Harmonia zbrodni. Aleksandra Marinina
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Harmonia zbrodni - Aleksandra Marinina страница 19
– Jakie oczy?
– Daj spokój, Nastiu, nie zmuszaj mnie, żebym powtarzała nieprzyzwoite słowa. Sama wiesz, jakie one mają oczy. Spójrz tylko, wyglądasz w tej spódnicy wspaniale. Masz przecież bardzo zgrabne nogi, szkoda, że je ukrywasz pod dżinsami. Teraz zajmijmy się żakietem.
– Może nie będzie potrzebny? – zapytała Nastia z wahaniem. – Ugotuję się w nim w tym upale.
– Ciekawy tok rozumowania! Przyzwoita asystentka w przyzwoitym biurze zawsze powinna wyglądać przyzwoicie, bez względu na pogodę. Twój strój powinien świadczyć o tym, że rozumiesz i podzielasz tę opinię. Jeśli się zjawisz w bluzce z dekoltem do pasa, wszyscy od razu pomyślą, że właśnie tak zamierzasz chodzić do pracy. To niepoważne.
Nastia westchnęła ciężko, po czym przymierzyła parę żakietów i wybrała jeden, z krótkimi rękawami.
– Ten jest odpowiedni?
– Owszem. – Dasza kiwnęła głową z aprobatą. – Zrób teraz makijaż, a potem zjemy obiad. Przed wyjściem poszukamy ci sandałów i cała naprzód.
– Obawiam się, Daszuniu, że z obiadu nici. Nie mam już czasu.
– Nie chcę tego słuchać. – Dasza energicznie pokręciła głową, wskutek czego jej gęste włosy w kolorze miodowego blondu zawirowały wokół delikatnej twarzyczki z olbrzymimi niebieskimi oczami.
Nastia spojrzała na zegarek i doszła do wniosku, że jeśli pośpieszy się z makijażem, będzie mogła zjeść obiad, by nie zdenerwować Daszy. W końcu makijaż nie musi zmienić jej nie do poznania. Powinna jedynie doprowadzić twarz do porządku, żeby nie była blada i mało wyrazista.
– Przekonałaś mnie. – Uśmiechnęła się. – Tylko raz-dwa.
– Jakie są pani umiejętności? – pytano ją.
Nastia odpowiadała gorliwie:
– Pięć języków obcych, w tym angielski i francuski, obsługa komputera ze znajomością podstaw programowania, mogę zająć się statystyką albo redakcją.
Wyglądała na kobietę w „odpowiednim wieku” – nie na smarkulę, ale też nie na starszą panią. Była atrakcyjna i elegancko ubrana.
– Jakiego wynagrodzenia pani oczekuje?
– Co najmniej sześćset dolarów – odpowiadała, zdając sobie sprawę, że suma wydaje się raczej śmieszna.
O to jednak chodziło, żeby wydawała się śmieszna. Nastia pragnęła zrobić wrażenie osoby niewymagającej i nieświadomej swoich zalet. Musiała zadać ważne pytanie, to jednak wymagało dłuższej rozmowy i zainteresowania ze strony pracodawców. Gdy uznawała, że nadeszła odpowiednia chwila, mówiła:
– Jesteśmy z mężem uciekinierami z Kazachstanu. Rosjanie nie są tam lubiani, więc oboje straciliśmy pracę. Może znajdzie się u was coś dla niego?
– A co mąż potrafi?
– To zawodowy wojskowy, niedawno przeszedł do rezerwy, ale zachował doskonałą kondycję fizyczną. Był w Afganistanie i Czeczenii, zna sztuki walki i jest specjalistą w zakresie ochrony.
W odpowiedzi najczęściej słyszała:
– Niestety, nie potrzebujemy takiego pracownika.
Albo:
– Niedawno znaleźliśmy odpowiednią osobę, trochę się pani spóźniła.
No cóż, to zrozumiałe, profesjonalistów, którzy odeszli z wojska albo z milicji i chcą znaleźć pracę w sektorze komercyjnym, jest o wiele więcej niż młodych atrakcyjnych kobiet z długimi nogami, znających pięć języków obcych i obsługujących komputer.
O ósmej, gdy ostatnie wybrane na dziś biuro zostało zamknięte, Nastia była ledwie żywa. Miała wrażenie, że spuchnięte w upale stopy już na zawsze zrosły się z sandałami, a jedwabny żakiet waży co najmniej trzy pudy i całym swoim ciężarem przygniata jej ramiona.
Przestąpiwszy próg mieszkania, cisnęła na podłogę reklamówkę, w której przez pół dnia taszczyła dżinsy, koszulkę i tenisówki, po czym pokuśtykała do kuchni i opadła na krzesło. Nie była w stanie się ruszyć.
– Co to niby ma znaczyć? – Aleksiej zapytał ze zdumieniem, wychodząc z pokoju. – Jak ty wyglądasz?
Zdjął nawet okulary, żeby lepiej się przyjrzeć żonie. Był dalekowidzem, więc wkładał je, gdy czytał albo pracował przy komputerze.
– No jak? Według mnie przyzwoicie.
– Rzeczywiście. – W zamyśleniu obejrzał ją od stóp do głów. – Jeśli jednak dobrze pamiętam, rano wyglądałaś inaczej. Chyba że się mylę?
– Nie, słoneczko, ty się nigdy nie mylisz, zawsze masz absolutną rację, co niekiedy doprowadza mnie do rozpaczy.
– Jasne. – Uśmiechnął się i usiadł przy stole. – Czyje to fatałaszki? Bo na pewno nie twoje.
– Daszeńki. Nie miałam czasu, żeby przyjechać się przebrać, więc wpadłam do niej, to o wiele bliżej.
– Z jakiego powodu ta maskarada?
– Szukam pracy. Jestem głodna, Losza. Chciałabym też zdjąć sandały. Pomożesz?
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.