Millennium. David Lagercrantz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Millennium - David Lagercrantz страница 15
– Aha.
– Ale dziś uciekłam od niego.
– Okej – powiedziała kobieta.
– Byłam dziennikarką w czasopiśmie „Geo”, wiesz, to taki magazyn naukowy, ale odeszłam stamtąd, kiedy się tu przeprowadziliśmy.
– Aha.
– Pisałam głównie o medycynie i biologii.
– Okej.
– Bardzo to lubiłam – mówiła dalej. – Ale mąż dostał tę pracę, no i stało się, jak się stało. Pracuję trochę jako wolny strzelec.
Odpowiadała na niezadane pytania, a kobieta mówiła „aha” albo „okej”, aż w końcu spytała, czego się napije. Paulina odparła, że może być cokolwiek, i dostała whiskey Tullamore Dew z lodem i z uśmiechem, a może raczej zwiastunem uśmiechu. Kobieta miała na sobie czarny spodnium, któremu przydałaby się pralnia chemiczna, i białą koszulę, była zupełnie nieumalowana i miała zapadnięte oczy, jakby od dłuższego czasu nie spała. Mroczne spojrzenie, mocne i niepokojące, a Paulina próbowała śmiać się i żartować.
Nie bardzo jej szło. Tyle że nieznajoma przysuwała się coraz bardziej, co jej się spodobało i może dlatego zerknęła nerwowo na ulicę, jakby się bała, że pojawi się Thomas. Wtedy kobieta zaproponowała, żeby napiły się u niej w pokoju.
Paulina odpowiedziała, że nie, nie ma mowy. „Mojemu mężowi bardzo by się to nie podobało”. Potem zaczęły się całować i poszły do pokoju, gdzie się kochały. Nie pamiętała, żeby kiedykolwiek przeżyła coś podobnego, tyle gniewu i namiętności, a potem opowiedziała o Thomasie i swojej domowej tragedii; tamta słuchała z miną, jakby była zdolna zabić. Paulina nie miała tylko pewności, czy chodziło o Thomasa czy o resztę świata.
ROZDZIAŁ 8
PRZEZ NASTĘPNY tydzień Mikael nie chodził do redakcji i nie spojrzał na swój tekst o fabrykach trolli. Sprzątał w mieszkaniu, biegał, przeczytał dwie powieści Elizabeth Strout i spotkał się na kolacji ze swoją siostrą Anniką Giannini, głównie dlatego, że była adwokatką Lisbeth. Jednak Annika wiedziała niewiele więcej od niego, tylko tyle, że Lisbeth odezwała się do niej z prośbą o namiary na niemieckich adwokatów zajmujących się sprawami rodzinnymi.
Poza tym po prostu spędzał czas. Niekiedy godzinami leżał, gawędząc przez telefon z przyjaciółką i koleżanką redakcyjną Eriką Berger o kolejnym zwrocie akcji w jej procesie rozwodowym; paradoksalnie było w tym coś rozbrajającego, jakby znów byli nastolatkami, zwierzającymi się ze swoich problemów miłosnych. Swoją drogą proces był dla niej trudny, więc kiedy w czwartek zadzwoniła do niego i już zupełnie innym tonem chciała rozmawiać z nim o pracy, doszło między nimi do spięcia. Erika zaklęła i zarzuciła mu, że się pieści.
– Ja się nie pieszczę, Ricky, tylko jestem skonany. Potrzebuję urlopu.
– Mówiłeś, że tekst jest w zasadzie gotowy. No to go przyślij, dopracujemy.
– To są same odgrzewane kotlety.
– Nie wierzę w to ani trochę.
– Niestety, to prawda. Czytałaś analizę w „Washington Post”?
– Nie czytałam.
– Są lepsi ode mnie w każdym punkcie.
– Mikael, to nie muszą być aż takie rewelacje. Wystarczy, że przedstawisz swój punkt widzenia. Nie zawsze możesz mieć newsa. To absurd, żeby tak myśleć.
– Ale ten tekst nie jest dobry. Jest wymęczony. Dajmy sobie z nim spokój.
– Nic z tego. Ale okej… odłóżmy go do następnego numeru. Obecny chyba i tak uda mi się jakoś poskładać.
– Na pewno ci się uda.
– To co będziesz robił?
– Pewnie wybiorę się do Sandhamn.
Nie była to może ich najlepsza rozmowa, jednak poczuł, jakby mu kamień spadł z serca. Z szafy w sypialni wyciągnął walizkę i zaczął się pakować. Szło mu powoli, jakby na to też nie miał ochoty, i co pewien czas wracał myślami do Lisbeth. Właściwie myślał o niej cały czas, aż zaklął głośno, że nie może się od tego uwolnić: choćby nie wiem jak mu obiecywała, że nie zrobi żadnego głupstwa, ciągle się o nią martwił, a może i złościł, że jest taka zamknięta w sobie i tajemnicza. Pomyślał, że musi dowiedzieć się czegoś więcej o tych zagrożeniach, kamerach monitoringu, o Camilli i Svavelsjö MC.
Powinien przyjrzeć się temu wszystkiemu od każdej strony, sprawdzić, co mógłby zrobić, żeby jej pomóc. Znów wrócił do tego, co powiedziała tamtego wieczoru w Kvarnen, i przypomniał sobie jej oddalające się kroki na Medborgarplatsen. Przerwał pakowanie, poszedł do kuchni i napił się jogurtu prosto z kartonu. W tym momencie zadzwoniła komórka. Nieznany numer. Pomyślał jednak, że skoro dostał wolne, mógłby odebrać, a nawet powiedzieć wesoło: „O rany, jak fajnie, że dzwonicie, żeby mnie znów opieprzyć”.
LEKARKA SĄDOWA Fredrika Nyman wróciła do domu w Trångsund pod Sztokholmem. Jej obie nastoletnie córki siedziały na kanapie w dużym pokoju, wpatrując się w swoje smartfony, co jej nie zdziwiło, tak jak nie dziwiło jej, że za oknem jest jezioro. Dziewczyny poświęcały cały swój wolny czas na oglądanie na komórkach filmików z YouTube’a czy czegoś podobnego. Miała ochotę warknąć, żeby odłożyły telefony i poczytały jakąś książkę, pograły na pianinie i nie opuszczały treningu koszykówki albo po prostu wyszły na słońce.
Zabrakło jej sił. Miała za sobą beznadziejny dzień, dopiero co skończyła rozmowę z pewnym policjantem, kompletnym durniem, który – jak to dureń – uważał się za bystrzaka. Powiedział, że wszystko sprawdził, co znaczyło tyle, że poczytał w Wikipedii, dzięki czemu poczuł się ekspertem od buddystów. Siedzi taki pajac pod drzewem i czuje się oświecony. Było to tak głupie i pozbawione elementarnego szacunku, że nic nie odpowiedziała, a teraz usiadła obok córek na szarej kanapie przed telewizorem, licząc, że któraś chociaż powie „cześć, mamo”. Żadna się nie odezwała. Josefin przynajmniej odpowiedziała na pytanie, co tak ogląda.
– Taką jedną rzecz.
Taką jedną rzecz.
Fantastycznie wyczerpująca odpowiedź. Fredrika miała ochotę krzyknąć, ale wyszła do kuchni, starła blat i stół kuchenny, na swoim smartfonie przewinęła Facebooka, żeby pokazać, że nie jest gorsza, i odpłynęła, surfując w sieci, po czym sama nie wiedząc, jak to się stało, utknęła na jakiejś stronie o urlopach w Grecji.
W tym momencie przyszło jej do głowy zupełnie co innego, być może zainspirowało ją zdjęcie na tej stronie – starego, pomarszczonego