Jajecznica Kolumba. Paweł Wakuła
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Jajecznica Kolumba - Paweł Wakuła страница 8
Tata gorączkowo przyciągnął do siebie mapę, prawie wylewając kakao.
– Gdzie to jest?
Dziadek pokazał palcem.
– Ta wyspa nosi dzisiaj nazwę Ziemi Baffina, po upływie tysiąca lat wciąż jest tak samo niegościnna jak wówczas. Jednak Leif nie zraził się, pożeglował na południe i wreszcie dotarł do lądu opisywanego przez Bjarniego. Łagodne wybrzeże pokrywał biały piasek, a tuż za plażą wznosiła się ściana gęstego lasu. Tę krainę nazwał Markland, czyli „Ziemia Lasu”.
– A dzisiaj to jest… – tata spojrzał wyczekująco na dziadka.
– Sądząc z opisu, chodzi o wschodnie wybrzeże półwyspu Labrador. Leif i jego ludzie zeszli tam na ląd, a to oznacza, że byli pierwszymi Europejczykami, którzy postawili nogę na kontynencie amerykańskim. Naturalnie żaden z nich nie miał o tym zielonego pojęcia!
– Mimo wszystko mogli być z siebie dumni – orzekła mama. – Czy teraz wrócili do domu pochwalić się innym wikingom?
– Ależ skąd! – zaprzeczył dziadek. – Płynęli jeszcze dwa dni i dotarli do wspaniałej krainy, która wydała im się rajem na ziemi. Pełno tam było zielonych łąk, w lasach nie brakowało zwierzyny, a rzeki wprost roiły się od łososi. Idealne miejsce dla przyszłych osadników! Leif Eriksson i jego ludzie postanowili tam przezimować. Zbudowali chaty i zajęli się badaniem nieznanego lądu.
– To rozumiem, tak postępuje prawdziwy odkrywca! – zawołał tata.
– A jak nazwali tę ziemię? – spytałem.
– Pewnego dnia stary przyjaciel Leifa, Niemiec o imieniu Tyrkir, zaginął podczas wyprawy w głąb puszczy. Eriksson natychmiast wyruszył na poszukiwania i ku swej uldze spotkał druha, który był w doskonałym humorze. Okazało się, że znalazł w lesie winogrona! Dlatego nowo odkryty ląd otrzymał nazwę Winlandia, czyli „Kraj Winorośli”.
Teraz wszyscy nachyliliśmy się nad mapą.
– Gdzie oni dopłynęli? – spytała mama.
– Naukowcy wciąż się o to spierają – uśmiechnął się dziadek. – Jedni twierdzą, że chodzi o Nową Fundlandię, bo właśnie tam archeolodzy odnaleźli ślady po osadzie wikingów, ale inni przypominają, że na tej wyspie nie rośnie winorośl, a to oznacza, że Leif i jego drużyna musieli pożeglować znacznie dalej na południe. Jest też teoria, według której Eriksson okazał się nieodrodnym synem swojego ojca… I zmyślił historyjkę o winogronach, żeby zachęcić Grenlandczyków do osiedlenia się w nowym miejscu!
– A to się udało? – spytał podejrzliwie tata. – Bo jakoś nie słyszałem o państwie wikingów w Ameryce, ale po tym, co mówiłeś o Rusi, już niczego nie jestem pewien!
– Do kolonizacji na większą skalę nigdy nie doszło – odparł dziadek. – Co prawda Leif wrócił do domu, a jego śladem ruszyły do Winlandii kolejne wyprawy, ale wszystkie były pechowe. Jego brat Thorvald wdał się w potyczkę z mieszkającymi tam Skraelingami27, został trafiony strzałą i umarł. Był pierwszą bladą twarzą, która poległa w potyczce z Indianami. Kilka lat później dotarł tam Thorfinn Karlsefni i spędził zimę w osadzie zbudowanej przez Leifa. Jego żona Gudridur urodziła wówczas chłopca, któremu nadano imię Snorri. Niestety również ta wyprawa nie mogła poradzić sobie z wojowniczymi Skraelingami, a po trzech latach rozczarowany Thorfinn podjął decyzję o powrocie na Islandię. Tak więc Thorvald Eriksson był pierwszym Europejczykiem, który umarł w Ameryce, a Snorri Thorfinnsson pierwszym, który się tam narodził. Następne europejskie dziecko28 na kontynencie amerykańskim urodziło się dopiero kilkaset lat później… ale to już zupełnie inna historia!
Rozdział 6
Do piekła i z powrotem
Jan di Piano Carpini i Benedykt Polak
Dochodziło południe, z sąsiedniego pokoju dobiegały odgłosy Lata z radiem, a ja okropnie się nudziłem. Chyba było to po mnie widać, bo mama mruknęła z wyrzutem:
– Mówiłam ci, Kuba, żebyś pojechał na te kolonie… Może się zdecydujesz? Jeszcze nie jest za późno.
– O nie! Tylko nie to! – zaprotestowałem. – To już lepiej niech dziadek opowie nam o jakimś wielkim podróżniku, ale tym razem niech to będzie Polak.
– I co jeszcze? – spytał drwiąco tata. – Masz nadzieję, że jeden z naszych rodaków zabłąkał się między Fenicjan albo wikingów? Wolne żarty!
Dziadek nic nie odpowiedział na tę oczywistą prowokację (to było do niego niepodobne), tylko spojrzał na zegarek i zmarszczył brwi.
– Tatuś na coś czeka? – zaciekawiła się mama.
– A jakże… – odparł tajemniczo dziadek. Odczekał jeszcze pół minuty i uśmiechnął się triumfalnie, gdy z radia doleciały odgłosy hejnału mariackiego. – Co wy na to? – spytał.
– Dwunasta… – zauważył niepewnie tata.
– To wie każde dziecko! – zirytował się dziadek. – Ale co oznacza ten sygnał grany na trąbce i dlaczego tak nagle się urywa?
Rodzice spojrzeli po sobie niepewnie.
– Ja wiem! – zawołałem, unosząc rękę. – Uczyliśmy się o tym w zeszłym roku. Hejnał jest pamiątką najazdu mongolskiego na Polskę w roku 1241. Wojownicy Batu-chana napadli wówczas na Kraków, ale dzięki czujności strażnika z wieży kościoła Mariackiego ludności miasta udało się schronić za murami Wawelu. Sygnał urywa się nagle, bo dzielny trębacz został trafiony przez napastników strzałą w gardło!
– No, no… Prymusik z ciebie… – bąknął tata.
Dziadek zgromił go wzrokiem.
– Widzę, że nie wszyscy uważali, gdy opowiadałem o czasach rozbicia dzielnicowego – mruknął. – Ale przynajmniej wiadomo, za co Kuba dostał szóstkę z historii na koniec roku. Co do hejnału, to trudno powiedzieć, od jak dawna w Krakowie trwa zwyczaj odgrywania go w samo południe, ale zachowały się rachunki miejskie z roku 1392, a w nich wydatek ośmiu groszy tygodniowo na strażników z wieży Mariackiej i dodatek pół grosza na trębaczy…
– A co to ma wspólnego z podróżami i odkryciami geograficznymi? – spytał tata. – Bo chyba nie to, że Mongołowie urządzili sobie wówczas wycieczkę krajoznawczą po Polsce, połączoną z paleniem i łupieniem.
– Już tłumaczę – uspokoił go dziadek. – Musicie wiedzieć, że najazd koczowników ze stepów Azji był strasznym wydarzeniem. Hordy dzikich jeźdźców zalały cały wschód Europy, zniszczyły Ruś Kijowską, rozgromiły rycerstwo polskie pod Legnicą i spustoszyły Węgry, a następnie uderzyły na Chorwację i Bułgarię.
27
Skraelingowie – prawdopodobnie Indianie z plemienia Beothuk, którzy mieli zwyczaj pokrywania ciała czerwoną glinką, z tego powodu do wszystkich Indian przylgnęła nazwa „Czerwonoskórzy”.
28
Martín de Argüelles urodzony w roku 1566 w hiszpańskiej osadzie Saint Augustine na Florydzie.