Fjällbacka. Camilla Lackberg
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Fjällbacka - Camilla Lackberg страница 18
– Signe zaraz zejdzie.
Patrik był tak pogrążony w myślach, że kiedy usłyszał Gunnara, omal nie upuścił zdjęcia.
– Dużo tu ładnych zdjęć. – Ostrożnie odstawił ramkę na komodę i poszedł za Gunnarem do kuchni.
– Zawsze mnie bawiło fotografowanie. Przez lata sporo się zebrało. Dziś się z tego cieszę. Dzięki temu coś zostało. – Z zakłopotaniem zaczął nalewać kawę. – Może cukru albo mleka? A może jednego i drugiego?
– Dziękuję, piję czarną. – Patrik usiadł na białym kuchennym krześle.
Gunnar postawił przed nim filiżankę i usiadł naprzeciwko.
– Zacznijmy, żona zaraz przyjdzie – powiedział, patrząc z niepokojem na schody. Z góry nie dochodziły żadne odgłosy.
– Jak ona się czuje?
– Od wczoraj się nie odezwała. Niedługo przyjdzie doktor, tak powiedział. Żona ciągle tylko leży w łóżku, chociaż przypuszczam, że przez całą noc nie zmrużyła oka.
– Widzę, że dostaliście dużo kwiatów. – Patrik wskazał na wazony i wazoniki na blacie.
– Ludzie są tacy mili. Chcieli przychodzić z kondolencjami, ale nie dałbym rady. – Wrzucił do kawy kostkę cukru, sięgnął po ciasteczko, umoczył je w filiżance i dopiero potem włożył do ust. Musiał popić, bo ciasteczko rosło mu w ustach.
– O, jesteś – powiedział do Signe, która stanęła w przedpokoju.
Nie słyszeli, jak schodziła. Gunnar wstał, ostrożnie wziął ją pod rękę i przyprowadził do stołu, jak staruszkę. Signe wyglądała, jakby od wczoraj postarzała się o wiele lat.
– Zaraz przyjdzie doktor. Napij się kawy i zjedz ciasteczko. Powinnaś coś zjeść. Może bym ci zrobił kanapkę?
Potrząsnęła głową, po raz pierwszy zareagowała na jego słowa.
– Tak mi przykro. – Patrik nie mógł się powstrzymać, położył rękę na jej dłoni. Signe nie cofnęła ręki, ale w żaden sposób nie zareagowała. Jej dłoń wydawała się martwa. – Wolałbym państwu nie przeszkadzać w takiej chwili. W każdym razie tak wcześnie.
Jak zwykle z trudem dobierał słowa. Odkąd został ojcem, było mu jeszcze trudniej spotykać się z ludźmi, którzy stracili dziecko, nieważne, czy małe, czy duże. Co się mówi komuś, komu wydarto serce z piersi? Domyślał się, że tak właśnie się czują.
– Rozumiemy, na tym polega wasza praca. Oczywiście zależy nam, żebyście złapali tego, kto… to zrobił. Chętnie pomożemy… w miarę możliwości.
Gunnar przysunął się z krzesłem do żony. Signe jeszcze nie ruszyła filiżanki.
– Wypij trochę – powiedział, podnosząc jej ją do ust. Niechętnie wypiła kilka łyków.
– Wczoraj już trochę rozmawialiśmy, ale może moglibyście mi państwo opowiedzieć o synu coś więcej? Wszystko, co według was może mieć znaczenie.
– Był takim dobrym dzieckiem, od niemowlęctwa. – Signe zaskrzeczała dawno nieużywanym głosem. – Od samego początku przesypiał całe noce, w ogóle nie sprawiał kłopotu. A mimo to ciągle się o niego bałam. Jakbym czekała, aż się stanie coś strasznego.
– No i miałaś rację. Powinienem był cię słuchać. – Gunnar spuścił wzrok.
– Nie, to ty miałeś rację – powiedziała Signe i spojrzała na męża. Sprawiała wrażenie, jakby się ocknęła z odrętwienia. – Zmarnowałam tyle czasu na zamartwianie się, a ty umiałeś się cieszyć, że go mamy. Człowiek i tak nie jest w stanie się przygotować na to, co się zdarzy. Przez całe jego życie bałam się, że coś mu się stanie, ale na to nie mogłam się przygotować. Należało się cieszyć tym, co się miało. – Zrobiła przerwę. – Co pan chce wiedzieć? – spytała i teraz już sama podniosła filiżankę do ust.
– Czy kiedy się wyprowadził z domu, od razu zamieszkał w Göteborgu?
– Tak, po maturze dostał się do Wyższej Szkoły Handlowej. Miał bardzo dobre stopnie – odparł Gunnar z wyraźną dumą.
– Często do nas przyjeżdżał na weekendy – dodała Signe. Widać było, że mówienie o synu dobrze jej robi. Policzki jej się zaróżowiły, spojrzenie pojaśniało.
– Oczywiście potem trochę rzadziej, ale z początku rzeczywiście w prawie każdy weekend – przyznał Gunnar.
– Dobrze mu szło na studiach? – Patrik postanowił ciągnąć temat, bo działał na nich kojąco.
– Na uczelni też miał dobre oceny – odparł Gunnar. – Sam nie wiem, po kim miał taką głowę do nauki, na pewno nie po mnie. – Uśmiechnął się, jakby zapomniał, dlaczego rozmawiają. Przypomniał sobie i przestał się uśmiechać.
– A co robił po studiach?
– Najpierw pracował chyba w tej firmie audytorskiej, co? – Signe zwróciła się do męża, a on zmarszczył czoło.
– Też mi się tak wydaje, ale za nic nie mogę sobie przypomnieć, jak się nazywała. Jakoś po amerykańsku. Pracował tam tylko parę lat. Nie bardzo mu się podobało. Powiedział, że za dużo liczb, za mało ludzi.
– A potem? – Patrik popijał kawę. Zdążyła już wystygnąć.
– Pracował w kilku miejscach. Jeśli musicie wiedzieć dokładnie, to na pewno udałoby mi się to ustalić. W każdym razie przez ostatnie cztery lata zajmował się finansami organizacji pozarządowej Fristad8.
– Co to za organizacja?
– Pomaga kobietom, które uciekły od mężów stosujących przemoc. Pomaga im sobie radzić i zacząć nowe życie. Matte uwielbiał tę pracę. Właściwie o niczym innym nie mówił.
– Co się stało, że stamtąd odszedł?
Gunnar i Signe spojrzeli po sobie. Patrik domyślił się, że również się nad tym zastanawiali.
– To chyba miało związek z tym, co mu się przydarzyło. Może już nie czuł się bezpiecznie w Göteborgu – powiedział Gunnar.
– Tu też nie było bezpiecznie – zauważyła Signe.
Rzeczywiście, pomyślał Patrik. Mats Sverin wyprowadził się z Göteborga, ale nie uchroniło go to przed przemocą.
– Jak
8
Fristad – szw. azyl.