Rozmowy z seryjnymi mordercami. Christopher Berry-Dee
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Rozmowy z seryjnymi mordercami - Christopher Berry-Dee страница 14
Kiedy policja zapoznała się z kryminalną przeszłością podejrzanego, przesłuchała go w jego domu. Gwałtownie zaprzeczył, że ma coś wspólnego z morderstwami; postanowiono zostawić go w spokoju do rana, lecz jednocześnie podjęto inne czynności śledcze. Dom przez całą noc był pod obserwacją grupy policjantów. Wczesnym rankiem detektywi Lenny Boriello i Dennis Blythe zabrali Shawcrossa na przyjacielską pogawędkę na komendzie policji. Po kilku godzinach przyznał się do winy i obecnie odsiaduje dwa wyroki dwustu pięćdziesięciu lat więzienia. Opuści zakład karny w trumnie z sosnowych desek.
* * *
Od chwili aresztowania Shawcross konsekwentnie nie zgadzał się na wywiad. Zmienił zdanie dopiero po kilku latach nieregularnej korespondencji. Zgoda miała postać lakonicznej, odręcznej notatki, która brzmiała: „Spotkam się z panem”.
Przygotowując się do wywiadu, rozmawiałem ze wszystkimi osobami mającymi związek z życiem i zbrodniami Arthura, zwłaszcza z Clarą Neal, która uważa, że powinien zostać zwolniony.
„Będę mu dawała tabletki – obiecała – więc nikogo więcej nie zamorduje. Poza tym wkrótce weźmiemy ślub. Naprawdę go kocham. To taki cudownie delikatny mężczyzna”.
Pierwszy wywiad rozpoczął się w poniedziałek 19 grudnia 1994 roku kwadrans po dziesiątej rano w zakładzie karnym Sullivan. Zanim spotkałem się z seryjnym zabójcą, strażnicy wyjaśnili, że Shawcross w dalszym ciągu jest uważany za wyjątkowo niebezpiecznego więźnia, przerażającą maszynę do zabijania.
„W ułamku sekundy może się zmienić w dziką bestię – powiedzieli. – Jeśli zblednie, skurczy mu się twarz albo zacznie się pocić, powinien pan natychmiast uciekać. Jest tak silny, że może urwać panu głowę”.
Arthur Shawcross waży sto dwadzieścia siedem kilogramów i mierzy sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, ma podłużną głowę, przerzedzone siwe włosy, bulwiasty nos i małe, czarne, blisko osadzone świńskie oczka, zawsze załzawione. Wygląda groźnie: zwracają uwagę masywne ramiona, potężne bary i wydatny brzuch z fałdami tłuszczu. Jednak dolna część ciała Shawcrossa nie pasuje do reszty sylwetki: ma krótkie, grube nogi o bardzo drobnych stopach. Patrząc na niego, można odnieść wrażenie, że lada chwila straci równowagę i upadnie na ziemię.
W czasie pierwszego z czterech wywiadów siedzieliśmy naprzeciwko siebie w małym zamkniętym pomieszczeniu. Byliśmy sami, a Shawcross spożywał lunch. Żarłocznie wpychał jedzenie do ust i rozglądał się ukradkiem, jakby w obawie, że ktoś mógłby je ukraść.
Kiedy otarł z ust tłuszcz i okruchy, spytałem, dlaczego zjadał części ciała wielu ofiar. Uśmiechnął się i odpowiedział: „Tak, zjadałem. Cóż, ludzkie ciało ma smak wieprzowiny. Lubię mięso, surowe mięso, taki już jestem. Jem surowe hamburgery, surowe steki, surową wieprzowinę. Nie wiem, dlaczego jadłem ludzkie mięso, ale po prostu to robiłem. Koniec, kropka”.
Milczał dłuższą chwilę. Nerwowo obracał w grubych palcach styropianowy kubek. Spoglądał w sufit, jakby wypatrywał niewidzialnej muchy, po czym dodał: „Kiedyś zjadłem kawałek mięsa z kością. Przed chwilą po prostu to sobie przypomniałem”.
Boże! – pomyślałem. Jak można coś takiego „po prostu sobie przypomnieć”?!
W czasie pobytu w Wietnamie Shawcross nigdy nie strzelał z broni palnej, jednak lubi się przechwalać swoimi wyczynami wojennymi. Rozmowa na ulubiony temat to dobry sposób zdobycia jego zaufania. Zgodnie z przewidywaniami Arthur natychmiast zaczął snuć barwne opowieści. Oświadczył, że zabił nawet pięćdziesięciu ludzi, realizując misje typu „szukaj i zniszcz”, jak to określił. Utrzymywał, że kazano mu likwidować każdego napotkanego człowieka.
Chociaż makabryczne zbrodnie wojenne Arthura wydają się nieprawdopodobne, uwielbia o nich opowiadać, choćby po to, by szokować słuchaczy. Kiedy go przycisnąć, ten ograniczony umysłowo człowiek podaje mnóstwo często sprzecznych okoliczności mających usprawiedliwić jego ohydne zbrodnie. Mówi o molestowaniu seksualnym, zwłaszcza kazirodztwie, i rzekomej działalności w stylu Rambo w Wietnamie. „Wojsko nauczyło mnie zabijać, ale nie nauczyło nie zabijać. Jestem swoim własnym bogiem, sędzią, ławą przysięgłych i katem. Zabiłem w życiu pięćdziesiąt trzy istoty ludzkie. Sam chcę wiedzieć dlaczego”.
W równie dziwny sposób wyjaśnia, dlaczego mordował prostytutki. Na początku oświadczył, że kazał mu je zabijać Bóg, bo roznoszą AIDS. Skonfrontowany z oczywistą prawdą, że zgwałcił i zamordował również dwoje dzieci i dwie przyzwoite kobiety, zamknął się w sobie i nie udzielił odpowiedzi. W trakcie wywiadów nieustannie sobie zaprzeczał.
Przyznał, że wiele kobiet zamordował po tym, jak uprawiał z nimi seks. Pewnego dnia udusił ofiarę, bo w trakcie seksu oralnego ugryzła go w penisa, co niezbyt pasuje do zapewnień, że kazano mu zabijać prostytutki, ponieważ chorują na AIDS. Zmasakrował inną pechową ofiarę, gdy przypadkowo przycięła sobie głowę w oknie jego samochodu. Utrzymywał, że ciągnął ją przez kilka przecznic, zanim spokojnie wsiadła do wozu i spytała, czy ma ochotę na seks.
Jedna z kobiet została zamordowana, ponieważ rzekomo oskarżyła Arta o kradzież portmonetki. Drugą zabił, bo ukradła pieniądze z jego domu, a następnie zagroziła, że opowie pani Shawcross o romansie, który ich łączył. Później zaczął mnie przekonywać, że cierpi na rzadką chorobę genetyczną, która sprawiła, że stał się seryjnym mordercą. Prawie natychmiast zmienił ton i oskarżył swoje cztery żony o to, że nie chciały uprawiać z nim seksu, co zmusiło go do szukania prostytutek, które zabijał. W końcu oznajmił, że jaskrawe światło wywołuje u niego straszliwe bóle głowy i właśnie to jest przyczyną jego problemów.
Próbując zgłębić mroczną otchłań umysłu Shawcrossa, pytałem go o emocje przeżywane przed morderstwem i w jego trakcie. Zgodnie z oczekiwaniami jego odpowiedź okazała się ciekawa.
„Wokół panował spokój, świeciły gwiazdy i zaczynałem się pocić. Nie potrafię nad tym zapanować. Większość z nich udusiłem i nie wygląda to tak jak w telewizji, gdy człowiek po prostu pada martwy. W prawdziwym życiu potrafią nie oddychać przez trzy minuty; mija nawet siedem minut, nim się posrają [sic]. Jedna, gdy ją dusiłem, powiedziała: «Wiem, kim jesteś». Potem zwiotczała i nic nie czuła. Po prostu zwiotczała”.
Kiedy spytałem, dlaczego ciała niektórych ofiar nosiły liczne siniaki, inne zostały wypatroszone, a jeszcze inne miały wepchnięte do otworów liście, Shawcross zaczął okazywać podniecenie. Nieustannie poruszał dłońmi i palcami, rozglądał się nerwowo po celi.
Po chwili odzyskał panowanie nad sobą i powiedział: „Tak, proszę pana. Niektóre miały siniaki, tak. Klękałem na nich albo ciągnąłem je w trzciny na brzegu rzeki. Rozcinałem brzuchy, żeby szybciej zgniły. Patroszyłem je jak ryby, robiłem też inne rzeczy. Tak, inne rzeczy. Cóż, na razie jeszcze nie muszę panu o tym opowiadać”.
Później miał czelność mnie poprosić, żebym został jego świadkiem na zbliżającym się ślubie z Clarą Neal!
* * *
Kapitan