Bajka to życie albo z jakiej jesteś bajki. Wojciech Eichelberger
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Bajka to życie albo z jakiej jesteś bajki - Wojciech Eichelberger страница 10
WE: Rzeczywiście, Ahe musi się nauczyć, jak przeżyć, i Eha jej w tym przeszkadza. A więc Ahe w końcu ją wypluwa, wyrzuca z siebie, mówiąc z gniewem: „Wynoś się z mojego życia, przeszkadzasz mi być twardą!”. Eha nigdy by nie zostawiła Ahe, kocha ją. Od tej pory żyje w kącie ogrodu, wśród pokrzyw i łopianów. Czasem jeszcze próbuje coś krzyknąć, ale nikt jej nie słucha. Ahe ma wreszcie swobodę, pozbywa się części swej duszy. Czuje się teraz znacznie pewniej, to znaczy wygodniej, może odtąd iść po swoje bez żadnych wątpliwości. A przecież człowiek, którego nie ogarniają wątpliwości, niekoniecznie jest w lepszej sytuacji. Subiektywnie czuje się spokojniejszy, ale tak naprawdę zaczyna brnąć w kłopoty. Przestaje się zastanawiać nad własnym życiem. Nie wyciąga wniosków z popełnionych błędów. Ahe powoli brnie w to samo, w co dała się złapać jej matka. Stopniowo drewnieje, utożsamiając się całkowicie z wymyślonym przez siebie, nawykowym wizerunkiem Nieustraszonej Ahe. Oczywiście Zły, który krąży cały czas w pobliżu, natychmiast to wyczuwa i cieszy się na myśl, że będzie miał nową ofiarę. Przychodzi do Ahe i zachwyca ją swoimi fascynującymi, czerwonymi oczami. Źrenice wszyscy mamy takie same – czarne – i to jest piękne, bo źrenice zawsze mogą się spotkać. Kiedy źrenica patrzy w źrenicę, widzimy siebie widzącego siebie. Oczy są zwierciadłem duszy. Ahe nie widzi źrenicy, tylko tęczówkę Złego. Jego tęczówka działa tak hipnotycznie, że źrenicy nie widać. Nie widać wspólnej nam wszystkim istoty. To właśnie robi Zły – zasłania miłość, która patrzy przez nasze źrenice.
AS: Ale Ahe nic nie jest w stanie przestraszyć. Może to nawet ją kręci, pobudza.
WE: Ahe w to graj. Uważa siebie za nieustraszoną, więc im więcej wkoło niej powodów do strachu, tym lepiej. Wtedy ma kolejną okazję, żeby dowieść samej sobie, jaka jest odważna. Często tak jest, że kiedy ułożymy sobie w głowie wszystko na swój temat, zaczynamy brnąć w coraz to nowe kłopoty. Tak więc Ahe wdaje się w romans z demonem.
AS: Jeśli człowiek przez dłuższy czas ma poobdzierane kolana i łokcie, to może zapragnąć silniejszych bodźców. Zwykłe oczy nie działają tak mocno jak czerwone i świdrujące.
WE: Ma się grubą skórę, bo trzeba było wyhodować pancerz. Siła spojrzenia słodkich, cielęcych, sarnich czy rozkochanych oczu w ogóle nie działa.
AS: Najwyraźniej Ahe zmierza ku jakiejś perwersji.
WE: Romans ze złem jest dobry dla kogoś, kto potrzebuje silnych wrażeń i kto bez przerwy musi coś sobie w życiu udowadniać. Jeśli ma się grubą skórę, bardzo trudno jest poczuć smak życia. Życie do nas nie dociera. U mafiosów na filmach gangsterskich skala uczuciowości sprowadza się do dwóch stanów: depresji albo agresji. Albo gangster jest smutny i nie wie, co ma z tym zrobić, albo tak wściekły, że ma ochotę kogoś natychmiast zabić. Gangsterzy zostali tak ukształtowani w dzieciństwie, że muszą mieć bardzo grubą skórę, więc kiedy wkoło nic dramatycznego się nie dzieje, nie mają kontaktu ze światem. Ahe trochę ich przypomina. Wychowała się na kwaśnych jabłkach, jest córką zdrewniałej matki. Powoli i ją pokrywa kora. Być może czerwone oczy Złego dają jej nadzieję, że zajmie się ogniem. Ale to oczywiście pułapka, bo ten mężczyzna bez źrenic nie chce wchodzić w relacje międzyludzkie. Nie interesuje go komunikowanie się, druga strona nie jest dla niego partnerem, tylko czymś do wykorzystania, zagarnięcia, zawłaszczenia. Uwodzi Ahe, obiecuje jej słodkie jabłka i już ma kolejną ofiarę! Okazuje się, że jabłko, które jej daje – choć niekwaśne – wcale nie jest lepsze. Ahe ma nosa. Mimo że nigdy nie kosztowała słodkich jabłek, skądś wie, że to jest niedobre.
AS: Ciekawe skąd?
WE: To tajemnica cierpienia. Nawet ci, którzy mają bardzo grubą skórę, zachowują świadomość cierpienia: coś głęboko w środku mówi im, że jednak mogłoby być inaczej.
AS: Widocznie nawet wtedy, gdy wyplujemy z siebie Ehę, czujemy takie rzeczy duszą. Eha to tylko część osobowości.
WE: Duszy nie można wypluć ani unicestwić. Można ją uwięzić, zamienić w bryłę lodu, ale ona jest zawsze i czeka na lepsze czasy. Tu można sobie zadać pytanie o duszę Złego. Czy ma on duszę, skoro nie ma nawet źrenic? Ale jakaś malutka źrenica, centrum tęczówki gdzieś tam musi istnieć. To jest pytanie, które kiedyś zadał Leszek Kołakowski: „Czy szatan może być zbawiony?”. To, że Ahe wie, że jabłka nie są słodkie, denerwuje Złego.
AS: Ciekawe, czy on wie.
WE: Wie, że oszukuje. Pewnie zna słodycz. I nagle znajdujemy się w raju. Skuszona Ahe kosztuje jabłka.
AS: Nie wiem, co u mnie jest z tymi jabłkami, ciągle piszę o jabłkach.
WE: Może masz kompleks Ewy-pramatki? Już o tym pisałem w książce Kobieta bez winy i wstydu1, że jeśliby odczytać opowieść o jabłku w sposób metaforyczny, co zresztą sugeruje przekaz biblijny (jabłko rosło na drzewie wiadomości dobrego i złego), toby świadczyło, że Ahe ostatecznie zatruła się tym jabłkiem, to znaczy popadła w skrajny dualizm. Wszyscy tak robimy, dopóki coś nas nie oświeci – ciągle wszystko dzielimy. Świat wydaje nam się jedną wielką dychotomią. Wszystko jest albo takie, albo takie. Dzień jest różny od nocy, dobre różne od złego, tu jest ziemia, tam jest niebo.
AS: Dany czyn jest zły lub dobry niezależnie od okoliczności. Ukraść to źle i koniec. A przecież ukraść z głodu to nie to samo co ukraść z chciwości…
WE: …lub ukraść bombę czy plany śmiercionośnej broni. W życiu różnie bywa. U Ahe proces stawania się jabłonką przebiega wolniej niż u jej mamy. Ale i tak w końcu ląduje w sadzie świata razem z innymi zdrewniałymi istotami, które myślą w kategoriach dychotomicznych. Dziewięćdziesiąt dziewięć i dziewięć dziesiątych procent z nas żyje w takim sadzie. Różnimy się tylko jakością jabłek, które rodzimy.
AS: A ci, co myślą, że nie żyją w sadzie, pewnie też w nim żyją.
WE: Gdy w sadzie wyrasta nowe drzewo, uaktywnia się mała Eha i biegnie siostrze na pomoc. Ahe ma dużo szczęścia, że ta jej część przetrwała gdzieś w pokrzywach i teraz próbuje odwrócić rodzinną klątwę. Ile jeszcze pokoleń ludzie z tej rodziny mają przemieniać się w jabłonki? Ci, którzy mają bardzo grubą skórę i są dziećmi zdziczałych jabłonek, rzadko próbują sami się ratować.
AS: Może więżą swoją Ehę w klatce albo ją zabijają? Gdyby Ahe zamknęła Małą w sejfie i jeszcze na przykład go zakopała, Eha nie mogłaby jej pomóc.
WE: Ahe wyrzuciła z siebie Ehę, ale jednak jej nie dobiła. Widocznie cząstką świadomości czy nieświadomości zadecydowała, że na wszelki wypadek dobrze trzymać ją w odwodzie. Ale powiedzmy sobie otwarcie, że bardzo wielu ludzi traci taką możliwość. Trwonią instynkt samozachowawczy, przestają się ratować. Nie widzą w ogóle powodu, żeby to robić. Gdyby nie Eha, Ahe pewnie z czasem przyjęłaby swój stan jako coś naturalnego,
1
„Do”, Warszawa 1997.