Fundacja. Isaac Asimov

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Fundacja - Isaac Asimov страница 16

Автор:
Серия:
Издательство:
Fundacja - Isaac Asimov s-f

Скачать книгу

– mówiła dalej Branno – ale z racji mego urzędu jestem zmuszona wziąć taką możliwość pod uwagę. Pozwoli pan, że raz jeszcze spytam, czy wie pan o czymś, co mogłoby nam wskazać, gdzie jego zdaniem mieści się Druga Fundacja i dokąd mógłby się udać.

      – Nie wiem.

      – Nigdy o niczym nie napomykał?

      – Nie, oczywiście, że nie.

      – Nigdy? Niech się pan tak nie spieszy z odpowiedzią. Proszę pomyśleć. Nigdy?

      – Nigdy – rzekł stanowczo Compor.

      – Nie robił żadnych aluzji? Nie dowcipkował na ten temat? A może rysował czy pisał coś machinalnie? Może zamyślał się w chwilach, które teraz, kiedy pan do nich wróci pamięcią, okażą się znaczące?

      – Nic z tych rzeczy. Mówię pani, że te jego rojenia na temat Drugiej Fundacji są zupełnie mgliste. Wie pani o tym i traci pani tylko niepotrzebnie czas i zdrowie, zajmując się tym.

      – Czy pan przypadkiem nie zmienił nagle frontu i nie broni przyjaciela, którego mi pan wydał?

      – Nie – odparł Compor. – Wydałem go w pani ręce, bo tak nakazywał mi patriotyzm. Nie widzę żadnego powodu, żebym musiał tego żałować albo zmienić swój stosunek do tej sprawy.

      – A zatem nie potrafi mi pan dać żadnej wskazówki co do tego, gdzie on się może udać, skoro tylko dostanie statek?

      – Jak już powiedziałem…

      – Jednak, panie radny – tu zmarszczki na twarzy Marli Branno ułożyły się tak, by nadać jej wyraz zadumy – chciałabym wiedzieć, dokąd poleci.

      – Myślę, że w takim razie powinna pani umieścić na jego statku hiperprzekaźnik.

      – Pomyślałam o tym, panie radny. Trevize jest jednak podejrzliwy i obawiam się, że odkryje nadajnik, choćbyśmy nie wiem jak przemyślnie go ukryli. Oczywiście można by go zainstalować w taki sposób, żeby nie dało się go usunąć, nie uszkadzając przy tym statku, co zmusiłoby go do zostawienia nadajnika na miejscu…

      – Znakomity pomysł.

      – Tylko że – podjęła Branno – w takiej sytuacji czułby się kontrolowany i mógłby nie polecieć tam, gdzie by poleciał, gdyby czuł się wolny i nieskrępowany. Wiedza, którą bym wtedy zdobyła, byłaby dla mnie bezwartościowa.

      – Wygląda na to, że w tej sytuacji nie może się pani dowiedzieć, dokąd poleci.

      – Mogę, bo mam zamiar użyć bardzo prymitywnych środków. Osoba, która spodziewa się bardzo wyrafinowanych metod i nastawia się na obronę przed nimi, raczej nie pomyśli o metodach prymitywnych… Myślę o tym, żeby posłać kogoś, kto będzie go śledził.

      – Śledził?

      – Tak. Inny pilot w innym statku. Zaskoczyło to pana, co? On byłby równie zaskoczony. Może nie pomyśli o tym, żeby przebadać przestrzeń i sprawdzić, czy nie towarzyszy mu jakaś masa, w każdym razie postaramy się, żeby jego statek nie był wyposażony w urządzenia do wykrywania masy.

      – Pani burmistrz – rzekł Compor – pozostaję z całym szacunkiem, ale muszę zwrócić pani uwagę na fakt, że nie jest pani ekspertem w sprawach lotów kosmicznych. Posłać jeden statek za drugim, żeby go śledził… – tego się nigdy nie robi, bo to po prostu niemożliwe. Trevize ucieknie przy okazji pierwszego skoku przez nadprzestrzeń. Nawet jeśli nie będzie wiedział, że ktoś za nim leci, to i tak pierwszy skok będzie skokiem w wolność. Jeśli nie będzie miał na pokładzie hiperprzekaźnika, nie będzie go można wyśledzić.

      – Przyznaję, że nie mam doświadczenia w tych sprawach. W przeciwieństwie do pana i Trevizego nie zostałam przeszkolona w zakresie lotów kosmicznych. Niemniej jednak wiem od swoich doradców, którzy przeszli takie przeszkolenie, że jeśli obserwuje się statek bezpośrednio przed skokiem, to jego prędkość, przyspieszenie oraz kierunek lotu pozwalają, choć w przybliżeniu, odgadnąć, jaki to będzie skok. Jeśli się ma przy tym dobry komputer i umiejętność trafnego przewidywania, można powtórzyć ten skok na tyle dokładnie, żeby podjąć trop, szczególnie kiedy dysponuje się też dobrym detektorem masy.

      – To się może udać raz – zaprotestował energicznie Compor – nawet dwa razy, jeśli ma się szczęście, ale na tym koniec. Nie można polegać na takich metodach.

      – My być może możemy… Panie radny, pan w swoim czasie brał udział w wyścigach w nadprzestrzeni. Jak pan widzi, dużo wiemy o panu. Jest pan znakomitym pilotem, a jeśli chodzi o ściganie rywala w czasie skoku, dokonywał pan zdumiewających rzeczy.

      Compor wytrzeszczył oczy. Prawie zwinął się na krześle.

      – Wtedy byłem na studiach. Teraz jestem starszy.

      – Nie jest pan taki stary. Nie ma pan jeszcze trzydziestu pięciu lat. W związku z tym, to pan będzie śledził Trevizego, panie radny. Poleci pan za nim, tam gdzie i on, i prześle pan mi meldunek o tym. Wyleci pan zaraz po nim, a on rusza za kilka godzin. Jeśli pan odmówi, zostanie pan oskarżony o zdradę i uwięziony. Jeśli weźmie pan statek, który panu dostarczę, i nie poleci za Trevizem, to nie musi pan zawracać sobie głowy powrotem. Zostanie pan zestrzelony, jeśli spróbuje pan wrócić.

      Compor poderwał się na równe nogi.

      – Mam swoje życie! Mam pracę! Żonę! Nie mogę tego wszystkiego zostawić.

      – Będzie pan musiał. Ci z nas, którzy wybrali służbę Fundacji, muszą być zawsze gotowi służyć jej w razie potrzeby, nawet jeśli jest to niewygodne i długo trwa.

      – Oczywiście moja żona leci ze mną.

      – Ma mnie pan za idiotkę? Oczywiście zostaje tutaj.

      – W charakterze zakładniczki?

      – Jeśli pan chce tak to nazwać. Osobiście wolę stwierdzenie, że pańska misja jest bardzo niebezpieczna, i z dobroci serca pragnę, aby została tu, gdzie nic jej nie grozi… Zresztą rzecz nie podlega dyskusji. Jest pan aresztowany, tak jak Trevize, i pewna jestem, że rozumie pan, iż muszę działać szybko… zanim zniknie euforia, która teraz przepełnia mieszkańców Terminusa. Obawiam się, że moja gwiazda zacznie wkrótce gasnąć.

      12

      – Nie patyczkowała się z nim pani – powiedział Kodell.

      – A niby dlaczego miałabym się patyczkować? – odparła pogardliwie pani burmistrz. – Zdradził przyjaciela.

      – To było dla nas korzystne.

      – Tak, tym razem. Ale następna zdrada mogłaby już nie być korzystna.

      – A dlaczego miałaby być następna?

      – Proszę nie udawać durnia, Liono – odparła ze zniecierpliwieniem Branno. – Nie można ufać komuś, kto już raz pokazał, że potrafi prowadzić podwójną grę, bo w każdej

Скачать книгу