Hamlet. William Shakespeare
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Hamlet - William Shakespeare страница 16
POLONIUSZ
Do czego to wszystko?
RAJNOLD
Tak, panie.
POLONIUSZ
Zaraz ci powiem: mój zamiar
Uzasadniony i, jak się spodziewam,
Niepłonną skutku dający rękojmię.
Skoro na mego syna złożysz waszmość
Te drobne chyby, niby skazy, którym
Ulega każda rzecz, gdy się wyrabia,
Wtedy, jeżeli tylko ten, którego
Za język ciągnąć będziesz, kiedykolwiek
Młodzieńca w mowie będącego widział
Jednej z powyższych praktyk oddanego,
Ten ktoś, bądź pewien, przywtórzy ci zaraz
W ten sposób: „Mości dobrodzieju”, albo:
„Mój miły panie”, albo: „Widzisz, waćpan” –
Stosownie do zwyczaju miejscowego
Lub w miarę swojej atencji.
RAJNOLD
Rozumiem.
POLONIUSZ
Skoro zaś to ci powie, powie potem…
Cóżem to dalej miał mówić? Do licha,
Miałem powiedzieć coś, na czymżem stanął?
RAJNOLD
Na tym podobno, że ktoś mi przywtórzy.
POLONIUSZ
Że ci przywtórzy, aha! tak więc tedy
Ten ktoś przywtórzy ci pewnie w ten sposób:
„Znam tego pana, widziałem go wczoraj”,
Albo: „Owego dnia, wtedy a wtedy,
Z tym a z tym, i w istocie grał wysoko”;
Albo: „Pokłócił się”, albo: „Miał w czubku”,
Albo: „Widziałem, jak wchodził do domu
Podejrzanego”, i tak dalej. Tak to
Na wędę fałszu złowisz karpia prawdy.
Tak to rozumni, zręczni ludzie, boczkiem,
Rzemiennym dyszlem zachodząc, umieją
Trafić do celu: i tak samo waszmość,
Według wskazówki i instrukcji, jaką
Ci udzieliłem, poweźmiesz języka
O moim synu. Wiesz już, o co idzie?
RAJNOLD
Wiem, panie.
POLONIUSZ
Jedź więc, niech cię Bóg prowadzi!
RAJNOLD
Dziękuję…
POLONIUSZ
Zresztą sam śledź jego kroki.
RAJNOLD
Dopełnię tego.
POLONIUSZ
A niech mi się ćwiczy
W muzyce.
RAJNOLD
Dobrze, panie.
wychodzi
Wchodzi Ofelia.
POLONIUSZ
Bądź zdrów, waszmość.
Co ci to jest, Ofelio? Co się stało?
OFELIA
Ach, panie, takem strasznie się przelękła.
POLONIUSZ
Czego? dlaboga?
OFELIA
Siedziałam przy krosnach
W moim pokoju, gdy wtem książę Hamlet,
Z odkrytą głową, rozpięty, w obwisłych
Brudnych pończochach, blady jak koszula,
Chwiejący się na nogach, z tak okropnym
Wyrazem twarzy, jakby się wydostał
Z piekła i jego zgrozę chciał obwieścić,
Stanął przede mną.
POLONIUSZ
Czyliżby z miłości
Oszalał?
OFELIA
Nie wiem, ale się obawiam.
POLONIUSZ
Cóż ci powiedział?
OFELIA
Ujął mnie za rękę,
Nie mówiąc słowa, i silnie ją trzymał;
Cofnął się potem na długość ramienia
I, drugą rękę przytknąwszy do czoła,
W twarz moją wlepił oczy tak badawczo,
Jak gdyby ją chciał narysować. Długo
Tak stał, nareszcie, lekko potrząsając
Moim ramieniem i kiwając głową,
Wydał tak ciężkie, żałosne westchnienie,
Że się zdawało, iż mu piersi pękną