Antropologia pamięci. Отсутствует

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Antropologia pamiÄ™ci - Отсутствует страница 21

Antropologia pamięci - Отсутствует WIEDZA O KULTURZE

Скачать книгу

chyba że będzie to ograniczało pole widzenia; lewa noga ma być nieco bardziej wysunięta pod stołem niż prawa. Pomiędzy stołem a ciałem zostawić trzeba przerwę na dwa palce, gdyż wtedy nie tylko sprawniej się pisze, ale też nie ma nic szkodliwszego dla zdrowia jak nieustanne przywieranie brzuchem do stołu. Lewa ręka od łokcia po dłoń musi leżeć na stole. Prawe ramię musi być odsunięte od ciała na jakieś trzy palce i wystawać na jakieś pięć palców poza stół, na którym ma się lekko wspierać. Nauczyciel zapozna uczniów z postawą, jaką muszą zachowywać podczas pisania, i będzie ich przyuczał za pomocą sygnałów albo jakoś inaczej, kiedy się od niej oddalą67.

      La Salle proponuje tu więc rygorystyczny trening dyscypliny, rodzaj gimnastyki w miniaturze. Kluczowe znaczenie ma tu fakt, że tym, co zalecane i nauczane, jest tu praktyka wcielania. Przypadkiem jest to także praktyka zapisu, ale z tego punktu widzenia jest to jedynie przypadkowa cecha omawianych czynności, gdyż uczniowie zgłębiają tu przede wszystkim akt wcielenia. […]

      Wiele praktyk zapisu zawiera element wcielania, a być może nawet żadna forma zapisu nie jest możliwa bez komponentu cielesnego. Przyjmuję rozróżnienie pomiędzy praktykami wcielania i zapisu na potrzeby niniejszego wywodu, czynię to jednak tylko w tej mierze, w jakiej możliwe jest rozróżnienie pomiędzy działaniami, w ramach których dominuje jeden lub drugi aspekt. Innymi słowy, moja klasyfikacja pomyślana jest jako narzędzie heurystyczne.

      […]

      Nawyki

      Nie wystarczy określić zasięgu i wymienić rodzaje zachowań, które podpadają pod kategorię praktyk wcielenia. Należy także zobaczyć, w jaki dokładnie sposób praktyki te są wcielone, co znaczy, że powinniśmy skupić się teraz na ich nawykowej jakości.

      Rozważmy zachowanie Saint-Loupa z powieści Prousta, jak ukazuje je narrator – Marcel:

      […] chwilami myśl moja odnajdowała w Robercie istotę bardziej ogólną niż on sam; „pana”, który, niby jakiś mieszkający w nim duch poruszał jego członkami, kształtował jego gesty i czyny; wówczas, w tych chwilach, mimo że obok niego, byłem sam, niby wobec krajobrazu, którego bym pojął harmonię. Był już tylko przedmiotem, który myśl moja starała się zgłębić. Odnajdując w nim wciąż ową istotę dawniejszą, odwieczną, owego arystokratę, którym właśnie Robert starał się nie być, doznawałem żywej radości, ale siłą inteligencji, nie zaś przyjaźni. W moralnej i fizycznej zwinności, która dawała jego uprzejmościom tyle wdzięku, w swobodzie, z jaką sadzał babkę do swego powozu, w zręczności, z jaką zeskakiwał z kozła, kiedy się bał, że mi jest zimno, aby mi narzucić własny płaszcz, czułem nie tylko dziedziczną gibkość zawołanych myśliwych, jakimi byli od całych pokoleń przodkowie tego młodzieńca, aspirującego jedynie do intelektu, ich wzgardę dla bogactwa, która istniejąc w nim obok upodobania w bogactwie, cenionym o tyle, o ile pozwalało mu raczyć przyjaciół, kazała mu tak niedbale kłaść swój zbytek u ich stóp; czułem w nim zwłaszcza pewność lub złudzenie, jakie mieli ci wielcy panowie, że są „czymś więcej od innych”, dzięki czemu nie mogli przekazać Robertowi de Saint-Loup owej chęci okazania, że się jest „tym samym co inni”, owego lęku okazania się za grzecznym, który mu był w istocie nie znany, a który daje coś tak brzydkiego i niezręcznego najszczerszej uprzejmości plebejusza68.

      […] Obserwacja Marcela spoglądającego na Saint-Loupa zdradza, że żaden kod praktyk cielesnych, jakkolwiek wypracowany, nie obejmuje w całości przedmiotu opisu, jeśli jest nim praktyka cielesna. Dlatego też kluczowe rozróżnienie, którego dokonuje Proust, odnosi się nie do zasięgu możliwości udostępnianych przez dany kod, lecz raczej do całkiem innej różnicy pomiędzy byciem zdolnym do rozpoznania kodu i byciem zdolnym do wcielenia go. Opis Prousta przypomina nam, że oceniamy kod praktyk cielesnych jako zaledwie rozpoznany, a zatem jeszcze nieucieleśniony, przede wszystkim na podstawie wrażenia, jakie ludzie sprawiają poprzez swoje cielesne zachowania i formy obecności. Wrażenia stworzone przez budowę fizyczną i postawę są formami manifestowania się osoby najmniej podatnymi na wolicjonalną zmianę, i dlatego właśnie mogą być uznane za znak cielesnej „natury” danej osoby.

      […] Osoba niezdolna do wcielenia poznanego modelu stara się na próżno zrekompensować tę niezdolność poprzez rozbudowanie znaków świadomej kontroli nad ciałem. Dlatego właśnie drobnomieszczańskie doświadczenie świata cechuje się wstydliwością i brakiem swobody właściwym tym, którzy czują, że ich ciała mogą ich w każdej chwili zdradzić, i postrzegają je jak gdyby z zewnątrz, poprzez krytyczne spojrzenie innych, oceniających i poprawiających ich działania. Także w tym przypadku mamy do czynienia z działalnością nawykową, ale jest to nawykowe doświadczenie ciała jako przyczyny niepewności, jako nieustannego źródła poczucia skrępowania, jako nazbyt namacalnej okazji do doświadczania wciąż od nowa przepaści pomiędzy ciałem, którego się pragnie, a tym, które napotyka się w lustrze. O tego rodzaju przepaści przypominają nam zarówno reakcje innych, jak i proces samoobserwacji, za pomocą której jednostka próbuje zasypać przepaść między swoim ciałem a obowiązującą normą.

      Przyjrzyjmy się teraz fragmentowi opisującemu trudności początkującego pianisty jazzowego:

      Muzyka nie była moja. Była wszędzie dookoła, tak że znajdowałem się w środku muzyki jak nowo przybyły turysta, który znajduje się nagle w samym sercu ulicznego ruchu miasta Meksyk, ale bez poczucia nastroju sytuacji… Zacząłem od szybkiego, pobieżnego i nerwowego przebiegnięcia gamy. Pojawił się kolejny akord i musiałem pospieszyć z powrotem na środek klawiatury, by znaleźć coś, co wiedziałem jak zrobić, ale potem nadszedł kolejny akord. Moja ręka skakała z miejsca na miejsce jak Chaplin miotany skurczami… Moje spojrzenie przydawało się tylko czasem, żeby utrzymać teren pod kontrolą i ułatwić wielkie skoki niezbędne do przedostania się z jednej części do kolejnej. Było to spojrzenie rozgorączkowane niczym poszukiwanie miejsca parkingowego w wielkim pośpiechu. Muzyka, dosłownie, wymykała mi się z rąk69.

      Jest to jeden z wielu fragmentów, w których David Sudnow analizuje swoje pięcioletnie próby nauki jazzu, które dostarczyły mu wielu okazji do przemyślenia porażek w osiągnięciu tego, co nazywa dobrą frazą – opanowaniu improwizowanych pochodów. Obserwując szczegóły ruchów swego ciała, pokazuje, jak wiele różnorodnych umiejętności – skoordynowanie sposobów patrzenia, poruszania, sięgania, myślenia – musi zostać opanowanych, jeśli chcemy uzyskać poprawne następstwo akordów. […]

      To, czego nauczyliśmy się z przykładów opisanych przez Prousta i Sudnowa, powinno zostać teraz połączone w pewne ogólne stwierdzenia dotyczące natury nawyku i jego wpływu na wcielone praktyki.

      Nawyki są czymś więcej niż tylko technicznymi umiejętnościami. Kiedy myślimy o zachowaniu nawykowym w kategoriach chodzenia, pływania, robienia na drutach czy pisania na maszynie, zazwyczaj myślimy o nawykach jako o umiejętnościach, technicznych kompetencjach o różnym stopniu złożoności, które pozostają na naszych usługach, wiodąc zarazem egzystencję niezależną od naszej woli, bez pośpiechu, pochopności czy widocznego nacechowania emocjonalnego. Traktujemy je więc jak umiejętności oczekujące na wezwanie przy stosownej okazji. Dewey sugeruje, że jeśli chcemy docenić osobliwą rolę i siłę nawyku w naszych czynnościach, powinniśmy rozważyć raczej przypadek nałogów – uzależnienia od alkoholu i narkotyków, hazardu i próżnowania. Kiedy zastanowimy się nad takimi nawykami, uderzy nas rola, jaką w zachowaniach nawykowych pełni pragnienie. W przypadku nałogów możemy bowiem zaobserwować przemożny wpływ, jaki na nas wywierają, sposób, w jaki zmuszają nas do podjęcia określonych działań. Tego rodzaju

Скачать книгу


<p>67</p>

J.-B. de La Salle, Conduite des écoles chrétiennes, wyd. z 1828 roku, s. 63–64, cyt. za M. Foucault, Nadzorować i karać, tłum. T. Komendant, Aletheia–Spacja, Warszawa 1993, s. 182.

<p>68</p>

M. Proust, W poszukiwaniu straconego czasu, t. 2: W cieniu zakwitających dziewcząt, tłum. T. Boy Żeleński, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1992, s. 290–291.

<p>69</p>

D. Sudnow, Ways of the Hand: The Organization of Improvised Conduct, MIT Press, London 1978, s. 30–33.