Bajka to życie albo z jakiej jesteś bajki. Wojciech Eichelberger
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Bajka to życie albo z jakiej jesteś bajki - Wojciech Eichelberger страница 11
WE: Wczytuje się w księgę i znajduje przepis na uratowanie siostry, czyli zbuntowanej części siebie. Zaczyna się interesujący epizod tej bajki – wymyślanie antidotum. Bardzo mi się ono podoba, to jest dokładnie to, czego nam trzeba. W największym skrócie to antidotum nazywa się POKORA.
AS: Całkowita szczerość wobec siebie.
WE: Powiedzenie sobie prawdy. Chwileczkę, to nie jest tak, że jestem odważna i super, że druciana matka to najlepsza rzecz, jaka mogła mnie spotkać, a jej jabłka są najsmaczniejsze na świecie. Nieprawda, że nie boję się niczego i nikt nie jest w stanie mnie skrzywdzić, zranić ani wykorzystać. Jeśłi już, to ja wszystkich ranię, wykorzystuję i moje jest zawsze na wierzchu. Najistotniejszy przejaw pokory to wątpliwość – czy to, co myślę o sobie, jest prawdą? Bo skoro jestem kimś tak świetnym, to dlaczego jest mi tak źle? Albo dlaczego wokół mnie robi się pusto?
AS: Myślę, że wielu z nas ma trudność z odróżnianiem pokory od samooskarżania się i samonienawiści, a to są zupełnie różne rzeczy. Pokorny człowiek lubi siebie i szanuje. Gdy zaczynamy siebie oskarżać i nie kochać, to znaczy, że ogarnia nas nienawiść. „O, ja głupia!” – to nie pokora. „Popełniłam błąd i wyciągnę z niego wnioski” – to pokora. Pokora to nie jest zadręczanie się.
WE: To, co właśnie opisałaś, to pycha, a nie pokora. Pokora nie jest aktem samoponiżenia i autoagresji. Przeciwnie, to akt oczyszczenia. Odrzucamy wszystkie brudy i błędy po to, żeby wyłoniła się z tego nasza istota. Szukamy istoty naszego istnienia. Pokora jest pierwszym krokiem do zbawienia.
AS: Weźmy przykład mycia nóg bliźniemu. Można to robić z pokory albo dlatego, że myślimy, że jesteśmy niczym, śmieciem.
WE: Albo żeby pokazać światu, jak bardzo jesteśmy pokorni. Stać mnie na to, żeby ci umyć nogi!
AS: Czyli znowu z pychy.
WE: Ten, który pierwszy umył nogi bliźniemu, zrobił to dlatego, że nie sprawiało mu żadnej różnicy, czyje nogi myje. Nie było ani jednej myśli na ten temat – zobaczcie, jaki jestem pokorny. Inaczej to by nic nie było warte.
AS: A samonienawiść?
WE: Jest sposobem budowania na odwrót swojego ego. To taka praktykowana masowo pseudocnota. Nie ma nic wspólnego ze skromnością. Umartwianie się, biczowanie, odmawianie sobie życia jest aberracją, jest chore i nie ma nic wspólnego z pokorą. Zły dzieli się wtedy na dwie części i jedna bije drugą.
AS: Pokora szepcze nam, że nie jesteśmy od nikogo lepsi ani gorsi. Poczuj, że nie jesteś gorszy od tego, który dostał Nagrodę Nobla, ani lepszy od tego, który leży w rynsztoku.
WE: Gorszy – lepszy to kategoria, która w pokorze nie powinna się pojawiać. Nie jestem INNY niż ten, który leży w rynsztoku. Nie jestem inny niż ten, który dostał Nagrodę Nobla. Nie jestem kimś innym.
AS: Często brzydzimy się tych, którzy leżą w rynsztoku, bo nienawidzimy tej części siebie, która potencjalnie może się tam znaleźć albo była w jego okolicach.
WE: Przede wszystkim chcemy budować własne dobre samopoczucie poprzez odróżnianie się od kogoś takiego. Mycie nóg z pokorą jest przykładem odwrotnego sposobu myślenia na ten temat. Mówimy teraz o pokorze mistycznej, w superwykonaniu, natomiast to, co na początku musi się w nas pojawić, to przynajmniej pytanie, które nie zmierza do tego, żeby samego siebie poniżać, ale do poznania siebie. Kim jestem, jaka jest moja esencja? Tym się zainteresujmy w pierwszej kolejności, a wtedy wszystko, z czym się z czasem przestaniemy utożsamiać, zacznie samo od nas odpadać.
AS: Często zadaję sobie pytanie: „Jak przyczyniłam się do danej sytuacji? Co zrobiłam, że to takie jest?”. Myślę, że to też pokora.
WE: Starasz się brać odpowiedzialność za swoje czyny. Skrajnym brakiem pokory jest czynienie wszystkich innych odpowiedzialnymi za to, co nas spotyka. Świat jest zły, ludzie są źli. Wszystko jest złe, a ja jestem dobry i w dodatku to wszystko naprawiam. Zdobywam władzę i eliminuję zło z tego świata.
AS: Trzeba zlikwidować albo przynajmniej wychować pederastów, rowerzystów, Żydów, bałaganiarzy i chorych psychicznie. Jeśli się nie da, to może chociaż wytknąć ich palcem. Czy zagalopuję się, jeśli powiem, że na pokorę stać człowieka, który siebie lubi?
WE: Na pokorę stać człowieka, który ma przeczucie, że jest w istocie kimś innym niż tym, co sobie na własny temat wyobrażał do tej pory. Tutaj jest czas i miejsce na wiarę. Pokora, która jest niezbędnym kołem ratunkowym w wielu sytuacjach, pojawia się wtedy, gdy dotknie nas łaska wiary. Nigdy nie dość głoszenia dobrej nowiny, czyli mówienia ludziom: „Hola, nie przejmujcie się tak bardzo tym, co myślicie o sobie. I tak wszystko, co myślicie to błąd. Musicie szukać dalej, głębiej”. Trzeba zrobić wysiłek, żeby urzeczywistnić swoją istotę. W historii świata byli tacy ludzie, którzy nic innego nie robili, tylko mówili na ten temat. To mistycy, prorocy, twórcy wielkich religii. Mówili cicho i dawali świadectwo swoim życiem. Nigdy dość wdzięczności wobec nich. Niezależnie od tego, co potem wyrabiamy z ich przekazem, w istocie pozostaje on czysty. Krąży w świecie i kulturze i od czasu do czasu docierają do nas jakieś strzępy ich pięknej opowieści.
AS: Na przykład w reklamach. „Jesteś tego warta”. To nic, że to o szamponie czy farbie do włosów.
WE: Piękny przekaz. Mówi: „Jesteś warta czegoś wykwintnego, najlepszego”. Albo: „Jeśli spróbujesz tej herbaty, stanie się z tobą coś niezwykłego”. To też może być prawdziwy przekaz, bo gdybyśmy napili się tej herbaty w skupieniu, to mogłoby nas olśnić. No więc mała Eha kombinuje, jak pomóc siostrze, i zaczyna sporządzać miksturę pokory. Dostaje przepis – wrzuć do naczynia wszystkie swoje błędy, słabości i grzechy, a potem przyznaj się do tego wszystkiego, czego nie wiesz. Ważne jest, że to nie Eha wpuszcza łzę do mikstury, tylko twardzielka Ahe. Eha płakała do tej pory i patrzyła z przerażeniem na to, co dzieje się z jej zbuntowaną połową. Teraz przychodzi kolej na łzy Ahe. I gdy kropla spływa do mikstury, antidotum się uaktywnia i jest kompletne. Wystarczy tylko podlać jabłonkę. Tak naprawdę w tej miksturze jest cała Eha, to ona jest tym antidotum. Ona od początku była świadoma swoich lęków i tego, czego nie wie. Dodaje do mikstury siebie i dlatego znika, gdy podleje jabłonkę.
AS: Jak to się mądrze mówi – osobowość się integruje.
WE: Dwa konfliktowe aspekty jednoczą się i powstaje nowa jakość…
AS: …którą widać w oczach Ahe, w jej sposobie poruszania się. Bo ona już nie jest Jane z dżungli. Najpierw siostry żyły w konflikcie, potem oddzieliły się w niezgodzie, a w końcu powstaje integralna całość.
WE: Ahe staje się osobą, która ma w sobie oba aspekty. Bajka kończy się szczęśliwie. Ahe nie tylko zostaje uratowana, ale też udaje się jej odczarować świat. Zły, który chce zamienić wszystkie zaklęcia na odwrotne, nie może dokończyć dzieła.
AS: Świat wokół Ahe zaczyna stawać się inny.
WE: Staje się tym, czym jest w istocie. Największa magia, jakiej możemy doświadczyć, to zobaczenie świata takim, jaki on jest. Nie trzeba w nim niczego zmieniać. Tak