Bajka to życie albo z jakiej jesteś bajki. Wojciech Eichelberger

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Bajka to życie albo z jakiej jesteś bajki - Wojciech Eichelberger страница 15

Автор:
Серия:
Издательство:
Bajka to życie albo z jakiej jesteś bajki - Wojciech Eichelberger

Скачать книгу

zauważyła, że świat jest nadal bardzo piękny. Nie zmienił się aż tak bardzo, przybyło mu tylko cierpienia. Do radosnych barw tęczy dołączyły bezbarwność, szarość i czerń. Ludzie dalej byli zachwycający, ale Elma zauważyła także ich brzydotę, przerażenie, zmęczenie i słabość. Ptaki w dalszym ciągu śpiewały, tylko żyły tak krótko. A kiedy umierały, ich miejsce na gałęzi zajmowały nowe, równie kruche i muzykalne. Słońce świeciło, a czasem chowało się za chmurami.

      Elma poczuła cierpienie, ale było ono inne niż kiedyś. Należało nie tylko do niej. Czuła ból swojej matki i ojca, ból kobiety z patyczkowatymi nóżkami i mężczyzny bez oka. Ból ptaka, który wlecze z trudem złamane skrzydło. Jej własne cierpienia stały się dużo mniej ważne.

      Chwilę potem poczuła też szczęście. Szczęście mamy karmiącej niemowlę, senne szczęście kochanków o świcie, szczęście kogoś, kto patrzy na wschód słońca, i kogoś, kto odnalazł dom.

      – Dopiero teraz wszystko jest dokładnie takie, jakie ma być. Takie jest życie i nie ma co się skarżyć – powiedziała z zamyśleniem Elma.

      Usłyszeli te słowa Życie, Śmierć, Los, Nadzieja i Ból.

      I uśmiechnęli się do niej z daleka.

      Wojciech Eichelberger: Ciekawie się zaczyna. W środku nieprzeniknionej nocy stoją Życie i Śmierć, nie wiedząc, co zrobić z Elmą, która właśnie przeżyła katastrofę. Żadne z nich jej nie chce.

      Agnieszka Suchowierska: Zaczynamy od prawie umierającej bohaterki. Jest najgorzej, jak może być. Elma nie żyje, ale też nie umarła. Znajduje się w jakimś dziwnym letargu.

      WE: Jak zombie. Nie chce ani żyć, ani umrzeć. Kiedy jesteśmy w sytuacji dużego zagrożenia albo gdy nasze życie się kończy, ponoć jest tak, że doświadczamy syntetycznego podsumowania stanu naszego umysłu za życia. Jeśli ktoś na przykład ulega wypadkowi, to czasami, w ułamku sekundy przypomina mu się całe życie.

      AS: To znaczy uwypukla się wtedy najważniejszy element naszej psychiki?

      WE: Nie tyle psychiki, ile naszego życiowego doświadczenia. Jest to skonkretyzowana świadomość tego, o co chodziło w tym być może kończącym się życiu, czego w nim było za dużo, a czego zabrakło. W czym pobłądziliśmy, a na co nie marnowaliśmy czasu. Często odkrywamy wtedy z żalem, że coś bardzo ważnego nam umknęło, wchodzimy w baśń, w skrótowy, metaforyczny opis naszego życia i uświadamiamy sobie miejsce na drodze ku zbawieniu duszy, do którego dotarliśmy. I to właśnie spotyka Elmę na samym początku tej bajki. Pojawia się jakaś postać, która nazywa się Życie, i postać o imieniu Śmierć. I żadna się do Elmy nie poczuwa. Nasza bohaterka jest bezpańska. Do nikogo i niczego nie należy, bo wcześniej za niczym się nie opowiedziała.

      AS: Tyle tylko, że istnieje siłą rozpędu.

      WE: Bardzo byle jak. Nieprzytomnie, jak gdyby w stanie przejściowym. Nic dziwnego, że ani Życie, ani Śmierć jej nie chcą. Gdyby Elma opowiedziała się za czymś, powiedziała na przykład: „Nie chcę tak dłużej żyć, chcę umrzeć”, to prawdopodobnie wówczas rozbłysłoby w niej Życie.

      AS: Zupełnie jak w książce Paulo Coelho Weronika postanawia umrzeć. Przygoda Weroniki z życiem zaczyna się od takiego postanowienia.

      WE: Podchodzi ją sprytnie lekarz. Mówi usiłującej popełnić samobójstwo Weronice, że ma ona przed sobą jeszcze tylko kilka dni życia. Ale nasza Elma nie potrafi się opowiedzieć za Życiem i zaniedbuje dom, dom swojego istnienia. Nie ma woli ani nie potrafi kochać siebie.

      AS: Nie ma woli życia ani woli śmierci, ani woli zmiany. Tylko ciągle jest strasznie biedna.

      WE: I chyba lubi tak o sobie myśleć.

      AS: Rzeczywiście jest biedna. Mieszka w walącym się domu – to trudna sytuacja. Ale nie beznadziejna. Taki dom można przecież opuścić albo wyremontować.

      WE: Jednak Elma wciąż żyje, jest, ma dom, który wprawdzie się rozpada, ale zamiast ciągle rozpaczać, mogłaby to potraktować jako wyzwanie. Ma do wyboru wiele możliwości. Mogłaby na przykład świadomie do końca rozwalić tę ruinę. Podłożyć pod nią bombę i wysadzić w powietrze. Tymczasem Elma bezwolnie tkwi w niej tak długo, aż jej się wszystko zwala na głowę. Nie widzi tego, że jej Los o nią dba, że wyznacza jej zadania.

      AS: Los nie musi dbać o człowieka. Po prostu jest. Przypomniało mi się wyczytane gdzieś zdanie: „Nikt nam nie obiecywał, że będzie dobrze”.

      WE: Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Elma nie potrafi przyjąć swojego Losu i zrobić z niego jakiegoś użytku. Nic ze swoim Losem dotąd nie robiła, jest wobec niego zupełnie bierna.

      AS: Uważa, że zdała się na Los, a to nieprawda. Jeśli coś postawiłeś na brzegu stołu i to spadnie, nie wiń za to Losu ani stołu.

      WE: Jeśli nie zatkasz dziury w dachu, będzie się lało do środka. To nie Los.

      AS: Masz dom – to twój Los. Ale to, co zrobisz z tym domem, zależy od ciebie. Elma próbuje zrzucić odpowiedzialność za swoje życie na Los.

      WE: Chyba nieświadomie postanawia zafundować sobie Los najgorszy z możliwych. Chce siedzieć w swoim strasznym domu i biadolić: „Mój Boże, mnie to się dopiero trafiło! Co ja, biedna, mam zrobić z tym moim nieszczęsnym, podłym Losem?”. Ale przecież Los wcale Elmy nie opuszcza, bo jednak nie pozwala jej zginąć w tej katastrofie. Elma tylko obrywa potężnie w łeb. Można powiedzieć, że Los ją huknął belką w głowę, a potem zadecydował, że Elma jednak przeżyje tę katastrofę i nie będzie tak łatwo, jak by chciała. Nie jest jej pisana patetyczna śmierć pod gruzami własnego życia. Nikt nie napisze na jej grobie: „Tu leży ta, którą Los doświadczył najokrutniej”.

      AS: Biedna Elma, nie udała jej się gra z Losem. Rada nierada musi wstać. Leżenie w śniegu przez całą zimę byłoby już zbyt absurdalne.

      WE: Zwłaszcza że Śmierć nie chce jej wziąć do siebie…

      AS: …i wciska Elmę Życiu.

      WE: Śmierć wykłóca się z Życiem o Elmę: „Weź ją, przecież trochę jeszcze żyje, może coś z tego będzie”. Życie daje się Śmierci przekonać. Elma budzi się w zawalonym domu i widzi, że może być znacznie gorzej, niż było, że tak źle, jak jest teraz, to jeszcze nigdy nie było. A już myślała, że nic gorszego jej w życiu nie spotka.

      AS: Nie ma domu, jest jej zimno, nie może sobie zrobić herbaty…

      WE: …ma tylko krwawą dziurę w głowie, pada śnieg…

      AS: …jest tylko ona i świat, ból i bezradność.

      WE: Wcale nie jest już taka bezradna. Okazuje się, że wystawiona na tak wielką próbę, jednak potrafi zawalczyć o życie. Nie postanawia na przykład powiesić się albo zakopać w śniegu, czy też bezwolnie leżeć i czekać, aż umrze z głodu, tylko wreszcie zaczyna coś robić. Tu sobie załatwia kawałek chleba, tam trochę zupy, przesypia noc pod jakimś dachem…

      AS:

Скачать книгу