Bajka to życie albo z jakiej jesteś bajki. Wojciech Eichelberger

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Bajka to życie albo z jakiej jesteś bajki - Wojciech Eichelberger страница 17

Автор:
Серия:
Издательство:
Bajka to życie albo z jakiej jesteś bajki - Wojciech Eichelberger

Скачать книгу

kwiatami, białymi kwiatami,

      zielonymi kwiatami, żółtymi kwiatami,

      czarnymi kwiatami.

      Wszystkie rodzaje barw kwiatów,

      wszystkie kolory promieniejącej miłości.

      Życie rozwija się z życia i do życia powraca.

      Jakiż niezmierzony wszechświat! Ileż istnień!

      Kwiaty cierpienia, kwiaty radości,

      kwiaty śmiechu, kwiaty gniewu,

      kwiaty nieba, kwiaty piekła.

      Każdy związany z innymi,

      każdy powoduje wzrost innych.

      Gdy okiem naszego prawdziwego umysłu

      widzimy ten świat kwiatów,

      wszystkie istoty jaśnieją,

      muzyka rozbrzmiewa wśród gór i oceanów.

      Świat jednego staje się światem milionów.

      Jednostka staje się ludzkością,

      wszystko co żyje jednostką.

      Miliardy luster,

      każde odbija się w każdym.

      Obłoki formują się na wiele sposobów.

      Woda dowolnie zmienia swe kształty

      przyjmując kształty naczynia.

      W każdej chwili kwiaty zmieniają swe barwy.

      Taki żywy świat! I ty tak jasna…

      Zrodzona z tych kwiatów,

      sama je przecież zrodziłaś.

      Początku nie masz ani kresu.

      Bez granic jesteś i niezgłębiona.

      chociaż pyłem jesteś nieskończenie drobnym…

      Wszystkie kwiaty jaśnieją w swej jedyności,

      wszystkie jednoczą się w kolorach tęczy.

      Jesteś jednym, jesteś wieloma.

      Jedna jest chwila, jedno miejsce.

      Tylko i jedynie ty.

      Poza tobą nie ma niczego;

      tańczysz, jawiąc się we wszystkim.

      Siedząc w ciszy, tańcem wyrażając wdzięczność,

      tańcząc jak wielkie fale, płynąc jak białe chmury;

      widzisz siebie widzącą siebie.

      Pełna wdzięczności widzisz,

      z wdzięcznością jesteś widziana,

      świat jako ty, ty jako ty,

      ty jako aktor, ty jako widzowie,

      ty jako podmiot, ty jako przedmiot.

      Jesteś wolna i nie jesteś wolna.

      Przybyłaś znikąd, zmierzasz donikąd.

      Nie przebywasz nigdzie, nieprzywiązana do niczego.

      Wszystko masz w swym posiadaniu i niczego nie posiadasz.

      Jesteś stawaniem się niepojmowalnej zmiany.

      Jesteś miłością.

      Jesteś kwiatem3.

      Taki świat dobrze w końcu zobaczyć. Dalej bajka milczy na temat tego, co konkretnie mogło się Elmie przydarzyć, ale zapowiedź jest fantastyczna, bo ostatnie zdanie bajki mówi, że Śmierć, Życie, Los i Ból – wszystkie postacie jej życiowego dramatu – uśmiechają się do niej.

      AS: I to jest ta tytułowa szansa – możliwość wzięcia życia w swoje ręce. Dotąd Elma koncentrowała się tylko na sobie i swoich cierpieniach. Najpierw była biedna w walącym się domu, potem biedna wędrowała z mozołem, żywili ją dobrzy ludzie, mieszkała w szarym pokoiku. Nie chodzi o to, żeby tego nie dostrzegać, ale oprócz niej i jej cierpień coś jeszcze jest na tym świecie. Ma już siłę, więc może zwrócić się ku światu.

      WE: Budzi się w niej zdolność współodczuwania. Żebracza pycha zamykała ją na to wcześniej. Nie dość, że owładnięta tym stanem nie odczuwała współczucia, to jeszcze rywalizowała z innymi biedakami o to, kto jest biedniejszy. Ważne jest też to, że do Elmy uśmiecha się Śmierć. Jak powiedział pewien mądry człowiek: „Doświadczać życia w pełni to umierać w każdej chwili i rodzić się na nowo w następnej”. Umierać z każdym wydechem i odradzać się z każdym wdechem.

      AS: To dopiero wyzwanie!

      WE: Tak właśnie się dzieje, jeśli człowiek rzeczywiście się na życie otworzy. Boimy się żyć dlatego, że boimy się śmierci. A boimy się śmierci dlatego, że boimy się żyć.

      RYBAK KMO – czyli jak być wolnym

      W dalekiej błękitnej Krainie Wód, pełnej ogromnych, spokojnych jezior i przycupniętych na nich, małych zielonkawych wysepek, ludzie żyli według z dawna ustalonego porządku. Każda rodzina miała swój skrawek ziemi nad brzegiem, kawałek jeziora i łódkę. Przyszłość nie była tu zbyt wielką zagadką i dlatego wszyscy żyli spokojnie.

      Życie człowieka w Krainie Wód było proste jak tafla wody. Najpierw jako maleńka komórka wpływał do brzucha swojej matki i szczęśliwie bezpieczny dryfował w nim dziewięć miesięcy. Otaczały go przestrzeń, spokój i wodna cisza. Kilka dni przed porodem, gdy było mu już naprawdę ciasno, a także paliła go wielka ciekawość i rozpierająca brzuch chęć życia, matka szła na brzeg białego Jeziora Narodzin. Było to dziwne, przepiękne, płytkie i bezpieczne jezioro, jedyne w swoim rodzaju, więc szczególnie upodobane przez rodziny łabędzi, ciepłe jezioro o smaku mleka. Kobieta powoli, krok po kroku zanurzała się w wodzie i pozwalała swojemu dziecku wypłynąć prosto do jeziora. Potem szła z dzieckiem na brzuchu i piersiach zanurzona aż po szyję w ciepłej i pachnącej wodzie do czasu, aż napotkane przypadkiem ryby nie przegryzły łączącej tych dwoje pępowiny. Wówczas matka czule i bardzo ostrożnie wynurzała główkę dziecka z wody, zasłaniając mu jednocześnie oczy; kontakt z powietrzem był przecież dla niego wystarczającym szokiem. Po jakimś czasie odsłaniała mu jedno oko i tak wychodzili na brzeg. Tam czekał na nich ojciec. Delikatnie wkładał maleństwo do wielkiej muszli pełnej mlecznej wody i wszyscy radośnie szli do domu, śpiewając uroczystą pieśń powitalną.

      Każdy człowiek w Krainie Wód miał własnoręcznie zbudowaną łódkę. Choć miał też zwykle chatę nad brzegiem, to właśnie łódka była jakby jego domem, zapewniała pożywienie, a także stanowiła powód do dumy. Dzieci więc od najmłodszych lat uczyły się o wodzie i łodziach. Grzechotały malutkimi łódeczkami z przytwierdzonymi do nich na sznurkach różowymi muszelkami, w szkole uczyły się o wyporności, ciesielce, kompasie i nawigacji, o rodzajach okrętów, ryb oraz wiatrów. Wszystko po to, żeby kiedyś zbudować łódź i łowić ryby lub może nawet podróżować po świecie.

      Dziwna rzecz, w Krainie Wód nikt z dorosłych nie umiał pływać. To znaczy każdy umiał na początku, jasna sprawa, ale potem traktował to jako coś zbędnego i przed upływem dziesiątego roku życia wszyscy zapominali, że przecież zaczęli swoje życie w wodzie. Niektórzy, chcąc odzyskać utraconą umiejętność, zapisywali się na kursy mistycznego

Скачать книгу


<p>3</p>

Fragment adaptacji japońskiego poematu nieznanego autora zaczerpnięty z książki Philipa Kapleau i Patersona Simonsa Koło życia i śmierci, tłum. Z. Miłuński. Wydawnictwo Pusty Obłok, Warszawa 1986.