Opcja niemiecka. Piotr Zychowicz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Opcja niemiecka - Piotr Zychowicz страница 8

Opcja niemiecka - Piotr Zychowicz Historia

Скачать книгу

dniach wojny rzeczywiście zdarzały się zabójstwa Niemców. A zdjęcia ofiar, które pokazano Hitlerowi, były szokujące. „Naród polski utracił prawo do samookreślenia na skutek okrucieństw popełnionych we wrześniu na osobach narodowości niemieckiej i raz na zawsze znikł z mapy krajów europejskich” – referował poglądy wodza Ribbentrop.

      • Wspomniany osobisty uraz Hitlera do Polaków spowodowany odrzuceniem przez Józefa Becka propozycji wspólnej krucjaty przeciwko bolszewizmowi. Uraz ten pogłębiło to, co Hitler zobaczył w Polsce podczas triumfalnego objazdu po terytorium pokonanego sąsiada. Jako fanatyczny antysemita nie mógł znieść widoku biednych żydowskich miasteczek rozsianych po całym podbitym kraju.

      Opinia Hitlera o Polakach jest miażdżąca – zapisał w swoich pamiętnikach Joseph Goebbels. – Są całkowicie otępiali i amorficzni. Brud wśród Polaków jest niewyobrażalny, również ich możliwości rozumowania są równe zeru. Na Polaków działa jedynie przemoc. Są przy tym tak głupi, że nie skutkują wobec nich żadne argumenty. Właśnie w Polsce zaczyna się Azja. Kultura tego narodu jest poniżej wszelkiej krytyki. Cienki nalot kultury posiada jedynie warstwa szlachecka. Jest ona duszą oporu przeciwko nam i dlatego musi zostać usunięta.

      W efekcie, gdy jesienią 1939 roku Hans von Moltke przedłożył niemieckiemu dyktatorowi memoriał, w którym poddał zdecydowanej krytyce zbrodniczą politykę wprowadzoną w Generalnym Gubernatorstwie, Führer ordynarnie zwymyślał zacnego dyplomatę. Był bowiem „rozwścieczony na Polskę i wpadał w furię na najmniejszą sugestię o oszczędzeniu Polaków”. Niestety to właśnie do niego w III Rzeszy zawsze należało ostatnie słowo.

      Rozdział 5

      ONR u boku Rzeszy

      Jest październik 1939 roku. Niemieckie wojska zaledwie przed kilkoma tygodniami wkroczyły do Warszawy. Miasto, które przetrwało ciężkie oblężenie, wygląda fatalnie. Bomby lotnicze obróciły wiele budynków w gruzy, infrastruktura jest zrujnowana, trwają ekshumacje poległych obrońców stolicy pochowanych pospiesznie na prowizorycznych cmentarzach. Na ulicach roi się od niemieckich żołnierzy i żandarmów. Rozpoczyna się koszmar okupacji.

      Tymczasem w obszernym mieszkaniu w czteropiętrowej kamienicy przy ulicy Mazowieckiej numer 7 dzieją się dziwne rzeczy. Jeszcze niedawno lokum to należało do wybitnego polskiego poety Juliana Tuwima. Właściciel uciekł jednak do Francji, a teraz na jego kanapach, fotelach i krzesłach siedzą młodzi Polacy i kilku niemieckich oficerów w pełnym umundurowaniu, ze swastykami na czapkach i pistoletami przy pasach.

      To nietypowe towarzystwo zawzięcie dyskutuje w oparach tytoniowego dymu. Mowa jest o wspólnym europejskim interesie, o polsko-niemieckim braterstwie broni i o zagrożeniu, jakie ma rzekomo stanowić żydostwo. A także o Adolfie Hitlerze. Na zakończenie spotkania wszyscy obecni wstają i śpiewają polskie pieśni patriotyczne, na czele z Mazurkiem Dąbrowskiego. Słysząc polski hymn, Niemcy wyprężają się jak struny i salutują.

      Tak wyglądały spotkania Narodowej Organizacji Radykalnej (NOR). Ugrupowania, które miało zadatki na zostanie polskim ruchem faszystowskim kolaborującym z Niemcami, podobnym do węgierskich strzałokrzyżowców. NOR została utworzona w październiku 1939 roku przez ludzi związanych z kierowaną przez Bolesława Piaseckiego przedwojenną organizacją ONR „Falanga”.

      Wszystko zaczęło się, zanim jeszcze wybuchła II wojna światowa. Niemieckie służby specjalne oprócz Witosa starały się wówczas nawiązać kontakt z ONR, widząc w niej potencjalnego partnera, któremu można by oddać rządy w przyszłej Polsce. Pośrednikiem był Stanisław Brochwicz, polski dziennikarz, korespondent „Polski Zbrojnej” i Polskiego Radia w Rzymie i Wiedniu.

      W 1937 roku przebywał on przez kilka miesięcy w Berlinie, gdzie całkowicie nawrócił się na „wiarę” narodowosocjalistyczną. Od tego czasu w swoich tekstach gloryfikował III Rzeszę, co spowodowało zerwanie z nim współpracy przez niemal wszystkie polskie redakcje. Najprawdopodobniej już wówczas Brochwicz został zwerbowany przez niemieckie tajne służby.

      Dziennikarz zaczął bywać na spotkaniach „Falangi”, napisał kilka tekstów do partyjnej gazetki. Dotyczyły one Niemiec i były utrzymane w bardzo ciepłym tonie. Coraz śmielej również sondował przywódcę ONR, Bolesława Piaseckiego. „Niech pan się teraz deklaruje” – rzucił podczas jednego ze spotkań. – „Jeśli nawet Śmigły się posunie tak daleko, iż wypowie Niemcom wojnę, to pan będzie tym, który podpisze pokój i uratuje w ten sposób Polakom ich ojczyznę”.

      W odpowiedzi Piasecki nakazał swoim ludziom śledzić Brochwicza i wkrótce uzyskał przekonujące dowody, że dziennikarz pracuje dla Niemców. Zdecydował się go wówczas „wystawić” polskiemu wywiadowi. Sprawę tę w swoich wspomnieniach opisał ze szczegółami jeden z najbliższych współpracowników Piaseckiego, Zygmunt Przetakiewicz, lider ONR-owskich bojówkarzy.

      Nastąpiło to na początku czerwca 1939 roku w kawiarni „Café Club” na rogu Alei Jerozolimskich i Nowego Świata – pisał. – Brochwicza poinformowaliśmy, że Piasecki jest gotów spotkać się z nim. O wyznaczonej godzinie razem z Piaseckim usiedliśmy przy stoliku i czekaliśmy. Przy sąsiednich stolikach siedzieli członkowie ONR stanowiący naszą ochronę. Brochwicz przyszedł punktualnie i zaczęła się rozmowa.

      Posłaniec niemieckich władz – bo chyba tak można nazwać ówczesną rolę Brochwicza – na wstępie zadeklarował, że jest polskim patriotą i jego zdaniem wielkość Polski może zapewnić tylko rewolucja narodowo-radykalna wzorowana na rewolucji hitlerowskiej.

      Jeśli nic się nie zmieni, to grozi nam wojna z Niemcami – przekonywał. – Z punktu widzenia interesów narodowych byłaby to tragedia, bowiem oba kraje powinny być sprzymierzone i w przyszłości walczyć z bolszewizmem. Wiem, że chcecie doprowadzić w Polsce do rewolucji narodowo-radykalnej. Jak do tej pory nie udało się wam to. Jesteście za słabi, bez pomocy zewnętrznej to się nie powiedzie. Tylko Niemcy mogą to zrobić. Jeśli zdecyduje się pan na to, osiągnie pan swój cel – będzie pan rządził. Reżim Rydza niedługo upadnie i wtedy wybije pana godzina.

      Podczas rozmowy Piasecki słuchał z uwagą, twarz miał jednak nieprzeniknioną. Spotkanie wkrótce dobiegło końca. „Brochwicz” – wspominał Przetakiewicz – „lekko rzucił na blat kilkuzłotową monetę, która zatańczyła i po paru chwilach spoczęła na stole. Wstaliśmy i podeszliśmy do wyjścia. Funkcjonariusze kontrwywiadu czekali na zewnątrz i natychmiast po wyjściu aresztowali Brochwicza. Nasza rola była skończona. Dałem znak i wszyscy uczestnicy akcji szybko opuścili lokal”.

      Sam Brochwicz w wydanych rok później wspomnieniach przedstawił inną wersję tej historii. Zgodnie z nią miał zostać aresztowany we własnym domu. Nie miał jednak wątpliwości, że „zawdzięczał” to Piaseckiemu. Brochwicz został poddany śledztwu przez polski kontrwywiad, a następnie skazany na śmierć. Innego członka ONR podejrzewanego o pracę dla Niemiec, Antoniego Cerchę, ludzie Przetakiewicza mieli wyeliminować samodzielnie, bez uciekania się do pomocy władz.

      Mimo że Piasecki zdecydowanie przeciął wówczas wszelkie kontakty z Niemcami, cała sprawa nie toczyła się w próżni. Rozumowanie części działaczy ONR – w tym samego Piaseckiego – rzeczywiście szło wówczas proniemieckimi torami. Im bliżej było do wojny, tym silniejsze w tej organizacji były tendencje do zerwania z tradycyjnym antyniemieckim nastawieniem ugrupowań wywodzących się z endecji.

      Jak wspominał Włodzimierz Sznarbachowski, ówczesny

Скачать книгу