.
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу - страница 26
– Jest sposób – westchnęła. – Użyj dzieci, to jego słaby punkt.
– Dobry pomysł – ucieszyła się.
– To nie jest dobry pomysł. – Barbara była zła na córkę za ten entuzjazm. Uważała, że dzieci nie powinny być w to zamieszane. – Ale to jedyny sposób.
– Czy jak on się z nią rozstanie, to już całkiem będzie przegrany i będzie robił to, co ja chcę? – zapytała.
Matka rozłożyła karty i po chwili pokręciła przecząco głową.
– Twoje małżeństwo jest skończone – powiedziała. – Możesz rozdzielić go z tą dziewczyną i zniszczyć mu życie, ale on i tak z tobą nie zostanie. Wyjedzie gdzieś daleko i prawdopodobnie nigdy już nie wróci.
– No i dobrze – wzruszyła ramionami. – W takim razie niech tylko zostawi mi swoje mieszkanie, samochód i inne wartościowe gadżety. Złożę pozew o rozwód i alimenty, przeprowadzę to bez niego i będzie mi płacił fundusz alimentacyjny. W sumie co za różnica, skąd będę miała pieniądze, najważniejsze, że będą.
Nie jestem przekonana czy wszystko ci zostawi – powiedziała matka z powątpiewaniem.
– Więc zrób tak, żeby zostawił – odpowiedziała Elwira. – Może przepisać to na dzieci, wszystko mi jedno.
– Twoim zadaniem jest wzbudzić w nim poczucie winy, im będzie większe, tym większa jest szansa na powodzenie całego przedsięwzięcia.
– Jak myślisz, ile to może potrwać?
– Parę miesięcy – odpowiedziała. – Wymaga to czasu i przygotowania odpowiedniego gruntu. Jeżeli zrobimy to za wcześnie i oni nie będą wystarczająco osłabieni, nie rozstaną się, bo miłość przyciągnie ich do siebie.
– Aha, rozumiem. – Miała do matki w tej kwestii pełne zaufanie. – Czyli co ja mam teraz zrobić? – zapytała rzeczowo.
– Dowiedz się o ich związku jak najwięcej i zacznij urabiać dzieciaki, żeby chciały spędzać z nim coraz więcej czasu. Aha i zdobądź to zdjęcie, najlepiej, żeby razem na nim byli.
Elwira wywróciła oczami.
– A niby jak mam to zrobić?
– Rusz głową, to jest twoja sprawa, ja tylko ci pomagam i to bez entuzjazmu. Uważam, że powinnaś już mu odpuścić i tak zniszczyłaś mu kawał życia. Zobaczysz, że spotkamy się w piekle.
Elwira zaśmiała się.
– I tak do nieba bym nie poszła, mam lęk wysokości.
Matka pokręciła głową z dezaprobatą.
– Jak chcesz, ja już i tak jestem przegrana, a to co robię, robię na twoją wyraźną prośbę. Jesteś bardzo mściwa i nie rozumiem, dlaczego aż tak go nienawidzisz.
– Mam swoje powody – odpowiedziała krótko. – Najtrudniejsze chyba będzie dla mnie wytrzymać jego obecność w domu przez te kilka miesięcy – westchnęła.
– I nie możesz go do tego zniechęcać, a wręcz przeciwnie. – Na twarzy Barbary pojawił się złośliwy uśmieszek.
– To wcale nie jest śmieszne – mruknęła Elwira. – A co ty będziesz w tym czasie robiła?
– Zaraz ustawię tarota na ich rozstanie i zostawię go w kręgu świec. Przy okazji jak będziesz do mnie jechała, to kup mi czarne, długie świece, będą mi potrzebne w dużych ilościach.
Gdy zdobędziesz zdjęcie, to też je przywieź, ale z tym nie musisz się spieszyć, to może być nawet za miesiąc. . .
– A może być za dwa? – przerwała jej Elwira.
Matka spojrzała na nią zaskoczona.
– Pewnie w lipcu zabierze tę małą kurewkę do Ustki, mogłabym tam kogoś podesłać, zrobiłby zdjęcia i może czegoś się o nich dowiedział.
– No dobra, tylko to nie może być nikt, kogo on zna. Nie traktuj go pobłażliwie, to bardzo silny i inteligentny przeciwnik. Energie jakie przy nim stoją są naprawdę z wysokiej półki.
Rozpętujesz walkę na śmierć i życie.
– To znaczy, że ktoś może umrzeć? – dopytywała się Elwira.
– Nie umiem ci powiedzieć jak to się skończy – odpowiedziała poważnie Barbara patrząc jej w oczy. – Ja nie boję się śmierci i jestem na nią gotowa.
– Mamo, nie mów tak, nie strasz mnie. – Elwira dostała gęsiej skórki.
– To nie są żarty, wiesz o tym. Jeszcze możesz się wycofać.
Dając mu wolność możesz zyskać więcej.
– Chcę go zniszczyć – odpowiedziała Elwira z zaciętą miną.
– Twoja wola – westchnęła matka i rozłożyła bezradnie ręce. – Idź już, wracaj do dzieci i weź dla nich cukierki. – Podeszła do barku i wyciągnęła dwie paczki żelków.
– Rozpieszczasz je. – Uśmiechnęła się.
– To moje wnuki. – Wzruszyła ramionami. – Taka jest rola babci.
– Dzięki mamo, za wszystko. – Elwira podeszła do Barbary i pocałowała ją w policzek.
– Aha, jeszcze jedno. – Barbara zatrzymała Elwirę w drzwiach. – Kiedy on ma urodziny?
– Za tydzień – odpowiedziała zdziwiona. – A dlaczego pytasz?
– To bardzo dobrze. Teraz jest najbardziej osłabiony i magia zadziała najlepiej, ale to dopiero początek. Po jego urodzinach zobaczymy pierwszy rezultat. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem proces rozłączania się rozpocznie.
– Przyjadę za tydzień, to zobaczymy – powiedziała Elwira.
– Przyjedź za dwa tygodnie, postawimy karty – powiedziała Barbara zamykając za córką drzwi.
Rozdział 5
Piotr obudził się w takiej samej pozycji w jakiej zasnął, mocno przytulony do Agaty. Spojrzał na zegarek, była jedenasta. Poruszył się i chciał zabrać rękę z dłoni Agaty, ale ścisnęła ją mocniej i przebudziła się.
– Dzień dobry. – Pocałowała go w rękę i odwróciła się do niego.
– Dzień dobry śpioszku. – Uśmiechnął się i pocałował ją w usta.
Przytuliła