości. Amber poczuła się zbita z tropu. Od czasu, gdy znalazła się w Europie, po raz pierwszy jakiś dorosły okazał jej trochę współczucia.

      – Jesteś bystra – przyznał. – Będziesz dobrą służącą.

      Przełożył przez kraty drżącą z podniecenia dłoń i położył jej na udzie. Amber podskoczyła.

      – I nie tylko – dodał z pożądliwym uśmiechem.

      Wystraszona dziewczyna odsunęła się do tyłu. Mężczyzna zachichotał, po czym wrócił do konia.

      – W każdym razie mnie na ciebie nie stać! Jesteś tak piękna, że kupi cię sam maester z Brązowego Miasta!

      Przez

Скачать книгу