Fjällbacka. Camilla Lackberg

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Fjällbacka - Camilla Lackberg страница 8

Fjällbacka - Camilla Lackberg Saga o Fjallbace

Скачать книгу

ja też bym chciała mieć mnóstwo trampolin – powiedziała Emma. – U nas w ogrodzie jest tylko jedna, mała, jednoosobowa, a Lisen zawsze chce być pierwsza i nigdy nie mogę się doczekać swojej kolejki. – Obróciła się na pięcie i mrucząc pod nosem, poszła do salonu.

      Do Eriki dopiero teraz dotarło, co Emma powiedziała. Nazwała Dana tatą. Erika się uśmiechnęła. Nawet się nie zdziwiła, bo Dan pokochał dzieci Anny, a one od początku pokochały jego. Ich wspólne dziecko zespoliłoby rodzinę jeszcze mocniej. Erika przełknęła ślinę i poszła za Emmą do pokoju. Wyglądał jak po wybuchu bomby.

      – Przepraszam za bałagan. – Dan był zmieszany. – Nie nadążam ze wszystkim i cały czas mam wrażenie, że doba jest za krótka.

      – Doskonale cię rozumiem. Zobaczyłbyś, jak wygląda nasz dom. – Erika zatrzymała się w drzwiach i zerknęła na piętro. – Mogę iść?

      – Tak, zrób to. – Dan przesunął dłonią po twarzy. Widać było, że jest bardzo zmęczony i przybity.

      – Ja chcę z tobą – powiedziała Emma.

      Dan kucnął przy niej i spokojnie przekonał, żeby pozwoliła cioci pójść samej.

      Sypialnia Dana i Anny znajdowała się na prawo od schodów. Erika już miała zapukać, ale zatrzymała rękę i ostrożnie otworzyła drzwi. Anna leżała twarzą do okna, promienie zachodzącego słońca prześwietlały jej króciutkie włosy. Prześwitywała spod nich skóra. Erikę zabolało serce. Przez długie lata była dla Anny raczej mamą niż starszą siostrą i dopiero ostatnio stały się prawdziwymi siostrami. Teraz w jednej chwili wróciły do dawnego układu: malutka i bezbronna Anna i nadopiekuńcza i pełna obaw Erika.

      Anna oddychała równo, spokojnie. W pewnej chwili jęknęła żałośnie. Erika domyśliła się, że siostra śpi. Podeszła na palcach i ostrożnie usiadła na brzegu łóżka, żeby jej nie obudzić. Z czułością dotknęła jej biodra. Będzie przy niej bez względu na to, czy Anna tego chce, czy nie. Są siostrami. I przyjaciółkami.

      – Tata przyszedł! – zawołał głośno Patrik, czekając na ten sam co zawsze odzew. I rzeczywiście. Najpierw rozległ się tupot nóżek, potem zza rogu wypadła Maja. Pędziła wprost na niego.

      – Tataaa! – Obcałowała go po twarzy, jakby wracał z dalekiej podróży, a nie z pracy.

      – Cześć, kochanie moje. – Uściskał ją mocno i wtulił nos w jej szyjkę. Wdychał ten szczególny Majowy zapach. Zawsze go przyprawiał o szybsze bicie serca.

      – Myślałam, że będziesz pracował tylko pół dnia. – Matka wycierała ręce w kuchenną ścierkę. Rzuciła mu takie samo spojrzenie jak wtedy, gdy był nastolatkiem i wracał później, niż obiecał.

      – Tak miało być, ale było mi tak dobrze, że znów jestem w pracy, że zostałem trochę dłużej. Ale bez nerwów. Nic się nie dzieje.

      – Sam wiesz najlepiej. Ale trzeba słuchać własnego organizmu. To poważne sprawy.

      – Tak, tak. – Patrik wolałby, żeby przestała o tym mówić. Niepotrzebnie się niepokoi. Nadal siedział w nim strach, który czuł w karetce, gdy jechał do Uddevalli. Myślał wtedy, że umiera, był nawet o tym święcie przekonany. Przed oczami stawała mu Maja z Eriką i nawet bliźnięta, których już nie pozna. Te obrazy mieszały się z bólem w piersi.

      Przytomność odzyskał na OIOMie. Dopiero wtedy do niego dotarło, że żyje, ale jego organizm dał mu sygnał, że powinien zwolnić. Potem dowiedział się o wypadku i przyszedł nowy ból. Gdy go zawieźli do bliźniąt, w pierwszym odruchu chciał zawrócić. Byli tacy mali i bezbronni. Ich drobniutkie ciałka z trudem się unosiły i opadały wraz z oddechem, od czasu do czasu przeszywał je skurcz. Nie wierzył, że coś tak małego może przeżyć. Dlatego nie chciał się nawet zbliżać, nie chciał ich dotykać. Nie miał pewności, czy potem potrafiłby się z nimi pożegnać.

      – Gdzie braciszkowie? – spytał Maję. Trzymał ją na rękach, a ona mocno obejmowała go za szyję.

      – Śpią. Zrobili kupę. Okropnie wielką. Babcia ich wycierała. Fu, jak śmierdziało! – Skrzywiła się.

      – Prawdziwe aniołki. – Kristina aż pojaśniała. – Wypili prawie po dwie butelki, a potem usnęli bez najmniejszego kłopotu. No tak, najpierw, jak mówiła Maja, zrobili kupę.

      – Zajrzę do nich – powiedział Patrik. Od kiedy przyjechali ze szpitala, zawsze starał się być blisko. A dziś zdążył się za nimi porządnie stęsknić.

      Poszedł na górę, do sypialni. Postanowili nie rozdzielać chłopców, spali w jednym łóżku. Leżeli przytuleni, nos w nos. Noel położył rączkę na Antonie, jakby go osłaniał. Patrik był ciekaw, jak to będzie w przyszłości. Noel wydawał się bardziej energiczny i głośniejszy od Antona. Jego można było określić jako zadowolonego z życia. Gaworzył radośnie i były to jedyne dźwięki, jakie wydawał, pod warunkiem że mógł zjeść i pospać, ile i kiedy chciał. Natomiast Noel bywał niezadowolony i wyrażał to w sposób bardzo zdecydowany. Nie lubił być ubierany ani przewijany, a najbardziej nie lubił kąpieli. Sądząc po wrzaskach, jakie wtedy urządzał, woda jawiła mu się jako śmiertelne zagrożenie.

      Patrik długo stał nad łóżeczkiem. Obserwował, jak oczy chłopców poruszają się pod powiekami. Był ciekaw, czy śni im się to samo.

      Annie siedziała na schodkach przed domem. Słońce zachodziło. Zauważyła zbliżającą się łódź. Sam poszedł już spać. Powoli wstała i zeszła na pomost.

      – Mogę się tu zdesantować?

      Jego głos brzmiał znajomo jak dawniej, a jednak zmienił się. Słychać było, że wiele przeżył. W pierwszej chwili chciała krzyknąć: Nie wysiadaj! Już nie przynależysz do tego miejsca! Ale złapała koniec liny, wprawnym ruchem zawiązała półsztyk i przycumowała łódkę. W następnej chwili stał przed nią na pomoście. Już zapomniała, jaki jest wysoki. Zawsze mogła oprzeć głowę o jego pierś, chociaż dorównywała wzrostem większości mężczyzn. Od Fredrika była nawet kilka centymetrów wyższa, co go okropnie złościło. To i wiele innych rzeczy. Jeśli wychodzili gdzieś razem, nie pozwalał jej wkładać wysokich obcasów.

      Nie wolno myśleć o Fredriku. Nie wolno myśleć…

      Nagle znalazła się w jego objęciach. Sama nie wiedziała ani jak, ani kto zrobił pierwszy krok. Po prostu się stało, jej policzek ocierał się o szorstki sweter. Poczuła się bezpieczna. Wciągała w nozdrza znajomy zapach, którego nie czuła od tylu lat. Zapach Mattego.

      – Witaj. – Uścisnął ją jeszcze mocniej, jakby chciał przytrzymać, żeby nie upadła. Tak było. Chciałaby na zawsze zostać w tych objęciach, przypomnieć sobie wszystko, co kiedyś było nią, ale przepadło w mrokach rozpaczy. W końcu ją wypuścił z objęć i trzymając przed sobą, przyglądał się, jakby ją widział po raz pierwszy.

      – Nie zmieniłaś się – powiedział. Ale w jego oczach widziała, że to nieprawda. Zmieniła się, stała się kimś innym. Widziała, że czytał to z jej twarzy, z bruzd

Скачать книгу