Zaczekaj na miłość. Ilona Gołębiewska
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zaczekaj na miłość - Ilona Gołębiewska страница 3
Klara z przyjemnością spełniła prośbę babci. Podeszła do okna, otworzyła je i z wielką dumą spojrzała na rozpościerający się przed nią dziedziniec. Była połowa upalnego lipca, na rabatach wszystkimi kolorami mieniły się rozmaite kwiaty, które były oczkiem w głowie babci Anieli. Jednak Klara największy sentyment miała do szpaleru starych lip, które rosły wzdłuż drogi prowadzącej od dworskiego dziedzińca aż do wjazdowej bramy, którą ledwo widziała z tej odległości. Kiedy była młodsza, potrafiła całymi dniami przechadzać się pośród lip i udawać księżniczkę, a dwór nazywała swoim pałacem.
Teraz miała czternaście lat, była pilną uczennicą gimnazjum i właśnie trafiła jej się nie lada atrakcja w postaci miesięcznych wakacji u babci. To wcale nie było takie oczywiste, gdyż jej matka Sabina zwykle starała się, by Klara i jej młodsza siostra Lilka jak najrzadziej odwiedzały rodzinną posiadłość. Konflikt między Sabiną i jej matką kładł się cieniem na rodzinnych relacjach. Punktów zapalnych było kilka, ale tym głównym stała się decyzja podjęta przez Anielę przed laty, by dwór zatrzymać i zająć się jego renowacją.
Seniorka rodu nie miała serca, by pozbyć się majątku, o którego odzyskanie całe życie walczył jej ojciec Fiodor Horczyński. Na wysokim wzniesieniu, zwanym Lipowym Wzgórzem, stał duży murowany dwór, którego pobielane ściany odbijały poranne promienia słońca. Gniazdo rodziny Horczyńskich. Został zbudowany na obrzeżach Lipowczan w 1820 roku przez pradziadka Anieli, znanego wszystkim szlachcica Bogusława Horczyńskiego herbu Błękitna Szarfa. Dwór, jeden z najpiękniejszych na Podlasiu, zaprojektował Henryk Spalski. Jego architektura od początku zachwycała domowników, gości i tłumy turystów, dla których posiadłość na Lipowym Wzgórzu była stałym punktem wycieczek.
Niespokojne losy rodziny Horczyńskich i ich włości zaczęły się wraz z wybuchem II wojny światowej. Gdy 17 września 1939 roku do Lipowczan weszły oddziały sowieckie, stało się oczywiste, że będzie to bardzo trudny czas dla dworu, który od razu stał się łakomym kąskiem dla najeźdźców. Po zajęciu go przez sztab dywizji właściciele wraz ze służbą zamieszkali na tyłach posiadłości, w niewielkim parterowym budynku, który od zawsze był mieszkaniem dla dworskich pracowników. W czerwcu 1941 roku do miasteczka weszli Niemcy, rozpoczęła się hitlerowska okupacja, straszne czasy dla mieszkańców Lipowczan i okolicznej ludności. Fiodor Horczyński podczas wojny zaangażował się w działania lokalnej partyzantki. Był kilkakrotnie aresztowany, wywieziony do Białegostoku i na przesłuchaniach torturowany. Nie wydał nikogo ze swojego oddziału, choć wiedział, co grozi jego rodzinie.
Po wojnie nowa komunistyczna władza takich jak on uznawała za największych wrogów państwa, których należało jak najszybciej się pozbyć. Fiodorowi także groził wyrok śmierci.
Te dramatyczne wydarzenia przyspieszyły trudną decyzję o ucieczce rodziny Horczyńskich do Francji. Fiodor za wszelką cenę chciał ratować swoją żonę Ludmiłę i maleńką córkę Anielę. Na obczyźnie musieli od nowa układać sobie życie, jednak nie było dnia, by nie wspominali rodzinnego dworu. Nie wiedzieli, czy kiedykolwiek będzie im dane wrócić do kraju i odzyskać utracone rodzinne gniazdo w Lipowczanach.
Horczyńscy wrócili do Polski 24 marca 1958 roku po trwającej trzynaście lat emigracji, jednak dwór na Lipowym Wzgórzu nie należał już do nich, był własnością państwa. Zamieszkali w Lipowczanach w kamienicy, która nie została zniszczona w czasie wojennej zawieruchy, a wcześniej należała do rodzinnego majątku Ludmiły. Matka Anieli zmarła zaraz po powrocie z emigracji, dokładnie w czerwcu 1958 roku, gdy jej córka miała niespełna dziewiętnaście lat.
Fiodor podjął żmudne starania o odzyskanie dworu. Niestety nie doczekał tej chwili, zmarł w 1987 roku. W dniu jego śmierci Aniela obiecała ojcu, że nie spocznie, dopóki nie odzyska majątku. Jej starania zakończyły się sukcesem dokładnie 15 czerwca 1992 roku. Tego dnia Aniela stała się oficjalnie prawowitą właścicielką dworu. Decyzja, żeby go nie sprzedawać, była dla niej całkowicie oczywista. Podjęła ją przez wzgląd na pamięć swojego ojca i nigdy tego nie żałowała. Miała spokojne sumienie, bo udało jej się spełnić złożoną przed laty obietnicę.
Jej entuzjazmu nie podzielała Sabina, wychowywana kilkanaście lat przez dziadka Fiodora, w czasach, gdy jej matka prowadziła światowe życie słynnej malarki. Mieszkali w rodowej kamienicy w Lipowczanach. Z okien pokoju widzieli Lipowe Wzgórze i rodzinny majątek. Czasami zakradali się pod kamienne ogrodzenie okalające zewsząd posiadłość i dwór, by móc chociaż z daleka podziwiać ich piękno. Te chwile były pełne radości i dawały nadzieję, że kiedyś ten koszmar się skończy. Resztę czasu przepełniały złość, smutek i niezgoda na rzeczywistość. Sabina latami obserwowała, jak dziadek walczy o dwór, tracąc przy tym zdrowie, siły i majątek. Zamartwiał się, ciągle gdzieś jeździł, próbował niemal wszystkiego. Nieraz widziała łzy w jego oczach.
Dlatego gdy Fiodor zmarł, ona sama znienawidziła ten dwór na dobre, przekonana, że właśnie przez klęskę swoich starań dziadek się rozchorował i odszedł. Miała nadzieję, że jej matka jako jedyna spadkobierczyni rozprawi się z dworem raz na zawsze.
Aniela miała jednak na ten temat całkowicie odmienne zdanie i postanowiła zachować rodzinne dziedzictwo. To wyjątkowo irytowało Sabinę. Robiła wszystko, by jej córki jak najmniej czasu spędzały u babci Anieli. Klara i Lilka miały jednak swoje sposoby na to, by skruszyć zatwardziałe matczyne serce i żeby jednak chociaż trochę pobyć na Lipowym Wzgórzu, najczęściej w czasie wakacji.
– Jak już dorosnę i skończę liceum, to ruszę w świat i będę ci przesyłała kartki z takich miejsc, których nawet ty jeszcze nie widziałaś – oświadczyła dumnie Klara, podchodząc do babci, żeby na jej wyraźne życzenie potrzymać malarską paletę.
– Brzmi poważnie… A myślałaś już, kim będziesz, gdy dorośniesz? Przecież widzę, że ciągnie cię do malowania, prawda? Ostatnio mówiłaś Basi, że zamierzasz namalować nasz dwór. Masz naprawdę wielki talent. Nieskromnie dodam, że po mnie, a do tego lubisz eksperymentować nie tylko z kolorami, ale i z planem obrazu.
– Mama nieco inaczej widzi moją przyszłość. Wciąż powtarza, że najbardziej przydatne w życiu są nauki ścisłe i na nich powinnam się skupić, by mieć kiedyś konkretny zawód. A już najlepiej by było, gdybym poszła w jej ślady i wybrała chemię – poskarżyła się Klara. – Przecież to takie nudne!
– Sabina zawsze dużo mówi, a potem przymyka oko na pomysły twoje i Lilki. W końcu zgadza się niemal na wszystko, co sobie wymarzycie, więc za kilka lat pewnie zaakceptuje wasze wybory. Martwi się o was, chce dla was jak najlepiej, to i ciągle udziela swoich dobrych rad.
– A ty od początku wiedziałaś, że zostaniesz malarką? – dociekała Klara z nadzieją, że babcia zdradzi jej jakiś czarodziejski sposób na życiowy sukces.
– No nie… Pomysłów na siebie to ja miałam mnóstwo. Można powiedzieć, że codziennie wymyślałam coś nowego. Kiedyś marzyłam nawet, żeby zostać nauczycielką, kwiaciarką albo ewentualnie krawcową. Jednak wygrało malarstwo. A wiesz dlaczego?
– Bo było twoją pasją?
– Właśnie tak. Trzeba słuchać głosu serca, ono zazwyczaj dobrze podpowiada.
– Moje serce jest rozdarte pomiędzy malarstwem a muzyką. Teraz marzę o podróżach. A najbardziej o tym, by kiedyś na stałe zamieszkać w naszym