Czerwone Gardło. Ю Несбё

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Czerwone Gardło - Ю Несбё страница 9

Czerwone Gardło - Ю Несбё Harry Hole

Скачать книгу

trzy! – lata, odkąd zdobił pierwsze strony gazet i wygłupiał się, opowiadając w telewizyjnych talk-showach o seryjnym mordercy, zastrzelonym przez niego w Sydney. Po tym zdarzeniu natychmiast poszedł do fryzjera i ogolił się na łyso. Ellen proponowała wąsy.

      – A najgorsze jest to, mogę się założyć, że ten piekielny adwokat pojął, o co chodzi, jeszcze przed wydaniem wyroku. Mógł to zgłosić, wtedy ławniczka natychmiast złożyłaby przyrzeczenie na sali. Ale on tylko siedział, zacierał ręce i czekał.

      Ellen wzruszyła ramionami.

      – Takie rzeczy się zdarzają. Jak na obrońcę to dobra robota. Trzeba złożyć jakąś ofiarę na ołtarzu sprawiedliwości. Weź się w garść, Harry.

      Powiedziała to z mieszaniną sarkazmu i trzeźwej konstatacji.

      Harry przyłożył czoło do chłodnego szkła. Kolejny z niespodziewanie ciepłych październikowych dni. Ciekaw był, gdzie Ellen, świeżo upieczona sierżant policji, z tą swoją delikatną, lalkowato śliczną buzią, małymi ustami i okrągłymi oczami, nauczyła się być tak mocna w gębie. Była dziewczyną z dobrego domu, według jej własnych słów rozpieszczoną jedynaczką, która na domiar wszystkiego chodziła do szkoły z internatem w Szwajcarii. Kto wie, może to też trudne dzieciństwo?

      Harry odchylił głowę i wypuścił powietrze z ust. Potem rozpiął guzik przy koszuli.

      – Jeszcze, jeszcze – szepnęła Ellen, leciutko klaszcząc w dłonie, jakby udawała owacje.

      – W środowisku neonazistów faceta nazywają Batmanem.

      – To jasne. Kij bejsbolowy to po angielsku „bat”.

      – Nie chodzi mi o nazistę, tylko o tego adwokata.

      – To bardziej interesujące. Czy to znaczy, że jest zabójczo przystojny, bogaty i szalony, ma brzuch jak tara i luksusowy samochód?

      Harry roześmiał się.

      – Powinnaś prowadzić własny talk-show, Ellen. Nie, dlatego że wygrywa za każdym razem, gdy podejmie się obrony. Poza tym jest żonaty.

      – To jego jedyny minus?

      – I jeszcze to, że za każdym razem z nami wygrywa. – Harry nalał sobie filiżankę kawy z domowej mieszanki, którą Ellen wniosła do tego pokoju, gdy sprowadziła się tu przed blisko dwoma laty. Wadą tej kawy było to, że podniebienie Harry’ego nie tolerowało już powszechnie parzonej lury.

      – Będzie miał prawo do występowania w Sądzie Najwyższym? – spytała.

      – Zanim dojdzie do czterdziestki.

      – Stawiasz tysiąc koron?

      – Done.

      Roześmiali się i wznieśli toast papierowymi kubkami.

      – Możesz mi dać to „MOJO”? – spytała Ellen.

      – Na rozkładówce są zdjęcia Freddy’ego Mercury’ego w dziesięciu najokropniejszych pozach. Z nagim torsem, ujęty pod boki, suszy lśniąco białe zęby. Pełny pakiet. Bardzo cię proszę.

      – A ja lubię Freddy’ego. To znaczy lubiłam.

      – Nie powiedziałem wcale, że ja go nie lubię.

      Popsute obrotowe niebieskie krzesło z regulowaną wysokością siedzenia, które już dawno utknęło na stałe na najniższym ząbku, jęknęło w proteście, kiedy zamyślony Harry odchylił się do tyłu. Zerwał ze stojącego przed nim aparatu telefonicznego żółtą karteczkę, zapisaną charakterem pisma Ellen.

      – Co to jest?

      – Chyba umiesz przeczytać. Møller cię szuka.

      Idąc korytarzem, wyobrażał sobie zaciśnięte usta i dwie głębokie zmarszczki zatroskania, które pojawią się między oczami szefa na wieść o tym, że Sverre Olsen znów jest na wolności.

      Przy kserokopiarce młoda rumiana dziewczyna podniosła nagle wzrok i uśmiechnęła się na widok Harry’ego. Nie zdążył jej odpowiedzieć uśmiechem. To pewnie jedna z nowych urzędniczek. Używała ciężkich słodkich perfum, które tylko wprawiły go w irytację. Zerknął na sekundnik zegarka.

      A więc teraz zaczęły go denerwować perfumy. Co właściwie się z nim stało? Ellen twierdziła, że brak mu wrodzonej woli walki, dzięki której większość ludzi potrafi się podnieść. Po powrocie z Bangkoku tak długo był w depresji, że właściwie przestał już wierzyć, że kiedykolwiek zdoła wypłynąć na powierzchnię. Wszystko było zimne i ciemne, wszelkie wrażenia przytłumione, jak gdyby znajdował się głęboko pod wodą. I panował tam taki cudowny spokój. Gdy ktoś do niego mówił, słowa przypominały pęcherzyki powietrza wylatujące z ust, unoszące się do góry i znikające. Myślał: A więc tak jest, kiedy człowiek się topi. I czekał. Ale nic się nie zmieniało. Istniała wyłącznie próżnia. No i dobrze. Jakoś sobie radził.

      Dzięki Ellen.

      To ona go zastępowała przez pierwsze tygodnie po powrocie do kraju, gdy musiał rzucać ręcznik na ring i wracać do domu. Pilnowała też, żeby nie szedł do baru. Kazała mu chuchać, kiedy spóźniał się do pracy, i osądzała, czy jest zdolny stawić czoło obowiązkom, czy nie. Kilka razy odesłała go do domu, a poza tym trzymała gębę na kłódkę. Zajęło to trochę czasu, ale Harry nigdzie się nie spieszył, a Ellen z wielkim zadowoleniem kiwała głową w pierwszy piątek, w którym mogli odnotować, że stawiał się trzeźwy przez wszystkie kolejne dni tygodnia.

      W końcu spytał ją wprost, dlaczego ona, mając za sobą ukończoną szkołę policyjną i studia prawnicze, a przed sobą całkiem ciekawą przyszłość, dobrowolnie uwiązała sobie ten kamień u szyi. Nie rozumiała, że on w żaden sposób nie pomoże jej w zrobieniu kariery? Czyżby miała problemy ze znalezieniem normalnych przyjaciół z dobrymi widokami na przyszłość?

      Ellen popatrzyła wtedy na niego z powagą i odparła, że robi to wyłącznie z jednego powodu. Pragnie po cichu skorzystać z jego doświadczenia, ponieważ jest najlepszym śledczym, jakiego mają w Wydziale Zabójstw. Bzdury, oczywiście, ale miło go połaskotało już samo to, że przynajmniej chciało jej się mu przypodobać. Poza tym Ellen jako policjantka miała w sobie tyle entuzjazmu i ambicji, że musiał się tym zarazić. W ostatnim półroczu Harry zaczął nawet znów robić dobrą robotę, wręcz cholernie dobrą. Tak jak w tej sprawie ze Sverrem Olsenem.

      Drzwi do Møllera były tuż przed nim. W przelocie kiwnął jeszcze głową umundurowanemu funkcjonariuszowi, który udał, że go nie widzi.

      Harry pomyślał, że gdyby był uczestnikiem programu Wyprawa Robinson, wystarczyłby jeden dzień, a wszyscy zauważyliby jego złą karmę i odesłali go do domu po pierwszych nominacjach. Nominacje? Boże, zaczął już myśleć terminologią gównianych programów z TV3. Tak to jest, kiedy się spędza wszystkie wieczory przed telewizorem. Ale dopóki zamykał się w mieszkaniu na Sofies

Скачать книгу