Jajecznica Kolumba. Paweł Wakuła

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Jajecznica Kolumba - Paweł Wakuła страница 9

Jajecznica Kolumba - Paweł Wakuła A to historia

Скачать книгу

się mama.

      – Wtedy mówiono by, że na Europę napadły diabły – zasugerował tata.

      – Miano Tatarów nosiło tylko jedno z mongolskich plemion, ale za to odznaczające się wyjątkowym okrucieństwem – wyjaśnił dziadek. – Jednak to prawda, że podobieństwo obu nazw mogło wydać się Europejczykom nieprzypadkowe. W końcu najeźdźcy zachowywali się jak prawdziwi wysłannicy piekła. Kto wie, jak by się to wszystko skończyło, gdyby w dalekim Karakorum29 nie zmarł wielki chan Ugedej. Na wieść o jego śmierci mongolscy wojownicy, których zastępy docierały już na przedpola Wiednia, zawrócili konie i udali się do domu, aby wziąć udział w wyborze nowego władcy.

      – Europejczycy musieli odetchnąć z ulgą – zauważyła mama.

      Dziadek pokręcił głową.

      – Na pewno im ulżyło, ale w każdej chwili spodziewali się nowej napaści. W tej sytuacji kluczowe stały się pytania: kim są Mongołowie, czego chcą i skąd pochodzą.

      – To ostatnie można było sprawdzić na mapie – powiedział naiwnie tata.

      Mama uśmiechnęła się z politowaniem i postukała go w głowę.

      – Hej! Jest tam kto? Ciekawe, skąd mieli ją wziąć. Myślisz, że w średniowieczu atlasy drogowe sprzedawano na stacjach benzynowych?

      Tata poczerwieniał ze wstydu, tak że nawet dziadkowi zrobiło się go żal.

      – To prawda, że z mapami było w tym czasie krucho – przyznał. – Ale to nie znaczy, że ich wcale nie było. Starano się je sporządzać już od czasów starożytnych, a jakieś sto lat przed najazdem Mongołów powstała najważniejsza z nich, czyli słynna Księga Rogera. Wykonał ją arabski geograf Al-Idrisi, na polecenie króla Sycylii Rogera II, stąd nazwa.

      – A widzisz! – zawołał triumfalnie tata. – Była jakaś mapa, wystarczyło ją rozłożyć i sprawdzić, gdzie mieszkają Mongołowie.

      – Akurat z tym mógłby być kłopot… – odchrząknął dziadek. – Księga Rogera została namalowana na wielkim srebrnym dysku ważącym czterysta funtów30, a przy tym powstała w jednym egzemplarzu. Al-Idrisi pracował nad nią przez piętnaście lat, zaczął w roku 1138, a skończył w 1154. W dodatku, choć była najwierniejszym przedstawieniem znanego wówczas świata, to jest dość… hm… schematyczna.

      – Pokaż tę mapę! – zażądał tata.

      Dziadek wystukał na klawiaturze laptopa odpowiednią frazę i naszym oczom ukazał się złocistoniebieski kształt.

      – Co to jest? – spytała niepewnie mama.

      – Europa, Afryka i Azja – wyjaśnił dziadek. – Tak sobie je wówczas wyobrażano. Będzie wam łatwiej, jeśli spojrzycie na mapę do góry nogami, zgodnie z arabskim zwyczajem północ jest na dole, a południe na górze.

      – A, chyba że tak! – ucieszył się tata. Przekręcił głowę, ale minę wciąż miał nietęgą.

      – Do niczego to niepodobne… – przyznał w końcu. – Z takimi wskazówkami bałbym się wyruszyć do spożywczego na rogu, a co dopiero do Mongolii.

      – Ano właśnie – westchnął dziadek. – Wyobrażenia naszych przodków o tym, co znajduje się za Uralem i Morzem Kaspijskim, były w owym czasie dość szczególne. Powszechnie wierzono w istnienie tak fantastycznych krain, jak choćby wyspa zamieszkana przez wojownicze Amazonki i krwiożerczych Cynocefalów, czyli Psiogłowców31. Mimo to znaleźli się śmiałkowie, którzy nie zawahali się ruszyć w daleką drogę. Papież Innocenty IV początkowo planował zorganizowanie przeciwko Mongołom prawdziwej krucjaty32, ale gdy jego plany nie znalazły uznania, zdecydował się wysłać do ich ojczyzny misję dyplomatyczną. Ostateczna decyzja zapadła podczas soboru w Lyonie w roku 1245. Postanowiono wówczas, że w niebezpieczną podróż wyruszy nie jedno, lecz aż cztery poselstwa, dwa złożone z dominikanów i dwa franciszkańskie. Każde z nich otrzymało list przeznaczony dla wielkiego chana, a żeby zwiększyć szanse dotarcia do celu, miały jechać różnymi drogami.

      – Wysłano samych zakonników? – zdziwiłem się.

      – W owych czasach nie było ludzi lepiej przygotowanych do takiego zadania – wyjaśnił dziadek. – Mnisi znali obce języki, potrafili czytać i pisać, a ich wiedza o świecie odbiegała od przeciętnej. Jeden z listów powierzono doświadczonemu podróżnikowi Janowi di Piano Carpiniemu33. Franciszkanin wyruszył w drogę w samą Wielkanoc 16 kwietnia 1245 roku, a po drodze przyłączali się do niego pozostali członkowie wyprawy. We Wrocławiu jego towarzyszem został brat Benedykt, zwany Polakiem…

      Tata zastrzygł uszami.

      – Polakiem? Ejże!

      – W sumie w wyprawie wzięło udział dwóch naszych rodaków – odparł z zadowoleniem dziadek. – Niestety ten drugi nie jest znany z imienia, wiadomo tylko, że pochodził z Brzegu. Do Włocha i Polaków dołączyli także dwaj bracia z Czech: Stefan i Czesław. Ta piątka z Wrocławia udała się do Krakowa, gdzie książę Bolesław Wstydliwy i jego matka Grzymisława ofiarowali im wiązki skór bobrowych i borsuczych. Ruscy kupcy, którzy dobrze znali zwyczaje Tatarów, twierdzili, że aby dotrzeć przed oblicze wielkiego chana, trzeba wręczać po drodze łapówki, a właśnie cenne futra najlepiej się do tego nadawały. Posłowie spędzili święta Bożego Narodzenia na dworze księcia Konrada Mazowieckiego w Łęczycy, po czym wyruszyli w drogę do stolicy Mongołów, tajemniczego miasta Karakorum…

      Tata rzucił się do mapy i długo szukał, po czym krzyknął triumfalnie:

      – Jest!

      – O Boże, jak daleko… – szepnęła mama.

      – Z Lyonu do Karakorum jest osiem i pół tysiąca kilometrów, a to nie w kij dmuchał – oznajmił z powagą dziadek. – Wysłannicy papieża podróżowali konno, a potem saniami, zatrzymując się na noclegi w spalonych miastach albo w szczerym polu, obok stosów ludzkich kości pozostałych po tatarskim najeździe. W Kijowie wymienili swoje konie na mongolskie, dużo mniejsze, ale za to bardziej wytrzymałe, i udali się dalej w stronę Dniepru. Tam z wyprawy wycofał się znużony brat Stefan, a potem towarzyszący im przewodnicy. Pozostali wędrowcy pokonali skutą lodem rzekę (zajęło im to kilka dni) i wreszcie natknęli się na Mongołów, a ci natychmiast wzięli ich do niewoli. Benedykt i jego towarzysze pod eskortą zostali przekazani do Saraju nad Wołgą, w którym rezydował potężny Batu-chan, władca Złotej Ordy34, ten sam, który przed kilkoma laty nawiedził Polskę ogniem i mieczem. Jednak zanim pozwolono im stanąć przed obliczem groźnego wojownika, musieli odbyć próbę ognia…

      – Co takiego? – zdziwiłem się.

      – Mongołowie kazali im przejść boso po rozżarzonych węglach, co miało być dowodem na to, że nie żywią wobec ich wodza złych zamiarów albo, co gorsza, nie zamierzają go otruć!

      – Nieprawdopodobne… – stwierdził z zadumą tata. – Nie miałem pojęcia, że podróże

Скачать книгу


<p>29</p>

Karakorum – stolica Imperium Mongolskiego założona w roku 1234 przez Ugedeja, syna Czyngis-chana, w środkowej Mongolii nad rzeką Orchon.

<p>30</p>

Funt – jednostka masy, około pół kilograma.

<p>31</p>

Wiara w istnienie Psiogłowców była w średniowieczu powszechna, a kościelne autorytety zastanawiały się, czy można ich chrzcić. Cynocefalem miał być między innymi święty Krzysztof przedstawiany na wizerunkach jako olbrzym z głową psa.

<p>32</p>

Krucjata – wyprawa zbrojna przeciwko innowiercom lub heretykom, organizowana w średniowieczu przez europejskie rycerstwo, często z inspiracji Kościoła katolickiego.

<p>33</p>

Jan di Piano Carpini (wł. Jan z Doliny Grabów) – zanim udał się w podróż do Karakorum, mieszkał przez wiele lat w Polsce, a także Hiszpanii i Afryce Północnej. W młodości był jednym z pierwszych towarzyszy świętego Franciszka.

<p>34</p>

Złota Orda – potężne państwo mongolskie założone przez Batu-chana. Złota Orda rozciągała się na stepach wschodniej Europy i środkowej Azji, od Morza Czarnego po rzekę Irtysz.