Rynek i ratusz. Niall Ferguson

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Rynek i ratusz - Niall Ferguson страница 24

Rynek i ratusz - Niall  Ferguson

Скачать книгу

ważna jest tylko jedna kolumna w księgach rachunkowych, a mianowicie ile należy się im samym, a nie to, ile oczekują od nich inni”. Tego rodzaju ludzi określał on mianem „kupców najgorszego typu, skrajnie nikczemnych i niegodziwych”[8]. „A ponieważ kupiec – pisał dalej Cotruglio – jest najwszechstronniejszą osobą i taką, która częściej wchodzi w kontakty z ludźmi różnego pochodzenia i stanu niż jakikolwiek inny rodzaj ludzi, dlatego oprócz wszystkich sztuk wyzwolonych (…), winien znać inne nauki, które pozna bardziej poprzez praktykę niż w inny sposób”, w tym również kosmografię, geografię, filozofię, astrologię, teologię i prawo. Krótko mówiąc, Księgę o sztuce handlu można na dobrą sprawę odbierać jako manifest nowego typu ludzi: ludzi wszechstronnych i usieciowionych.

      14

      Odkrywcy

      Rozmaite osiągnięcia na polu szeroko pojętej kultury i gospodarki pojawiające się we Włoszech i w okolicznych krajach u schyłku XV wieku pokazują jasno, że już wówczas Europa zaczynała w coraz wyraźniejszy sposób odróżniać się na korzyść od całej reszty świata. Decydującym momentem, który doprowadził do długiego okresu prawdziwej dominacji Europy nad światem, okazał się jednak nie tyle włoski renesans, ile okres iberyjskich odkryć i podbojów. Rozpoczął się on od panowania króla Henryka Żeglarza (1415–1460), za którego przyczyną kolejni portugalscy odkrywcy zaczęli zapuszczać się coraz dalej od Europy – początkowo na południe, wzdłuż zachodnich wybrzeży Afryki, a w końcu również na wskroś oceanów, najpierw Atlantyckiego i Indyjskiego, a ostatecznie także i Spokojnego. Te niezwykle ambitne i ryzykowne wyprawy położyły podwaliny pod zupełnie nową sieć oceanicznych szlaków handlowych, która błyskawicznie odmieniła kształt światowej gospodarki, dotąd składającej się z całego mnóstwa osobnych rynków regionalnych, a odtąd ewoluującej w stronę coraz większej unifikacji i globalizacji. Choć wszystkie te wyprawy finansował portugalski władca, sami odkrywcy, wymieniający się wiedzą na temat budowy okrętów, nawigacji, geografii czy sposobów prowadzenia walki, stanowili odrębną i niezależną od niego sieć społeczną. I jak to się często działo w historii świata, nowe technologie dawały asumpt do tworzenia się i rozwijania tego rodzaju sieci, a z kolei istnienie owych sieci przyspieszało tempo wprowadzania kolejnych innowacji. Zapierające dech w piersiach osiągnięcia epoki wielkich odkryć geograficznych były w dużej mierze wynikiem opracowywania coraz to lepszych okrętów, astrolabiów, map czy rodzajów broni. Nie należy jednak zapominać także o innych czynnikach, takich choćby jak przedostawanie się przez Atlantyk wywodzących się z Eurazji chorób zakaźnych, na które rdzenna ludność Ameryki nie miała żadnej odporności. To również i za ich przyczyną w Nowym Świecie, w stopniu nieporównywalnym z Azją, epoka wielkich odkryć geograficznych okazała się jednocześnie epoką szybkich podbojów.

      Począwszy od 1434 roku, w którym Gil Eanes z powodzeniem opłynął przylądek Bojador – ów „odstający wypustek” obszaru, który dziś stanowi północne wybrzeże Sahary Zachodniej – kolejni żeglarze, szkolący się na akwenach oblewających klify Sagres, w znaczący sposób powiększali zasięg wojaży portugalskiej floty, stopniowo zapuszczając się coraz dalej od widocznych brzegów. Wiosną 1488 roku Bartolomeu Dias dopłynął wreszcie aż do Kwaaihoek, dziś znanego jako Przylądek Wschodni (a dokładniej Prowincja Przylądkowa Wschodnia w obecnej RPA), a w drodze powrotnej do Portugalii odkrył Przylądek Dobrej Nadziei. Dziesięć lat później podobną trasą wyruszył Vasco da Gama, który jednak dotarł jeszcze dalej, bo do Mozambiku, a stamtąd – dzięki wskazówkom miejscowego przewodnika – przeprawił się przez Ocean Indyjski aż do Kalikat (Kozhikode) w indyjskiej prowincji Kerala. Wreszcie w lutym 1500 roku ich śladem wybrał się Pedro Álvares Cabral, aczkolwiek on – pragnąc ominąć pas ciszy równikowej panujący w Zatoce Gwinejskiej – pożeglował bardziej w kierunku południowo-zachodnim, wskutek czego dotarł ostatecznie do wybrzeży Brazylii. Niezadowolony z takiego rezultatu wyprawy kontynuował ją aż do Kalikat, stamtąd zaś – po gwałtownych utarczkach z konkurencyjnymi kupcami muzułmańskimi – pożeglował jeszcze dalej na południe, do Koczin. W latach 1502–1511 Portugalczycy systematycznie budowali sieć ufortyfikowanych placówek handlowych, spośród których warto wymienić choćby wyspę Kilwa Kisiwani (Tanzania), Mombasę (Kenia), Kannur (Kerala), indyjską Goa czy Malakkę (Malezja)[1]. Wszystkie te miejsca były zupełnie nieznane poprzednim pokoleniom Europejczyków.

      W sierpniu 1517 roku osiem portugalskich okrętów przybiło do wybrzeży chińskiej prowincji Guangdong. Wydarzenie to o tyle zasługuje na przywołanie, że była to jedna z pierwszych okazji do kontaktu między Europejczykami a cesarstwem chińskim od czasów Marca Polo pod koniec XIII wieku[18*]. Portugalską flotyllą dowodził wówczas Fernão Peres de Andrade, a wśród członków załogi był między innymi aptekarz Tomé Pires, oddelegowany do reprezentowania korony portugalskiej na dworze dynastii Ming. Powodem, dla którego owa ekspedycja została niemal całkowicie zapomniana, może być to, że tak naprawdę nic konkretnego z niej nie wynikło. Po dokonaniu szeregu transakcji handlowych na Tunmen (dzisiejsza wyspa Nei Lingding) u ujścia Rzeki Perłowej do Morza Południowochińskiego Portugalczycy odpłynęli do swojej ojczyzny we wrześniu 1518 roku. Jednakże już jedenaście miesięcy później trzy kolejne okręty portugalskie powróciły do Chin, tym razem pod dowództwem Simão de Andrade, brata Fernão. W styczniu 1520 roku Tomé Pires wyruszył na północ w nadziei na uzyskanie audiencji u cesarza Zhengde, ale na dworze cesarskim spotykał się tylko z kolejnymi odroczeniami wyznaczonego spotkania, aż wreszcie, po śmierci cesarza w dniu 19 kwietnia 1521 roku, został pochwycony i osadzony w odosobnieniu. Niedługo potem do brzegów Tunmen przybiła kolejna portugalska flotylla, dowodzona przez Dioga Calvo. Chińscy urzędnicy zażądali, by owi nowi przybysze natychmiast odpłynęli, a kiedy Calvo odmówił, wywiązały się walki. Mimo wsparcia ze strony dwóch dodatkowych okrętów z Malakki Portugalczycy nie byli w stanie uniknąć upokarzającej porażki z rąk Chińczyków, których flotą dowodził admirał Wang Hong. W wyniku walk zatopiono wszystkie portugalskie okręty poza trzema. Rok później, w sierpniu 1522 roku, Portugalczycy spróbowali jednak szczęścia ponownie, tym razem wysyłając do Tunmen trzy kolejne okręty pod dowództwem Martima Coutinho. I mimo że wiózł on ze sobą królewskie zezwolenie na zawarcie pokoju, ponownie skończyło się wybuchem walk, w których wyniku zatonęły dwa portugalskie okręty. Wszystkich pochwyconych portugalskich żeglarzy zakuto w chińskie dyby i stracono we wrześniu 1523 roku. Tomégo i pozostałych członków pierwszej misji dyplomatycznej zmuszono z kolei do napisania listów do portugalskiego króla, w których przekazywali oni żądanie chińskich władz, by Portugalczycy zwrócili Malakkę jej prawowitym właścicielom.

      Podsumowując cały ten ciąg wydarzeń, można stwierdzić, że wszystko zakończyło się jednym wielkim fiaskiem, co uświadamia nam tylko, że zamorska ekspansja Europejczyków nie przebiegała wcale ani tak gładko, ani tak bezwzględnie, jak zwykliśmy o niej myśleć. Łatwo też dziś zapominamy, jak niebezpieczne były wszystkie opisywane wyżej wyprawy. Na przykład podczas pierwszej podróży Vasco da Gamy do Kalikat zginęła aż połowa załogi, w tym jego brat. Z kolei Cabral wyruszył na swoją wyprawę w 1500 roku w sile dwunastu okrętów, a dopłynął do celu z zaledwie pięcioma. Dlaczego zatem Portugalczycy gotowi byli raz za razem tak ryzykować? Odpowiedź jest w gruncie rzeczy prosta: ponieważ korzyści, jakie mogli uzyskać z ustanowienia – a następnie zmonopolizowania – nowych szlaków handlowych z Azją, warte były takiego ryzyka. Jak doskonale wiadomo, popyt na azjatyckie przyprawy, takie jak pieprz, imbir, goździki czy gałka muszkatołowa, rósł w Europie przez cały wiek XVI błyskawicznie. Różnice w cenach między rynkami azjatyckimi a europejskimi były zaś, zwłaszcza początkowo, wprost niewyobrażalne. Mniej powszechna jest natomiast wiedza o tym, do czego byli w stanie posunąć się Portugalczycy, by za wszelką cenę włączyć się w istniejący już wewnątrzazjatycki handel tymi towarami. Handel ten miał zresztą o wiele szerszy charakter. Do Chin za czasów dynastii Ming napływały bowiem nie tylko ładunki pieprzu z Sumatry, ale także

Скачать книгу