Outsider. Stephen King

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Outsider - Stephen King страница 6

Автор:
Серия:
Издательство:
Outsider - Stephen King

Скачать книгу

podskoczyć, żeby ją złapać.

      Po zawodach.

      6

      Zeznanie June Morris (12 lipca, 17:45, przesłuchujący detektyw Ralph Anderson, w przesłuchaniu uczestniczyła Francine Morris)

      Detektyw Anderson: Dziękuję, że przyprowadziła pani córkę na komisariat, pani Morris. June, smakuje ci napój?

      June Morris: Jest dobry. Czy zrobiłam coś złego?

      Detektyw Anderson: Nie, wcale nie. Chcę tylko zadać ci parę pytań o to, co widziałaś przedwczoraj.

      June Morris: Wtedy, kiedy zobaczyłam trenera Terry’ego?

      Detektyw Anderson: Właśnie. Wtedy, kiedy zobaczyłaś trenera Terry’ego.

      Francine Morris: Odkąd skończyła dziewięć lat, puszczamy ją samą do koleżanki, Helen. Tylko kiedy jest widno. Nie chcemy być nadopiekuńczymi rodzicami. Po tym, co się stało, więcej tego nie zrobię, może pan być pewien.

      Detektyw Anderson: Widziałaś go po kolacji, June? Mam rację?

      June Morris: Tak. Jedliśmy klops. Wczoraj była ryba. Nie lubię ryb, ale tak to już jest.

      Francine Morris: Idąc do Helen, nie musi przechodzić przez ulicę ani nic takiego. Myśleliśmy, że nic złego się nie stanie, bo przecież mieszkamy w takiej porządnej dzielnicy. Tak przynajmniej sądziłam.

      Detektyw Anderson: Trudno wyczuć, kiedy można zacząć powierzać dzieciom odpowiedzialność. June – poszłaś w dół ulicy i po drodze minęłaś parking przy Figgis Park, dobrze mówię?

      June Morris: Tak. My z Helen…

      Francine Morris: Helen i ja…

      June Morris: Helen i ja miałyśmy dokończyć mapę Ameryki Południowej. To na półkolonie. Każde państwo malujemy na inny kolor. Prawie skończyłyśmy, tylko zapomniałyśmy o Paragwaju, więc trzeba było zacząć wszystko od nowa. Ale tak to już jest. Potem miałyśmy pograć w Angry Birds i Corgi Hop na iPadzie Helen, dopóki tata po mnie nie przyjdzie. Bo do tego czasu mogło się zrobić ciemno.

      Detektyw Anderson: Może twoja mama mi powie, o której to mniej więcej było godzinie?

      Francine Morris: Kiedy Junie wychodziła, nadawano lokalne wiadomości. Norm oglądał, ja zmywałam. Czyli między szóstą a wpół do siódmej. Pewnie piętnaście po, bo zdaje się, trwała prognoza pogody.

      Detektyw Anderson: Powiedz mi, June, co widziałaś, kiedy przechodziłaś obok parkingu?

      June Morris: Przecież mówiłam: trenera Terry’ego. Mieszka przy naszej ulicy i raz, jak nasz pies się zgubił, trener T przyprowadził go z powrotem. Czasem bawię się z Gracie Maitland, ale nie za często. Jest rok starsza i lubi chłopaków. Był cały we krwi. Bo miał rozbity nos.

      Detektyw Anderson: Uhm. Co robił, kiedy go zobaczyłaś?

      June Morris: Wyszedł z parku. Zobaczył, że na niego patrzę, i pomachał. Odmachnęłam mu i zawołałam: „Hej, trenerze T, co się panu stało?”, a on odpowiedział, że gałąź uderzyła go w twarz. Powiedział: „Nie bój się, to tylko rozkwaszony nos, często tak mam”. A ja powiedziałam: „Nie boję się, ale tej koszuli to już pan nie będzie mógł nosić, bo krwi się nie spierze. Tak mówi moja mama”. Uśmiechnął się i powiedział: „Całe szczęście, że mam dużo koszul”. Ale krew miał też na spodniach. I na rękach.

      Francine Morris: Była tak blisko niego. Nie mogę przestać o tym myśleć.

      June Morris: Dlaczego? Bo krew mu leciała z nosa? Rolf Jacobs też rozwalił sobie nos rok temu, kiedy upadł na placu zabaw, i wcale się nie przestraszyłam. Chciałam dać mu moją chusteczkę, ale nie zdążyłam, bo pani Grisha zabrała go do pielęgniarki.

      Detektyw Anderson: Jak blisko niego byłaś?

      June Morris: Ojej, nie wiem. On był na parkingu, ja na chodniku. Jaka to odległość?

      Detektyw Anderson: Ja też nie wiem, ale na pewno się dowiem. Smakuje ci napój?

      June Morris: Już pan pytał.

      Detektyw Anderson: Ano tak, rzeczywiście.

      June Morris: Starsi ludzie są zapominalscy, tak mówi dziadzio.

      Francine Morris: Junie, to nieładnie.

      Detektyw Anderson: Nic się nie stało. Wygląda na to, że masz mądrego dziadzia, June. Co się stało potem?

      June Morris: Nic. Trener Terry wsiadł do vana i pojechał.

      Detektyw Anderson: Jakiego koloru był ten van?

      June Morris: No, byłby biały, gdyby był umyty, ale był raczej brudny. Poza tym bardzo hałasował i wypuszczał dużo niebieskiego dymu. Fuj.

      Detektyw Anderson: Czy było na nim coś napisane? Na przykład nazwa firmy?

      June Morris: Nie. To był zwykły biały van.

      Detektyw Anderson: Widziałaś może, jaką miał rejestrację?

      June Morris: Nie.

      Detektyw Anderson: W którą stronę pojechał?

      June Morris: W głąb Barnum Street.

      Detektyw Anderson: I jesteś pewna, że mężczyzną, który powiedział ci, że rozkwasił sobie nos, był Terry Maitland?

      June Morris: Oczywiście, trener Terry, trener T. Widuję go na co dzień. Nic mu nie jest? Coś przeskrobał? Mama nie pozwala mi czytać gazety ani oglądać wiadomości w telewizji, ale jestem prawie pewna, że coś niedobrego stało się w parku. Wiedziałabym na pewno, gdybym miała teraz szkołę, bo tam wszyscy chlapią jęzorami. Czy trener Terry pobił się z jakimś złym człowiekiem? Czy dlatego miał rozkwaszony…

      Francine Morris: Mam nadzieję, że zaraz skończymy, detektywie? Wiem, że potrzebujecie informacji, ale proszę pamiętać, że to ja będę musiała położyć ją dziś spać.

      June Morris: Sama kładę się spać!

      Detektyw Anderson: Tak, tak, już prawie po wszystkim. Ale, June, zanim pójdziesz, chciałbym zagrać z tobą w pewną grę. Lubisz gry?

      June Morris: Raczej tak, chyba że są nudne.

      Detektyw Anderson: Położę na stole zdjęcia sześciu różnych ludzi… o tak… którzy są trochę podobni do trenera Terry’ego. Chcę, żebyś mi powiedziała…

      June Morris: Ten. Czwórka. To trener Terry.

      7

      Troy Ramage otworzył tylne drzwi nieoznakowanego radiowozu. Terry obejrzał się przez ramię i zobaczył Marcy. Stała na skraju parkingu; jej twarz wyrażała bolesne zdumienie. Zza niej wyłonił się fotograf „Call”, który robił zdjęcia, biegnąc po trawie. Ni cholery nie będą warte, pomyślał Terry nie bez satysfakcji. A potem krzyknął do Marcy:

      – Zadzwoń

Скачать книгу