Zaczekaj na miłość. Ilona Gołębiewska
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zaczekaj na miłość - Ilona Gołębiewska страница 5
Czuła się tak, jakby spadała w otchłań bez dna.
Rozdział I
Gdy jedynym wyjściem jest ucieczka
W tym miejscu zacierała się granica między niebem a ziemią. Paryskie lotnisko im. Charles’a de Gaulle’a można było porównać do pszczelego ula. Zewsząd dochodził gwar rozmów zmieszany z komunikatami z głośników umieszczonych wysoko nad głowami pasażerów napływających tłumnie z każdej strony. Niemal każdy miał przynajmniej jedną walizkę, która zazwyczaj pasowała do stroju. Te bardzo eleganckie skórzane były najczęściej własnością biznesmenów w idealnie skrojonych garniturach. Z kolei te w mocnych kolorach, z naklejkami i przypiętymi ozdobami, należały do pasażerów z różnych zakątków świata lub miejscowych, których od wymarzonego urlopu dzieliło zaledwie kilka godzin.
Klara rozejrzała się uważnie dookoła, by jeszcze raz ze zdziwieniem stwierdzić, że pośród tych wszystkich ludzi zmierzających w różne strony świata ona i jej problemy wydają się pozbawione wielkiego znaczenia, chociaż dla niej były życiową katastrofą. Pomyślała sobie, że każdy człowiek ma jakiś plan na życie, budowany najczęściej od dzieciństwa. Niejednokrotnie już wtedy pojawiają się myśli o wymarzonym życiu. Ktoś chce zostać strażakiem, rolnikiem, kierowcą, a ktoś inny marzy o prowadzeniu kwiaciarni lub o życiu w luksusach, jak to bywa w bajkach. Pierwsze niepowodzenia i troski pojawiają się dość szybko. Już nastolatek widzi, że jego plany i marzenia czasami mają się nijak do szarej rzeczywistości. Jeszcze dobitniej dociera to do człowieka u progu całkiem dorosłego życia, kiedy ma zdecydować, kim będzie, jaką drogę wybierze, co go czeka za kolejnym życiowym zakrętem.
To właśnie wtedy pojawia się lęk o przyszłość. Nikt przecież nie da gwarancji, że dokonane wybory będą słuszne i najlepsze z możliwych. Co gorsza, z każdym dniem podejmujemy coraz więcej decyzji. Pierwsze poważne związki, pierwsza praca zaraz po studiach, pierwsze duże zobowiązania. Proza życia dopada każdego. Przemija młodzieńcza werwa i niczym niezmącona pewność, że świat stoi przed nami otworem i wszystko jest możliwe. Szybko przekonujemy się o tym, że często w życiu na nic nie mamy wpływu. Dopada nas zwątpienie, brak wiary we własne siły. Wyczekujemy zmian, powoli i na miarę swoich możliwości staramy się podołać kolejnym wyzwaniom. I znowu nie mamy pewności, że tym razem się powiedzie.
Klara czuła się podobnie. Miała w sobie pokłady lęku, kiedy w wieku dziewiętnastu lat sama decydowała o swojej przyszłości. Nie wiedziała, kim chce być i co będzie robić. W głowie kłębiły jej się tysiące pytań, na które nie znała odpowiedzi. Zewsząd słyszała dobre rady, często od osób, które nie były dla niej nikim ważnym. Miała wrażenie, że wszyscy wiedzą lepiej od niej, jak powinna ułożyć sobie życie.
Sama postanowiła w końcu, kim chce być, i w miarę szybko przekonała się, że pierwsze wybory nie należały do najlepszych. Wtedy też po raz pierwszy doświadczyła na samej sobie, że porażki nie oznaczają końca życia. Wręcz przeciwnie, zmuszają do przemyśleń i szukania planu awaryjnego.
Taki plan był jej potrzebny właśnie teraz. Znowu stanęła przed koniecznością podjęcia ważnych decyzji. I na myśl o tym paraliżował ją strach. Najchętniej schowałaby głowę w piasek i udawała, że nie istnieje. Ale czy niemal trzydziestoletnia kobieta może tak postępować? Na to pytanie również nie znała odpowiedzi. Wszystkie jej plany diabli wzięli i teraz nie miała pojęcia, co będzie za dzień, miesiąc, rok.
Wpatrywała się w płytę lotniska, na której kołowały samoloty. Wylądowały przed chwilą lub właśnie szykowały się do startu. Właściwie nie mogła się nadziwić, że taka ciężka maszyna jest w stanie oderwać się od ziemi, by wkrótce znaleźć się nad chmurami. Sama uwielbiała latać, a od kilku lat podróże samolotami były częścią jej życia na walizkach, które bardzo jej odpowiadało. Zawsze była wolnym ptakiem i ceniła sobie możliwość decydowania o tym, co i kiedy zrobi. Ostatnie przykre zdarzenia podcięły jej jednak skrzydła.
Kątem oka dostrzegła swoją przyjaciółkę, która nakazała jej tu siedzieć i nigdzie się nie ruszać, a sama poszła kupić kawę i coś słodkiego.
– No myślałam, że oszaleję! Mówię ci, obeszłam wszystkie możliwe miejsca i dopiero w ostatnim mieli taką kawę, jaką lubisz. Proszę, oto twoje ulubione latte z kardamonem i kruche ciasteczka – oświadczyła uroczyście Majka, podając Klarze duży papierowy kubek z zawartością, której zapach sprawił, że od razu poprawił się jej humor.
– Jesteś po prostu genialna. Nie wiem, czym sobie zasłużyłam, że tak się poświęcasz, by ratować ostatnie marne okruchy mojej godności.
– A ty jak zwykle głupoty gadasz. Pij, póki gorąca. Dobra kawa rozgrzewa lepiej niż niejeden przystojniak – zaśmiała się w głos Majka, aż niektórzy pasażerowie podnieśli na nią wzrok. Co jak co, ale przyjaciółka Klary miała jedną wyraźną cechę. Lubiła zwracać na siebie uwagę, a dzięki zjawiskowej urodzie i wrodzonemu wdziękowi robiła to tak skutecznie, że gdziekolwiek się pojawiła, tam wzbudzała niemałą sensację. Ale to dzięki niej Klara łatwiej znosiła długotrwałe pobyty w Paryżu. Poznały się ponad dwa lata temu, gdy po raz pierwszy znana warszawska agencja modelek obie wysłała na pokaz do Paryża. A że była to przyjaźń od pierwszego wejrzenia, to dogadywały się niemal bez słów.
– Marzę o tym, by zamknąć się w swoim domu, napić dobrego wina, a potem zgasić światło i spać jakieś trzy dni – skwitowała ponuro Klara. – Nie cierpię porażek, nie przemawia do mnie gadanina o tym, że mobilizują do pracy nad sobą.
– Jaka była umowa? Że masz się nie zamartwiać, myśleć o sobie i w Polsce szukać zajęcia, które da ci odrobinę satysfakcji, tak?
– Niby tak, ale sama wiesz, jak jest. Przeszłość i tak mnie dopadnie.
– O nic się nie martw. Wytłumaczę cię przed różnymi osobami, szefowa agencji też ci wszystko wybaczy. A Victor? Ten palant nawet nie zasługuje na to, żebyś chociaż przez minutę zajmowała myślami o nim swoją piękną główkę. Facet jest skreślony z listy osób, które mają w twoim życiu jakiekolwiek znaczenie. Masz o tym pamiętać, dobrze?
– Postaram się, przecież wiesz. Tylko zupełnie nie wiem, od czego zacząć po powrocie do Polski. Właśnie do mnie dotarło, że za wiele nie umiem poza kręceniem tyłkiem na wybiegu – podsumowała gorzko Klara.
– Nie będę cię przekonywała na siłę, ale jesteś w całkowitym błędzie. Wiem na pewno, że minie trochę czasu, a ty zapomnisz o przeszłości i postawisz na siebie.
– Odwiedzisz mnie niedługo?
– No pewnie! Może się wyrwę do Polski na Gwiazdkę, mama mi nie daruje, jeśli święta spędzę poza domem. A ty mi obiecaj, że będziesz dzwoniła, najlepiej codziennie.
– Po tygodniu już byś miała mnie dosyć – zaśmiała się Klara.