Opiłki i okruszki. Tomasz Jastrun
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу OpiÅ‚ki i okruszki - Tomasz Jastrun страница 8
– Pożyczy pan łopatę?
– Będziesz szukał skarbu? – zapytał sąsiad z szerokim uśmiechem, który wydał mu się w tej sytuacji idiotyczny.
– Raczej będę zakopywał skarb – odparł.
Wrócił do mieszkania, nie patrząc na zawartość torby, zasunął zamek błyskawiczny.
Kiedy tak szedł z łopatą i z torbą, miał wrażenie, że wszyscy domyślają się, co niesie, więc przyśpieszył kroku. Wsadził delikatnie i z szacunkiem torbę do bagażnika, łopatę rzucił na tylne siedzenie. I ruszył. Przypominał sobie, ile razy pies siedział obok na przednim siedzeniu, nie chciał siedzieć z tyłu. Obserwował zawsze drogę uważnie, czasami wychylał łeb przez uchyloną szybę i wdychał zapachy świata.
Stanął przy pierwszym zagajniku. Rozejrzał się. Było pusto. Zjechał na pobocze. Wysiadł, żeby obejrzeć miejsce. Nie był pewien, czy jest tu wystarczająco ładnie i przytulnie, aspekt estetyczny wydał mu się ważny, bo był pewien, że będzie tu czasami przyjeżdżał. Wyjął łopatę, otworzył bagażnik, wahał się, po czym go zamknął. Postanowił najpierw wykopać dół.
Znalazł miejsce pod dębem. Wbił łopatę, zazgrzytała o korzeń. Tu nie da rady. A jednak uparł się. Ziemia stawiała opór, szło ciężko, głupio, beznadziejnie, ale się zawziął. Pracując, myślał o tym, jak zmarłego oplotą korzenie dębu, wsysać będą jego ciało i dusza psa zamieszka w tym drzewie. I będzie żył w drzewie. I zrobiło mu się lżej na duszy.
Obudził go śpiew ptaków. Spała obok i pachniała snem. Śpiący człowiek jest taki bezbronny, a przez to wzruszający. Jej powieki zadrżały, jakby poruszył nimi kosmiczny wiatr. Śpiący człowiek jest dzieckiem nie tylko ziemi, ale też wszechświata. Położył głowę na poduszce obok jej głowy i obserwował z bliska, jak śpi. Chciał ją obudzić, bolała go obojętność jej snu. Dotknął palcem policzka, potem brwi i nosa, małej myszki na policzku. Spała mocno i żal mu było jej snu. O czym teraz śni? To nie mógł być zły sen, bo zdawała się szczęśliwa. Pocałował ją w usta i zaczął pieścić wargami jej wargi, obudziła się z westchnieniem, które wydało mu się słodkie, i oddała mu pocałunek.
Upał, duszno, w kawiarni mruczała muzyka. W ciemnym kącie jakaś para tuliła się do siebie. Przyszła punktualnie spóźniona, zawsze spóźniała się pięć minut. Uważała, że tak jest grzecznie. Pocałował ją tradycyjnie w myszkę na policzku, pachniała perfumami, które dał jej na urodziny. Wyglądała inaczej niż zwykle, jakby promieniowała ciepłym światłem.
– Jak się czujesz? – zapytał.
– Nie najlepiej – odparła.
Poprosiła o kawę z mlekiem, on poprosił o piwo.
– O tej godzinie? – zdziwiła się.
– Jestem zdenerwowany – odparł. – Zwykle nie piję tak wcześnie, zresztą wiesz.
Milczeli, jakby oboje szukali słów.
– Ale upał – powiedział, żeby coś powiedzieć.
Milczeli przez chwilę. Nie patrzył jej w oczy.
– Mówisz, że nie czujesz się najlepiej, ale pięknie wyglądasz.
– Podobno tak bywa w tej sytuacji – odparła.
– Bardzo mi przykro, że tak się stało, nie wiem, jak to możliwe.
– Też nie wiem, miałeś uważać.
– Uważałem… Nie wiem, jak cię przepraszać, ciągle mi się wydaje, że to jakiś zły sen.
– Ale stało się.
– Nie masz żadnych wątpliwości?
– Żadnych, już teraz nie.
Ogarnęła go nagle jakaś wielka trwoga, uczepiła się go i nie puszczała.
– Przecież chyba nie chcesz… Bardzo cię proszę, bądź rozsądna…
– Ciągle mi ktoś mówi, że mam być rozsądna, gdybym była, nie byłabym z tobą.
– Bardzo cię proszę, nie mów tak, było tyle fajnych chwil.
– Mówisz tak, jak się mówi w chwili rozstania.
– Mówię tak, bo pragnę, abyś była rozsądna.
– Od dziecka uczono mnie, że mam być rozsądna, jestem zmęczona swoim rozsądkiem.
– Kochana, bardzo cię proszę.
– Wcale mnie nie kochasz, lubisz mnie, w to jestem w stanie uwierzyć.
– Jeśli tak myślisz, to tym bardziej powinniśmy coś z tym zrobić.
– Coś z tym zrobić, ładne określenie, jak z walizką czy z niepotrzebnym meblem w domu, najlepiej wyrzucić na śmietnik. I z głowy.
– Ja wiem, że to straszne, ale nie ma chyba wyjścia. Zapłacę za wszystko, zorganizuję, to jasne. Nie ma wyjścia.
– Tak myślisz? – Popatrzyła mu w oczy. Wytrzymał to spojrzenie.
Poczuł, że trwoga ustępuje złości. Co ona sobie wyobraża, chce go wrobić na całe życie. Może to zrobiła specjalnie. Wrabia go, kobiety, nawet te uczciwe, bywają w takich sprawach podstępne.
– Czego ty ode mnie oczekujesz, takimi decyzjami nie może rządzić przypadek! – wykrzyknął.
– Jakby wszystkim nie rządził przypadek. Przypadkiem spotykają się nasi rodzice, wszystko to przypadek – odparła.
Nigdy nie filozofowała, pomyślał, to coś nowego i bardzo niepokojącego. Znowu milczeli. Kawiarnia zaczynała się zapełniać. Czuł się nagi i jak na patelni, zdawało mu się, że wszyscy widzą jego dramat i gapią się. Próbował sobie wyobrazić konsekwencje, ale nie starczało mu wyobraźni. Ona mnie załatwi na amen. Z zimną krwią, kobiety takie są.
Próbował zmienić temat.
– Jak się czuje twoja siostra?
– Jak się ma czuć po chemioterapii?
Nie wiedział, co powiedzieć, więc zapytał:
– Ale wyjdzie z tego?
– Nie