Millennium. David Lagercrantz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Millennium - David Lagercrantz страница 14

Millennium - David Lagercrantz Millennium

Скачать книгу

mu i chwała.

      – Obaj się postaraliśmy i już na początku lipca mogłem posłać tam dwóch facetów, którzy zainstalowali dwie zdalnie sterowane kamery, nie muszę dodawać, że starannie zaszyfrowane. Nikt poza nami nie miał dostępu do zapisów. Uprzedziłem swoich ludzi na stacji monitoringu, żeby uważnie śledzili obraz na ekranach. Bałem się o Lisbeth. Obawiałem się, że ją dopadną.

      – Jak my wszyscy.

      – Jednak nie przypuszczałem, że moje obawy ziszczą się tak szybko. Już sześć dni później, o wpół do drugiej w nocy, nasz dyżurny operator Stene Grandlund usłyszał przez ulokowany na miejscu mikrofon warkot motocykli i właśnie miał przesterować kamery, kiedy zrobił to ktoś inny.

      – Jasny gwint.

      – Właśnie. Stene nie miał dużo czasu do namysłu. To byli dwaj goście w skórzanych kurtkach ze Svavelsjö MC.

      – O cholera.

      – Otóż to. Czyli adres Lisbeth nie był już tajemnicą, a Svavelsjö MC nie ma zwyczaju przyjeżdżać z kawą i ciastkami.

      – Raczej nie.

      – Niemniej na widok kamer goście zawrócili, a my natychmiast zawiadomiliśmy policję, która ustaliła ich tożsamość – pamiętam, że jeden nazywał się Kovic, Peter Kovic. Jednak problem nie został tym samym rozwiązany, więc zadzwoniłem do Lisbeth, żeby natychmiast się ze mną spotkała, na co niechętnie się zgodziła. Przyszła do mojego biura i wyglądała jak marzenie każdej teściowej.

      – Chyba lekka przesada.

      – Oczywiście jak na nią. Żadnych piercingów, ostrzyżona na krótko, wyglądała całkiem przyzwoicie. Poczułem, cholera, jak bardzo mi brakowało tej pokręconej dziewczyny, i nawet odeszła mi ochota, żeby ją skrzyczeć, bo oczywiście domyśliłem się, że to ona zhakowała nasze kamery. Powiedziałem jej, żeby uważała, bo na nią polują. Zawsze na mnie polowali, odparła. Wtedy się wściekłem. Warknąłem, że powinna ubiegać się o ochronę, bo inaczej ją zabiją. I dopiero wtedy mnie naprawdę wystraszyła.

      – Co zrobiła?

      – Patrząc w podłogę, odpowiedziała, że nie zabiją, jeśli wyprzedzi ich o krok.

      – Co chciała przez to powiedzieć?

      – Właśnie się nad tym zacząłem zastanawiać, kiedy przypomniała mi się historia z jej ojcem.

      – W jakim sensie?

      – Bo tamtym razem obroniła się przez atak, więc przeczuwałem, że teraz też ma taki plan: uderzyć pierwsza, i przeraziło mnie to. Widziałem jej spojrzenie, więc co z tego, że wyglądała jak marzenie teściowej, czy co tam jeszcze. W oczach miała czarną przepaść.

      – Chyba przesadzasz. Lisbeth nie ryzykuje bez potrzeby. Działa racjonalnie.

      – Tak, ale na swój własny szalony sposób.

      Mikaelowi przypomniało się, co Lisbeth powiedziała mu podczas kolacji w Kvarnen: że zamierza być kotem, nie myszą.

      – No i co dalej? – spytał.

      – Nic. Poszła sobie i od tamtej pory nie dała znaku życia. Czekałem tylko, aż przeczytam w gazecie, że wyleciał w powietrze lokal klubowy MC Svavelsjö albo że jej siostra zginęła w płonącym samochodzie w Moskwie.

      – Camilla jest pod ochroną rosyjskiej mafii. Lisbeth nigdy by z nimi nie zadarła.

      – Naprawdę w to wierzysz?

      – Sam nie wiem. Ale jestem pewien, że ona by nigdy…

      – Co?

      – Nic – odparł Mikael, przygryzając wargę; poczuł się naiwny, wręcz głupi.

      – To się nie skończy, dopóki się nie skończy. Tak to odebrałem. Żadna z nich – ani Lisbeth, ani Camilla – się nie podda, dopóki druga nie będzie martwa.

      – Chyba przesadzasz – zauważył Mikael.

      – Tak myślisz?

      – Mam taką nadzieję – poprawił się. Napił się jeszcze wina i przeprosił Dragana na chwilę.

      Sięgnął po komórkę i wysłał esemesa do Lisbeth.

      Ku swojemu zdziwieniu od razu dostał odpowiedź:

      Spoko, Blomkvist. Jestem na urlopie. Schowałam się. Nie robię żadnych głupstw.

      URLOP TO za dużo powiedziane. Jednak dla Lisbeth radość wiązała się z bólem; bólem, który ustępuje. Popijając piwo w barze w Hôtel d’Angleterre, poczuła właśnie to: ulgę, jakby ktoś zdjął z niej ciężar, jakby dopiero teraz do niej dotarło, w jakim napięciu żyła przez całe lato; polowanie na siostrę doprowadziło ją do granic szaleństwa. Jeszcze nie do końca się odprężyła, w jej głowie nie przestawały się przewijać wspomnienia z dzieciństwa. Miała jednak wrażenie, jakby rozszerzył jej się ogląd spraw, i nawet zaczęła tęsknić, niekoniecznie za czymś konkretnym, raczej za tym, aby uciec od wszystkiego, i to wystarczyło, żeby dać jej poczucie wyzwolenia.

      – Are you okay?

      Dotarły do niej panujący gwar i ponowione pytanie, więc się odwróciła i popatrzyła na stojącą obok młodą kobietę, która szukała jej spojrzenia.

      – A dlaczego pytasz?

      Tamta miała ze trzydzieści lat, ciemną karnację, przenikliwie patrzące lekko skośne oczy i długie czarne, kręcone włosy. Ubrana w dżinsy, granatową bluzkę i botki na wysokim obcasie. Było w niej coś zdecydowanego i jednocześnie proszącego. Na prawym ramieniu miała bandaż.

      – Sama nie wiem – odparła. – To po prostu pytanie, które ludzie zadają.

      – Pewnie tak.

      – Miałaś minę, jakby ci się wszystko spieprzyło.

      Lisbeth niejeden raz w życiu słyszała tę uwagę. Ludzie podchodzili do niej i mówili, że wygląda, jakby była niezadowolona, zła albo właśnie jakby wszystko jej się spieprzyło. Nienawidziła tego. Jednak tym razem to kupiła i odparła:

      – I pewnie tak było.

      – Ale już jest lepiej?

      – W każdym razie inaczej.

      – Mam na imię Paulina i też jestem poharatana.

      PAULINA MÜLLER spodziewała się, że tamta również się przedstawi. A tu nic, nawet nie kiwnęła głową. Ale też nie odtrąciła jej. Paulina zwróciła na nią uwagę ze względu na jej chód: jakby zupełnie nie zważała na otoczenie i nie miała najmniejszego zamiaru przypodobać się nikomu; było w tym coś dziwnie pociągającego i Paulina pomyślała, że może i ona

Скачать книгу