Odrodzona. Dzienniki, tom 1, 1947–1963. Susan Sontag
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Odrodzona. Dzienniki, tom 1, 1947–1963 - Susan Sontag страница 6
Przedstawiła subtelną, ulotną teorię sztuki (odkrywanie nieświadomości, pisanie automatyczne, bunt przeciw mechanistycznej cywilizacji) – Otto Rank poddawał Nin psychoanalizie.
14/04/49
Wczoraj przeczytałam Nightwood [Djuny Barnes] – Ależ ona wspaniale pisze – Ja też chcę pisać w taki sposób – bogaty, rytmiczny – to mocna, doniosła proza, odpowiednia do tego, by oddać mityczne niejasności, które stanowią zarówno źródło, jak i strukturę doświadczenia estetycznego symbolizowanego przez język –
16/04/49
Przeczytałam większą część Braci Karamazow [Dostojewskiego] i nagle ogarnęło mnie przemożne poczucie nieczystości. Napisałam listy do Petera i Audrey, w których zerwałam z nimi wszelkie stosunki, oraz list do matki, w którym oględnie wyrażam swoją odrazę do przeszłości –
***
Ach, była też Irene –
Prawdę mówiąc, ma rację i jest godna podziwu –
***
I pomyśleć, że to ja sama wmanewrowałam się w uczucie do Petera, bo byłam bardzo samotna i nie wyobrażałam sobie, że mogę znaleźć kogoś lepszego! A co do zamieszania z Audrey – Do diabła, jeśli Irene może uczciwie postawić sprawę i mnie odrzucić – ja też mogę (po raz pierwszy w życiu) być szczera –
[Na wewnętrznej stronie okładki notesu opatrzonego datą 7/05/49–31/05/49 S.S. napisała dużymi literami: „W OKRESIE, KTÓRY OBEJMUJE TEN ZESZYT, DOZNAŁAM ODRODZENIA”].
17/05/49
Dziś skończyłam Demiana [Hermana Hessego] i, ogólnie rzecz biorąc, było to wielkie rozczarowanie. Książka zawiera kilka bardzo dobrych ustępów i całkiem niezłe są pierwsze rozdziały opisujące dojrzewanie i młodość Sinclaira… Ale odwołania do sił nadprzyrodzonych czynione z kamienną twarzą w dalszej części książki kompletnie nie przystają do realistycznej formuły założonej na początku. Nie mam nic przeciw romantycznemu wydźwiękowi powieści (bardzo podobały mi się na przykład Cierpienia młodego Wertera), ale założenia Hessego są (nie umiem tego inaczej wyrazić) dziecinne…
Zaczynam właśnie The Theory of Knowledge Implicit in Goethe’s World-Conception Rudolfa Steinera. Ponieważ wydaje mi się, że podążam za jego myślą bez wysiłku, jestem wobec siebie tym bardziej podejrzliwa i czytam bardzo powoli…
Przez kilka ostatnich tygodni przeczytałam także (czy już o tym pisałam?) część pierwszą Fausta [Goethego w przekładzie] Bayarda Taylora, Tragiczną historię doktora Fausta [Christophera] Marlowe’a i powieść Manna –
Goethe bardzo mnie poruszył, choć nie mogę powiedzieć, bym go w pełni zrozumiała – Marlowe natomiast jest już właściwie mój – poświęciłam bowiem dużo czasu, by przeczytać go kilka razy, a niektóre fragmenty wielokrotnie deklamowałam na głos. W zeszłym tygodniu końcowy monolog Faustusa odczytałam głośno kilkanaście razy. Nie da się go z niczym porównać…
W jednym z wcześniejszych notesów napisałam, że nie podobał mi się [Doktor] Faustus Manna… Dałam tym jawny i jednoznaczny dowód niskiego poziomu swojej wrażliwości krytycznej! Faustus to znakomite dzieło, które dostarcza wiele satysfakcji. Będę musiała przeczytać je wiele razy, zanim je posiądę…
Ponownie czytam fragmenty utworów, które zawsze były dla mnie ważne, i zaskakują mnie wnioski, do jakich dochodzę. Wczoraj przeczytałam sporo wierszy [Gerarda Manleya] Hopkinsa i nie zachwyciły mnie tak jak dawniej – zawiodło mnie zwłaszcza Echo ołowiane i echo złote –
Dobrze jest czytać na głos – Ponownie czytam też (z wielką przyjemnością) Dantego i [T.S.] Eliota (oczywiście)…
Tego lata chcę się skupić na Arystotelesie, Yeatsie, Hardym i Henrym Jamesie…
18/05/49
Czy ja już zawsze będę taka durna?! Dziś wysłuchałam wykładu połączonego z recytacją monologów dramatycznych Browninga… Zawsze traktowałam z góry jego dzieła, a nic o nich nie wiedziałam! – Kolejny autor, z którym muszę popracować tego lata…
23/05/49
[Poniższy wpis ma prawie trzydzieści stron i jest podsumowaniem dotychczasowego życia S.S. w Berkeley. Na jego końcu autorka opisuje, jak poznała H. i przy jej pomocy weszła w gejowskie środowisko San Francisco].
Wydarzenia tego weekendu dobitnie ukazały i, jak sądzę, częściowo rozwiązały mój największy problem: straszną dychotomię ciała i umysłu, która dręczyła mnie przez ostatnie dwa lata. To chyba najważniejszy – dla mnie jako osoby, którą będę – okres w moim życiu.
W piątkowy wieczór poszłam z Alem [dopisek S.S.: Allan Cox] na odczyt George’a Boasa, wizytującego profesora filozofii z Johns Hopkins, zatytułowany Znaczenie w humanistyce. W zajmującym i erudycyjnym wykładzie Boas ujawnił mankamenty najważniejszych szkół krytycznych, począwszy od Arystotelesa, lecz nie zaproponował właściwie żadnej własnej koncepcji poza zgrabnym, sterylnym wykazaniem różnorakich błędów. Kilka interesujących myśli: ewolucja sztuki jako oscylacja między