Bajka to życie albo z jakiej jesteś bajki. Wojciech Eichelberger

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Bajka to życie albo z jakiej jesteś bajki - Wojciech Eichelberger страница 7

Автор:
Серия:
Издательство:
Bajka to życie albo z jakiej jesteś bajki - Wojciech Eichelberger

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      Aż pewnego dnia pokłóciły się tak bardzo, że już nie mogły być razem.

      – Mam cię dość, wynoś się ze mnie – powiedziała z nienawiścią rozwścieczona Ahe i włożyła sobie dwa palce do gardła.

      W ten sposób Mała znalazła się w zaroślach.

      – Wyglądasz dokładnie tak samo jak ja – stwierdziła zdziwiona Ahe, obejrzawszy maleństwo. – Jak się nazywasz?

      – Eha – usłyszała cichutką odpowiedź.

      – Skoro nie podobają ci się jabłka, nie plącz się po ogrodzie. I przestań ciągle o tym gadać! – rozkazała Ahe i od razu poczuła się lepiej, i przestała się bać.

      Odtąd nie lękała się niczego. Niestraszne jej były lodowate noce ani najwyższe drzewa, nie bała się, że spadnie, zwichnie sobie nogę albo skręci kark. Za nic miała wilki, bezpańskie psy i obcych ludzi. Nie zwracała uwagi na poobdzierane kolana i poranione łokcie. Bez skrzywienia jadła kwaśne jabłka z matczynego drzewa. Stała się Nieustraszoną Ahe. Jej twarz przybrała dziki wyraz.

      Eha zamieszkała w kącie ogrodu, gdzie rosła pokrzywa. Siedziała tam cichutko jak myszka, bo bała się zdenerwować Ahe. Drżała, patrząc na niebezpieczne przygody swojej dużej siostry, ale prawie nigdy nic nie mówiła. Zresztą po co, jej przestrogi i tak niczego nie zmieniały.

      Tymczasem do wsi znów przybył Zły. Obawiał się, że skoro Ahe jest już prawie dorosła i taka odważna, to może odnaleźć ukrytą w zamkniętym domu księgę.

      Był piękny, słoneczny dzień – w górze bezchmurne niebo, w powietrzu zapach lata. Ahe stała na wysokiej drabinie, opartej o jabłonkę-mamę, a wiatr figlarnie zaglądał jej pod spódnicę. Zrywała jabłka i mrużąc jedno oko, wrzucała je prosto do kosza. Śmiała się głośno, aż podskakiwał jej brzuch.

      – Jestem tu, siostrzyczko! Uważaj! Ktoś idzie! – krzyknęła przerażona Eha.

      – I co z tego? A co mi kto może zrobić? – odburknęła hardo Ahe, zeszła z drabiny i śmiało podeszła do furtki.

      – Witaj – przywitał się grzecznie przybysz.

      Ahe na widok tak sympatycznego młodzieńca uśmiechnęła się i odpowiedziała z dziwną u niej nieśmiałością:

      – Witaj.

      – Jestem królewskim ogrodnikiem. Przechodziłem obok i zauważyłem w tym ogrodzie przepiękną jabłoń. Czy mógłbym skosztować jej owocu?

      – Wejdź. Dobrze wybrałeś. Rodzi przepyszne jabłka – odparła z przekonaniem, wybrała najbardziej zielony owoc i otworzyła furtkę. – Wystarczy tylko wypluć robaka i można się zajadać. Częstuj się, proszę.

      „Jest sympatyczny i ma bardzo szczery uśmiech – pomyślała o nieznajomym. – Jego oczy są takie piękne i niepokojące. Czerwone jak piekło. Czuję, że mogłabym się w nim zakochać”

      Pyszne to jabłko,

      Kwaśne jak rzadko

      – zadeklamował i jego purpurowe spojrzenie zatopiło się w błękitnych oczach Ahe.

      Poczuła, jak wszystko się w niej rozpływa, bo nie dość, że Ogrodnik był piękny i sympatyczny, to jeszcze umiał mówić wierszem.

      – Jak się nazywasz? – spytała.

      – Mam na imię Zły. – Zaśmiał się tak jakoś tajemniczo. – Nie przejmuj się tym

      – Ależ masz niesamowite imię!

      Z każdą chwilą podobał jej się coraz bardziej.

      Z głębi ogrodu dobiegł głos Ehy. Krzyczała z całych sił.

      – Nie ufaj temu człowiekowi!!!

      Ale Ahe, zajęta rozmową, poprawianiem włosów i rozsypywaniem wkoło perlistego śmiechu, nie słyszała jej. Zresztą i tak miała Małą za nic.

      – Czy wiesz, że nie wszystkie jabłka na świecie są kwaśne? – spytał poważnie Zły, biorąc Ahe za rękę.

      Miał chropowatą dłoń, a jednak była ona znacznie gładsza niż kora jabłonki.

      – Naprawdę? Kiedyś, gdy byłam jeszcze dzieckiem, marzyłam o słodkich jabłkach. Śniłam o nich każdej nocy, ale potem zrozumiałam, że nie istnieją.

      Dłoń ogrodnika wydawała się Ahe niemal gorąca i gładka jak jedwab.

      – Czy chciałabyś spróbować słodkiego jabłka?

      Zły wyjął zza pazuchy owoc. Był wspaniały i czerwony. Piękny jak ze snu. Ogrodnik dodał jeszcze aksamitnym głosem:

      Wiem, co to słodycz, wiem, co to miód.

      Jabłko, malina, cukierek, słód.

      Wiem, co to rozkosz, radość, spełnienie.

      Wiem, co to spokój i ukojenie.

      Więc chodź i skosztuj, zobaczysz i…

      Może się spełnią twoje sny.

      W ogrodzie zapachniało soczystą nadzieją. Twarz Ahe się rozjaśniła. „Czy chciałaby spróbować słodkiego jabłka? Oczywiście, o niczym innym nie marzyła”.

      – Nie jedz tego jabłka! – wrzasnęła przerażona Eha.

      Ale Ahe nie miała zamiaru jej słuchać. „Cicho bądź, ty tchórzu” – skarciła ją w myślach i ugryzła owoc. Smakował dziwnie. Wcale nie był tak pyszny, jak sobie wyobrażała.

      „Słodycz nie jest zbyt smaczna”. Czuła się zawiedziona, a czarownik, jakby czytając jej w myślach, powiedział:

      – To jest najprawdziwszy smak słodyczy. Każdy, kto choć odrobinę się na tym zna, doceni jego niezwykłość.

      „Wyobrażałam go sobie inaczej, ale może rzeczywiście to jest słodkie?”.

      Ahe ugryzła drugi kęs. Smakował nie lepiej. Prawdę powiedziawszy, był niedobry.

      – A może to jest… gorzkie? – spytała takim tonem, jakby mówiła coś bardzo głupiego.

      W tym momencie poczuła się dziwnie. Świat wokół pociemniał, a ona z jakiegoś powodu nie mogła się ruszyć.

      – Dobrze wiem, co jest słodkie! Co właściwie ty, która wychowałaś się na kwaśnych jabłkach, możesz wiedzieć o słodkim smaku?! Nic! Nic! Zupełnie nic! – krzyczał Zły.

      – To niepraw… – próbowała zaprotestować Ahe, ale poczuła, że zamienia się w drzewo.

      Starała się ze wszystkich sił udaremnić działanie czaru. Na próżno.

      „Eha, ratuj!” – zawołała w myślach siostrę, ale

Скачать книгу