Seria o komisarzu Williamie Wistingu. Йорн Лиер Хорст
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Seria o komisarzu Williamie Wistingu - Йорн Лиер Хорст страница 20
– Wie pan na pewno, że to byli oni? – spytał.
– Nie, ale to bardzo prawdopodobne. Potrzebowali benzyny do łodzi. Zresztą okradli więcej osób, nie tylko Jansena i mnie.
– Kiedy to było?
Jan Vidar Bjerke zawahał się.
– W wakacje dwa lata temu – odparł po namyśle. – Albo jeszcze rok wcześniej. Ale wątpię, czy to ma cokolwiek wspólnego z pożarem.
Wisting nie kontynuował tematu.
– Znał pan Clausena? – spytał.
– Mówiliśmy sobie dzień dobry – odparł. – Ale nie głosowałem na niego. Nie moja partia.
– Kiedy widział go pan ostatni raz?
– Przed weekendem. Przynajmniej tak mi się wydaje. Machałem mu z werandy, kiedy tędy przejeżdżał.
– Zwrócił pan uwagę na to, czy ostatnio ktoś go odwiedzał?
– Właściwie nie, ale czasem zjawiali się tutaj znani politycy.
Wisting położył dłoń na poręczy werandy i zaczął schodzić po schodach.
– Dziękuję za pomoc – powiedział.
– Nie ma o czym mówić. – Mężczyzna się uśmiechnął.
Komisarz usiadł za kierownicą i wycofał samochód.
– Pewnie myślisz, że to Clausen zabrał mu kanister – zagadnął Mortensen.
– Jak inaczej znalazłby się w jego pokoju? – skwitował Wisting i rzucił okiem w lusterko, wskazując spalony domek letniskowy.
– Ten pokój został przerobiony na pułapkę ogniową.
Chcąc przepuścić zbliżający się z naprzeciwka radiowóz, zjechał na pobocze i o bok jego auta otarła się gałąź. Prawdopodobnie nadjeżdżał zmiennik policjanta, który pilnował pogorzeliska.
– Dziury w ścianie – ciągnął komisarz. – Nie sądzę, żeby to były wizjery. Uważam, że zrobiono je po to, żeby zapewnić dopływ tlenu i przyspieszyć rozprzestrzenianie się ognia.
– Dla większego efektu – przytaknął Mortensen.
Wisting skręcił i zatrzymał się przy statywie ze skrzynkami pocztowymi.
– Ten pożar miał zatrzeć ślady po Bernhardzie Clausenie – mówił dalej, spoglądając na kolegę. – Wszystko zostało starannie przygotowane. Wystarczyła jedna zapałka, żeby zamienić wszystko w kupę gruzu.
– W takim razie sprawa nabiera zupełnie innego charakteru – stwierdził Mortensen.
Komisarz przytaknął.
– Wyjmij telefon.
Technik spełnił jego prośbę.
– Masz stoper? – spytał Wisting.
– Tak, a co?
– Chcę sprawdzić, ile czasu zajmuje przejechanie stąd do najbliższego punktu poboru opłat.
Mortensen uśmiechnął się i włączył stoper. Wisting ruszył. To nie byłby pierwszy raz, gdyby sprawca został zdemaskowany przez automatyczny system poboru opłat.
Pierwsze dziesięć minut w kierunku Stavern jechali w milczeniu. Później udali się drogą wojewódzką w stronę Larviku.
– Kto może za tym stać? – zastanawiał się głośno Mortensen, przerywając ciszę. – Prokurator konsultował się z PSB i innymi tajnymi służbami. Chyba poinformowaliby go, gdyby stali za sprawą Clausena? Daliby nam po prostu znać, że mamy się wycofać i nie interesować się tym dłużej.
– Zapewne tak – odparł Wisting. – Gdyby to rzeczywiście był ktoś z nich.
– Mamy inne tajne służby? – spytał technik. – Pozostające poza kontrolą prokuratora generalnego?
– Nie w Norwegii.
– O kurwa! – zaklął cicho Mortensen.
Wlekli się za samochodem z przyczepą do przewozu koni, zanim Wisting wyjechał na autostradę w kierunku Oslo. Po kilku minutach minęli automatyczny punkt poboru opłat na granicy gmin między Larvikiem a Sandefjord. Paliło się zielone światło. Mortensen zatrzymał pomiar czasu. Wisting zjechał na pobocze i włączył światła awaryjne.
– Dwadzieścia cztery minuty i siedemnaście sekund – oznajmił Mortensen.
Wisting spojrzał w lusterko. Punkt poboru opłat mijało niemal dwadzieścia pięć tysięcy pojazdów na dobę. Kierowcy nie byli fotografowani, ale wszystkie numery samochodów rejestrowano razem z dokładnym czasem przejazdu przez bramki.
– Pamiętasz, o której furgonetka ruszyła z zatoki postojowej?
Mortensen wyciągnął laptop i otworzył zrzut ekranu przedstawiający szary samochód dostawczy.
– O 5:24 – odczytał. – To oznacza, że powinien tędy przejeżdżać około 5:48. O tej porze dnia nie ma tu dużego ruchu.
Komisarz wyjął notes.
– Przewiń nagranie do godziny szóstej.
Technik wykonał polecenie. Cały domek letniskowy stał w płomieniach. Strażacy lali na niego wodę.
– Czego szukasz?
Komisarz nie odpowiedział, tylko wpatrywał się w ekran, aż zobaczył samego siebie stojącego przed samochodem ochroniarza i wpatrującego się w wideorejestrator zainstalowany na przedniej szybie.
– Jest! – zawołał, gdy zobaczył, jak podnosi rękę, sprawdza czas na swoim zegarku i zapisuje coś w notesie.
Mortensen zatrzymał nagranie. Zegar pokazywał pięć minut i jedenaście sekund po szóstej. Wisting skierował w jego stronę notes, w którym była zanotowana godzina 6:01:07.
– Zegar w kamerze samochodowej spieszy się o ponad cztery minuty – podsumował. – Szukamy furgonetki, która przejeżdżała tędy o plus minus 5:44.
Mortensen przytaknął i zamknął laptop.
– Odpowiedź powinienem znać przed jutrzejszym lunchem.
14
Amalie zasnęła ze smoczkiem w buzi. Line podniosła się z krawędzi łóżka, podeszła do okna i oparła czoło o szybę. Zapadał zmierzch. Przez szparę w oknie wpadało chłodne powietrze.