Medytacja to nie to, co myślisz. Jon Kabat-Zinn

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Medytacja to nie to, co myślisz - Jon Kabat-Zinn страница 6

Автор:
Серия:
Издательство:
Medytacja to nie to, co myślisz - Jon Kabat-Zinn

Скачать книгу

że sama Ziemia, nie mówiąc o innych kulturach i innych jej mieszkańcach, w ogromnym stopniu zależy od tych samych wyborów dokonywanych w naszych zachowaniach społecznych.

      Aby posłużyć się jednym przykładem, pomyślmy o globalnym ociepleniu, kwestii niemal powszechnie znanej i uznawanej za kluczową, wszakże z kilkoma godnymi uwagi wyjątkami. Znamy dokładny rozkład temperatur w ciągu ostatnich czterystu tysięcy lat i możemy zilustrować ich zmiany między wartościami skrajnie wysokimi i skrajnie niskimi. Żyjemy w dość ciepłej epoce, do niedawna niczym niewyróżniającej się wśród innych ciepłych okresów, których doświadczyła Ziemia. W 2002 roku, w czasie spotkania grupy naukowców z Dalajlamą, ze zdumieniem dowiedziałem się, że w ciągu ostatnich czterdziestu czterech lat zawartość CO2 wzrosła o osiemnaście procent, a więc do najwyższego poziomu mierzonego zawartością dwutlenku węgla w rdzeniach lodowych Antarktyki w ciągu ostatnich stu sześćdziesięciu tysięcy lat. Poziom ów nadal rośnie i to coraz szybciej2. Lata 2015, 2016 i 2017 były najcieplejsze w historii tych pomiarów.

      Dramatyczny i alarmujący wzrost zawartości CO2 w atmosferze w ostatnich latach jest w całości skutkiem działalności człowieka. Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu przewiduje, że jeśli poziom CO2 w atmosferze nie zostanie poddany kontroli, w roku 2100 się podwoi, wskutek czego globalna przeciętna temperatura może wzrosnąć dramatycznie. Jak wszyscy wiemy, w lecie biegun północny nie jest już pokryty lodem, lód topi się na obu biegunach, a lodowce na całym świecie w błyskawicznym tempie znikają. Potencjalne konsekwencje w postaci pojawienia się chaotycznych zmian destabilizujących klimat na Ziemi są alarmujące, jeśli nie wręcz przerażające. Widzimy ich skutki w postaci coraz bardziej gwałtownych burz i ich wpływu na miasta. Choć konsekwencje te są w gruncie rzeczy nieprzewidywalne, na ich liście znajduje się również możliwość dramatycznego podniesienia poziomu mórz i to w stosunkowo krótkim czasie, co oznacza zalanie nadmorskich osiedli i miast na całym świecie. Wyobraźmy sobie Manhattan, gdy poziom wody podniesie się o piętnaście metrów. Pamiętajmy o Bangladeszu, Portoryko i wszystkich nadmorskich krajach, miastach i wyspach, które już teraz odczuwają skutki podniesienia się poziomu mórz i znacznie gwałtowniejszej pogody.

      Ktoś może stwierdzić, że zmiany temperatur i typów pogody są tylko jednym z wielu objawów swego rodzaju choroby autoimmunologicznej Ziemi, polegającym na niszczycielskim wpływie działalności ludzkiej na ogólną dynamikę równowagi planety jako całości. Czy mamy tego świadomość? Czy nas to interesuje? A może to nie nasz problem? Może to „ich” problem, kimkolwiek ci „oni” są… Może to problem naukowców, rządu, polityków, przedsiębiorstw komunalnych, przemysłu samochodowego? Skoro rzeczywiście wszyscy jesteśmy częścią jednej całości, to czy jest możliwe, że w tej dziedzinie pójdziemy kolektywnie po rozum do głowy i odbudujemy jakiś rodzaj dynamicznej równowagi? Czy możemy to zrobić w odniesieniu do każdego innego niebezpieczeństwa, na które nasza działalność jako gatunku naraża nas samych, przyszłe pokolenia i prawdę mówiąc, także wiele innych gatunków na Ziemi?

      Musimy wreszcie poświęcić dość uwagi temu, co już czujemy i wiemy, nie tylko o świecie zewnętrznych relacji z innymi ludźmi i otoczeniem, lecz także o wewnętrznym świecie naszych własnych myśli, uczuć, aspiracji, lęków, nadziei i marzeń. Niezależnie od tego, kim jesteśmy i gdzie żyjemy, wszystkich nas coś łączy. Na ogół chcemy spędzić nasze życie w spokoju, spełniać własne pragnienia, słuchać głosu twórczej inspiracji, w sensowny sposób wnieść wkład w powszechne dobro. Chcemy mieć poczucie przynależności i chcemy, żeby nas ceniono za to, kim jesteśmy, chcemy się rozwijać jako jednostki, jako rodziny oraz jako społeczeństwa, mające wspólne cele i darzące się wzajemnym szacunkiem. Chcemy żyć w stanie indywidualnej dynamicznej równowagi, która jest zdrowiem, oraz w stanie kolektywnej dynamicznej równowagi, zwanej dawniej „powszechnym dobrem”, które polega na szacunku dla różnorodności, optymalizuje naszą wzajemną kreatywność oraz sprzyja przyszłości wolnej od niekontrolowanych nieszczęść.

      Mam wrażenie, że ten stan kolektywnej dynamicznej równowagi bardzo przypominałby raj albo przynajmniej wygodny dom. Takie poczucie daje prawdziwy spokój – gdy rzeczywiście możemy cieszyć się nim w swoim wnętrzu i w świecie zewnętrznym. Na tym polega też zdrowie i prawdziwe szczęście. To poczucie bycia w domu na najgłębszym możliwym poziomie. Czyż nie tego właśnie wszyscy pragniemy?

      Jak na ironię taka równowaga jest w naszym zasięgu przez cały czas, osiągalna przy odrobinie wysiłku, który mimo małej skali ma znaczenie, przy czym nie ma to nic wspólnego z myśleniem życzeniowym, surową autorytarną kontrolą ani żadnym rodzajem utopii. Ta równowaga jest obecna, gdy dostrajamy się do naszego ciała, umysłu i do sił, które sprawiają, że przeżywamy kolejny dzień, kolejny rok, a mianowicie gdy zestrajamy się z naszą motywacją, naszą wizją tego, co sprawia, że warto żyć i działać. Jest obecna w niewielkich aktach życzliwości, które zdarzają się między nieznajomymi, w rodzinach, a nawet między domniemanymi wrogami w czasie wojny. Równowaga jest w naszym zasięgu, gdy oddajemy do odzysku nasze butelki i gazety, wpadamy na pomysł oszczędzania wody, współpracujemy z sąsiadami albo chronimy dzikie tereny i inne gatunki, z którymi pospołu zamieszkujemy tę samą planetę.

      Jeśli nasze cierpienia wywołuje choroba autoimmunologiczna naszej własnej planety i jeśli przyczyna tej choroby pochodzi z aktywności i stanu umysłu ludzi, może warto sprawdzić, czego możemy nauczyć się z przełomowych dokonań medycyny w odniesieniu do właśnie takich dolegliwości.

      Okazuje się, że w ciągu ostatnich czterdziestu lat dzięki nadzwyczajnemu rozkwitowi badań naukowych i praktyki klinicznej w obszarze nazywanym medycyną ciała i umysłu, medycyną behawioralną, psychosomatyczną lub integracyjną dowiedzieliśmy się, iż owa tajemnicza dynamiczna równowaga nazywana przez nas „zdrowiem” składa się (aby użyć tego niezgrabnego i wydumanego określenia, które w dziwaczny sposób je od siebie oddziela) zarówno z ciała, jak i umysłu i może zostać uzdrowiona i wzmocniona poprzez wyjątkowe cechy skupionej uwagi. Wszyscy bowiem mamy głęboko w swoim wnętrzu potencjał dynamicznego, pełnego energii podtrzymywania wewnętrznego spokoju i dobrego samopoczucia oraz potencjał głębokiej, wrodzonej, wszechstronnej inteligencji, która wykracza poza warstwę czysto koncepcyjną. Gdy mobilizujemy w sobie ten potencjał, oczyszczamy go i robimy z niego użytek, stajemy się znacznie zdrowsi fizycznie, emocjonalnie i duchowo. Znacznie szczęśliwsi. Nawet nasze myślenie staje się jaśniejsze i w mniejszym stopniu doskwierają nam wewnętrzne burze.

      Jeśli mamy odpowiednią motywację, potencjał skupionej uwagi i inteligentnego działania można kultywować, wzmacniać i doskonalić w zakresie przekraczającym najśmielsze oczekiwania. Niestety na taką motywację zdobywamy się tylko wtedy, gdy zapadamy na śmiertelnie niebezpieczną chorobę albo gdy przeżyliśmy głęboki szok wywołujący olbrzymi ból fizyczny i psychiczny. Może się ona pojawić, jak pojawia się w życiu wielu uczestników programu MBSR w Klinice Redukcji Stresu, gdy zostają brutalnie sprowadzeni na ziemię przez to, że bez względu na zdumiewające postępy techniki sama medycyna boryka się z ogromnymi ograniczeniami, w efekcie czego zupełny powrót do zdrowia stanowi rzadkość, a terapia jest często jedynie działaniem hamującym zmiany, jeśli w ogóle istnieje skuteczna terapia w danym przypadku. Zdarza się, że nawet diagnoza dotycząca tego, co nie skutkuje, jest nieścisła i często opiera się na żałośnie niepełnej wiedzy.

      Jednocześnie nie będzie przesady w stwierdzeniu, że, jak wspomniano w Przedmowie, rozwój medycyny, neuronauki i epigenetyki wskazuje na możliwość mobilizacji naszych wrodzonych zasobów, którymi dysponujemy z racji bycia ludźmi. Możliwości rozwoju, uzdrowienia i przemiany są w naszym zasięgu przez całe życie. Są wplecione w nasze chromosomy, geny i genom, w nasz mózg, ciało, wzajemne relacje i w naszą relację ze światem. Uzyskujemy do nich dostęp, wkraczając na ścieżkę tam, gdziekolwiek akurat jesteśmy, tyle że to zawsze jest

Скачать книгу