Fundacja. Isaac Asimov

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Fundacja - Isaac Asimov страница 18

Автор:
Серия:
Издательство:
Fundacja - Isaac Asimov s-f

Скачать книгу

chwilę i w końcu powiedział z uśmiechem, który – miał nadzieję – wyglądał na niewymuszony:

      – Może przyjść taki moment, że poprosi mnie pani, żebym spróbował coś zrobić. Postąpię wtedy tak, jak uznam za stosowne, ale będę pamiętał ostatnie dwa dni.

      Burmistrz Branno westchnęła.

      – Niech mi pan oszczędzi słuchania melodramatycznych przemówień. Jeśli taki moment nadejdzie, to trudno, ale na razie nie proszę o nic.

      Rozdział IV

      Przestrzeń

      14

      Statek wyglądał jeszcze okazalej, niż Trevize spodziewał się na podstawie tego, co zapamiętał z krzykliwej reklamy towarzyszącej wprowadzeniu krążowników nowej generacji.

      To nie jego rozmiary wywierały takie wrażenie, bo był raczej mały. Przy jego projektowaniu brano pod uwagę szybkość i zwrotność, to, że będzie miał całkowicie grawitacyjny napęd, a przede wszystkim fakt, że zostanie wyposażony w najnowocześniejsze komputery. Duże rozmiary byłyby nie tylko zbyteczne, ale nawet utrudniałyby osiągnięcie założonego celu.

      Podziw budziło urządzenie pozwalające jednej osobie kierować statkiem lepiej, niż było to możliwe w przypadku tradycyjnych krążowników, których załoga musiała liczyć co najmniej dwanaście osób. Jeśli na pokładzie była jeszcze jedna lub dwie osoby dla zmiany wachty, krążownik kieszonkowy mógł pokonać całą flotyllę znacznie większych jednostek nie pochodzących z Fundacji. W dodatku mógł prześcignąć każdy z istniejących typów statków.

      Jego kształt był doskonały – nie było ani jednej zbytecznej linii czy krzywizny, i to zarówno zewnątrz, jak i wewnątrz. Każdy metr sześcienny wnętrza został wykorzystany do maksimum, tak że – paradoksalnie – wydawało się ono bardzo przestronne. Nic z tego, co burmistrz Branno mówiła o znaczeniu jego misji, nie wywarło na Trevizem takiego wrażenia jak statek, na którym miał w nią wyruszyć.

      Żelazna Branno, pomyślał ze smutkiem, wpakowała go w niebezpieczne przedsięwzięcie o nadzwyczajnym znaczeniu. Na pewno nie zgodziłby się na nie tak łatwo, gdyby nie ułożyła wszystkiego tak, że zapragnął jej pokazać, na co go stać.

      Jeśli chodzi o Pelorata, to nie posiadał się z zachwytu.

      – Czy uwierzyłby pan – rzekł, dotykając delikatnie palcem kadłuba, zanim wszedł do środka – że nigdy jeszcze nie znalazłem się tak blisko statku kosmicznego?

      – Skoro pan tak mówi, profesorze, to oczywiście wierzę, ale jak się panu udało tego dokonać?

      – Szczerze mówiąc, drogi przy… to znaczy, drogi panie Trevize, sam nie wiem. Przypuszczam, że to dlatego, że byłem całkowicie pochłonięty badaniami. Wie pan, jeśli ktoś ma w domu naprawdę dobry komputer, który może się połączyć z każdym innym komputerem w dowolnym miejscu Galaktyki, to nie musi się ruszać z miejsca… Jakoś zawsze mi się wydawało, że statki kosmiczne są większe niż ten tutaj.

      – Ten model jest mały, ale i tak znacznie przestronniejszy niż jakikolwiek inny statek o tych rozmiarach.

      – Jak to możliwe? Żartuje sobie pan z mojej niewiedzy.

      – Ależ nie. Mówię poważnie. To jeden z pierwszych statków, które poruszają się całkowicie na zasadzie grawitacji.

      – Co to znaczy? Ale, proszę, niech mi pan nic nie wyjaśnia, jeśli to wymaga dobrej znajomości fizyki. Uwierzę panu na słowo, tak jak pan wczoraj mnie w sprawie jednego rodzaju ludzkiego i jednego miejsca pochodzenia.

      – Spróbujmy, profesorze. Przez tysiące lat lotów kosmicznych korzystaliśmy z silników o napędzie chemicznym, jonowym i hiperjądrowym. Były to ogromne urządzenia. Flota starego Imperium posiadała pięćsetmetrowe statki, na których przestrzeń dla załogi była wielkości małego mieszkania. Na szczęście, na skutek braku zasobów naturalnych, w ciągu stuleci Fundacja wyspecjalizowała się w miniaturyzacji. Ten statek jest jej szczytowym osiągnięciem. Została tu wykorzystana siła antygrawitacji, a urządzenie, które do tego służy, nie zajmuje w ogóle miejsca i jest wbudowane w kadłub. Gdyby nie fakt, że nadal potrzebujemy hiperjądrowych…

      W tym momencie podszedł do nich strażnik w mundurze Urzędu Bezpieczeństwa.

      – Musicie wsiadać, panowie – oświadczył.

      Niebo już pojaśniało, chociaż było jeszcze pół godziny do wschodu słońca.

      Trevize rozejrzał się.

      – Czy załadowano mój bagaż?

      – Tak, panie radny. Przekona się pan, że statek został całkowicie wyposażony.

      – Pewnie w odzież, która na mnie nie pasuje albo nie jest w moim guście.

      Strażnik niespodziewanie uśmiechnął się.

      – Myślę, że pasuje – powiedział. – Pani burmistrz zagnała nas do pracy po godzinach. Pracowaliśmy bez przerwy ostatnie trzydzieści albo i czterdzieści godzin i dobraliśmy dokładnie takie rzeczy, jak pan miał. Pieniądze nie grały roli. Słuchajcie – rozejrzał się, aby się upewnić, czy nikt nie widzi jego nagłego spoufalania się z eskortowanymi – macie szczęście. To najlepszy statek w Galaktyce. Kompletnie wyposażony, tylko bez uzbrojenia. Pływacie jak pączki w maśle.

      – Pewnie w zjełczałym – odparł Trevize. – No, profesorze, jest pan gotów?

      – Teraz tak – rzekł Pelorat, unosząc kwadratową płytkę o boku długości około dwudziestu centymetrów i chowając ją do srebrzystej plastikowej koperty.

      Trevize uświadomił sobie nagle, że historyk nie rozstawał się z tym przedmiotem od chwili, kiedy wyjechali z jego domu, przekładał go z ręki do ręki i nigdy nie odkładał, nawet gdy zatrzymali się, aby zjeść szybkie śniadanie.

      – Co to takiego, profesorze?

      – Moja biblioteka. Jest skatalogowana według tematów i miejsc pochodzenia książek i naniosłem ją całą na jedną płytkę. Jeśli pan uważa, że ten statek to cudo, to co pan powie o tej płytce? Cała biblioteka! Wszystko, co zebrałem. Cudowne! Cudowne!

      – Tak – rzekł Trevize – pływamy jak pączki w maśle.

      15

      Trevize wpadł w prawdziwy zachwyt na widok wnętrza statku. Przestrzeń fantastycznie wykorzystano. Był tam magazyn z zapasami żywności, ubrań, filmów i gier. Były pokój do ćwiczeń gimnastycznych, salon i dwie prawie identyczne sypialnie.

      – Ta musi być pańska, profesorze – powiedział Trevize. – W każdym razie jest tu czytnik FX.

      – Dobrze – rzekł Pelorat z zadowoleniem. – Co za osioł ze mnie, że tak unikałem podróży kosmicznych. Mógłbym tutaj żyć całkiem wygodnie, mój drogi Trevize.

      – Jest przestronniej, niż myślałem – stwierdził Trevize

Скачать книгу