Czerwone Gardło. Ю Несбё

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Czerwone Gardło - Ю Несбё страница 8

Czerwone Gardło - Ю Несбё Harry Hole

Скачать книгу

spod czarnej grzywki zerkała para ciemnych oczu.

      – Mam na imię Ali – przedstawił się.

      Pakistański dzieciak? Chłopiec miał dziwnie zadarty nos.

      – „Ali” znaczy „Bóg” – wyjaśnił malec. – A twoje imię co znaczy?

      – Nazywam się Daniel – odparł stary i uśmiechnął się. – To imię z Biblii. A znaczy: „Bóg jest moim sędzią”.

      Chłopczyk przyglądał mu się z uwagą.

      – To znaczy, że ty jesteś Daniel?

      – Tak.

      Chłopiec dalej nie spuszczał z niego wzroku, aż stary poczuł się nieswojo. Może dzieciak wziął go za bezdomnego, który ułożył się w ubraniu na ziemi, w słońcu, na wełnianym płaszczu służącym za koc?

      – Gdzie twoja mama? – spytał, chcąc uniknąć dociekliwego spojrzenia chłopca.

      – Tam! – Chłopiec obrócił się i pokazał palcem. W pobliżu siedziały na trawie dwie ciemnoskóre kobiety o wydatnych biustach, przy nich ze śmiechem baraszkowała czwórka dzieci.

      – Wobec tego to ja jestem twoim sędzią – stwierdził malec.

      – Co?

      – Ali to Bóg, prawda? A Bóg jest sędzią Daniela. Ja mam na imię Ali, a ty masz…

      Stary wyciągnął rękę, złapał Alego za nos. Chłopczyk aż pisnął z zachwytu. Stary zobaczył, że kobiety odwracają głowy. Jedna już się podnosiła, puścił więc chłopca.

      – Twoja mama, Ali – powiedział, kiwając głową w stronę zbliżającej się kobiety.

      – Mamo! – zawołał mały. – Jestem sędzią tego pana!

      Kobieta krzyknęła coś do chłopca w urdu. Stary uśmiechnął się do niej, lecz ta unikała patrzenia mu w oczy. Sztywno spoglądała na syna, który w końcu posłuchał i podbiegł do niej. Kiedy się odwrócili, kobieta omiotła starego wzrokiem i popatrzyła dalej, jak gdyby był niewidzialny.

      Miał ochotę powiedzieć jej, że nie jest żebrakiem, że brał udział w budowaniu tego społeczeństwa. Dawał z siebie, oddawał wszystko, aż nic więcej już mu nie zostało do darowania. Teraz mógł jedynie zwolnić miejsce innym, zrezygnować, poddać się. Ale nie miał siły na rozmowę, był zmęczony i chciał jak najszybciej znaleźć się w domu, odpocząć. Zobaczy, co będzie później. Najwyższy czas, żeby inni zaczęli płacić.

      Nie słyszał, że chłopiec jeszcze coś za nim woła.

      6. BUDYNEK POLICJI, GRØNLAND, 10 PAŹDZIERNIKA 1999

      Ellen Gjelten podniosła głowę i popatrzyła na mężczyznę, który właśnie wpadł do pokoju.

      – Dzień dobry, Harry.

      – Cholera!

      Harry kopnął stojący obok biurka kosz na śmieci tak mocno, że uderzył o ścianę obok krzesła Ellen i potoczył się po podłodze, rozsypując na linoleum swoją zawartość: zgniecione próby raportów (morderstwo na Ekeberg), pustą paczkę po papierosach (camele z nalepką tax free), zielone pudełko po jogurcie Go’morn, gazetę „Dagsavisen”, stary bilet do kina („Filmteater”, Las Vegas Parano), niewykorzystany kupon Lotto, skórkę od banana, magazyn muzyczny („MOJO” nr 69, luty 1999, na okładce zdjęcie grupy Queen), półlitrową plastikową butelkę po coli oraz żółtą karteczkę z numerem telefonu, pod który przez pewien czas Harry zamierzał zadzwonić, ale zrezygnował.

      Ellen oderwała wzrok od komputera i popatrzyła na śmieci na podłodze.

      – Wyrzucasz „MOJO”, Harry? – spytała.

      – Cholera! – powtórzył Harry, zerwał z siebie ciasną marynarkę i cisnął ją na drugi koniec pokoju o powierzchni dwudziestu metrów kwadratowych, który dzielił z sierżant Ellen Gjelten. Marynarka uderzyła w wieszak, ale nie zaczepiła się, tylko upadła na podłogę.

      – Co się dzieje? – spytała Ellen, wyciągając rękę, żeby podtrzymać chwiejący się wieszak.

      – Znalazłem to w mojej przegródce na pocztę. – Pomachał jakimś dokumentem.

      – To wygląda na wyrok.

      – No.

      – Sprawa Kebabu u Dennisa?

      – Właśnie.

      – I co?

      – Sverre Olsen dostał tyle, ile mógł. Trzy i pół roku.

      – O rany! Powinieneś tryskać humorem.

      – I tak było przez mniej więcej minutę. Dopóki nie przeczytałem tego. – Podniósł do góry faks.

      – Co to jest?

      – Kiedy Krohn otrzymał dziś rano kopię wyroku, odpowiedział, że zamierza zgłosić błędy proceduralne.

      Ellen skrzywiła się, jakby zjadła coś paskudnego.

      – Ojej.

      – Chce unieważnić wyrok. Cholera, nie uwierzysz, ale Krohn, ta śliska ryba, złapał nas na przysiędze.

      – Na czym was złapał?

      Harry stanął przy oknie.

      – Ławnicy składają przysięgę za pierwszym razem, kiedy zasiadają w składzie sędziowskim. To wystarczy, ale pod warunkiem, że nastąpi na sali sądowej przed rozpoczęciem rozprawy. Krohn zauważył, że jedna z ławniczek jest nowa, a sędzia nie dopilnował, by złożyła przysięgę na sali.

      – To się nazywa przyrzeczenie.

      – Wszystko jedno. Z wyroku wynika, że sędzia przyjął przyrzeczenie od tej kobiety w pokoju sędziów tuż przed rozpoczęciem rozprawy. Tłumaczył się brakiem czasu i nowymi zasadami.

      Harry zmiął faks i długim łukiem posłał go na drugi koniec pokoju. Papierowa kula o pół metra minęła kosz na śmieci przy biurku Ellen.

      – I co w rezultacie? – spytała, przerzucając ją kopnięciem do połowy pokoju należącej do Harry’ego.

      – Cały wyrok zostanie unieważniony, a Sverre Olsen pozostanie wolnym człowiekiem jeszcze przez co najmniej półtora roku, dopóki sprawa znów nie trafi na wokandę. A w efekcie kara zostanie znacznie złagodzona ze względu na obciążenie, jakim był dla oskarżonego czas oczekiwania itepe, itede. Biorąc pod uwagę, że osiem miesięcy odsiedział w areszcie, cholernie dużo wskazuje na to, że Sverre Olsen już jest wolny.

      Harry

Скачать книгу