Harmonia zbrodni. Aleksandra Marinina

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Harmonia zbrodni - Aleksandra Marinina страница 15

Harmonia zbrodni - Aleksandra Marinina Anastazja Kamieńska

Скачать книгу

właściwie i tak nie ma gdzie się podziać. Artiom już na niego nie czeka, a w domu jest zbędny i niemile widziany. Może naprawdę powinien posłuchać?

      – Nie, nie mówię o tabletkach. Jeżeli masz pół godziny, pokażę ci najprostsze rzeczy, żebyś wyrobił sobie ogólne pojęcie. No więc jak?

      – W porządku, pokaż – ustąpił Denis bez entuzjazmu.

      – Wobec tego chodźmy gdzieś…

      – Gdzie? – Denis znowu się zaniepokoił. – Nigdzie nie pójdę.

      – Nie bój się! – Chłopak się roześmiał. – Nie ciągnę cię przecież do mieszkania. Możemy poćwiczyć tutaj, ale pełno tu przechodniów. Będziesz czuł się niezręcznie. O, tam jest skwer, to dobre miejsce.

      Skwer może być, uznał Denis. Za rogiem, na skrzyżowaniu, jest kabina milicjanta kierującego ruchem, w razie czego wezwę go na pomoc.

      Gdy dotarli do skweru, Denis od razu opadł na ławkę.

      – No to pokaż swój klucz.

      – Coś się tak rozsiadł? – Chłopak w okularach zapytał kpiąco. – Myślisz, że będziesz sobie siedział, a ja ci zdradzę tajemnice świata? Nic z tego. Wstawaj.

      – Po co?

      – Wstawaj, wstawaj. Każda pożyteczna sprawa wymaga wysiłku. Wstań i zrób rozgrzewkę.

      – Jaką rozgrzewkę? – Denis się zmieszał.

      – Zwyczajną. Skłony, rozciągania, przysiady. Jak na lekcji wychowania fizycznego.

      – Po co?

      – Chcesz dostać klucz czy nie? Więc rób, co mówię.

      No cóż, w rozgrzewce nie było niczego złego ani niebezpiecznego. Denis wstał i z ociąganiem wykonał parę ćwiczeń.

      – A teraz stań prosto, wyciągnij ręce przed siebie i się skoncentruj. Wyobraź sobie, że rozkładasz ręce na boki jak skrzydła.

      – Po co? – znowu zapytał Denis.

      – Nie pytaj, tylko rób, jeśli chcesz sobie pomóc. Staraj się jednak nie poruszać rękami. To ruchy ideomotoryczne, na wpół automatyczne. Myśl o tym intensywnie, nawet każ im się rozłożyć, ale nie napinaj mięśni.

      Denis wyciągnął ręce przed siebie i spróbował się skupić. Ręce nie poruszyły się ani o milimetr.

      – I co dalej? – zapytał z niezadowoleniem.

      – Nic. Stój i każ rękom, żeby rozłożyły się na boki.

      – Nie potrafię.

      – Nie szkodzi. Za pierwszym razem nikomu się nie udaje. Trzeba ćwiczyć. Pokaż, sprawdzę, czy masz rozluźnione mięśnie.

      Chłopak położył ręce na ramionach Denisa, tuż przy szyi, i zaczął je lekko uciskać.

      – Coś ty taki sztywny? Zrób jeszcze parę ćwiczeń albo poskacz trochę, jakbyś tańczył rock and rolla, pozbądź się napięcia.

      – Czemu się do mnie przyczepiłeś? – zapytał Denis z gniewem.

      – Ja się przyczepiłem? To ty szedłeś ulicą i płakałeś, jakbyś stracił całą rodzinę. Sam zapragnąłeś sobie pomóc. Tak szybko dajesz za wygraną? Wydawało mi się, że jesteś bardziej uparty.

      Denis się zmieszał. To prawda, nie powinien rezygnować tak szybko. W końcu nigdzie mu się nie śpieszy. Zrobił parę energicznych skłonów w przód i na boki, potem zabrał się do przysiadów.

      – Wystarczy? – zapytał po dziesiątym przysiadzie.

      – Wystarczy. Teraz wszystko od początku. Stój prosto i swobodnie, ręce przed siebie.

      Denis znowu stanął na baczność i wyciągnął ręce. Chwilę później zauważył, że ich nie czuje. Stały się lekkie i nieważkie, więc bez trudu utrzymywał je w tym położeniu. Nawet się nie zdziwił, gdy zauważył, że zaczęły wykonywać nieokreślony ruch.

      – Brawo, brawo – odezwał się chłopak w okularach. – Jest ruch! Nie przerywaj, kontynuuj.

      Ręce płynnie rozjechały się na boki.

      – A teraz każ im od razu wrócić do poprzedniego położenia! Ręce wracają, wracają.

      Ręce wracają, powtarzał w myślach Denis, i ręce rzeczywiście ruszyły z powrotem.

      – Wspaniale! I znowu polecenie „na boki”.

      Tym razem ręce z łatwością wykonały ruch, a Denis odniósł wrażenie, że był on silniejszy i szybszy, w każdym razie na koniec nawet łopatki się ściągnęły. Chłopak nie miał pojęcia, co się z nim dzieje, ale ogarnął go zachwyt na widok owego lekkiego, a zarazem szerokiego ruchu, wywołanego jedynie siłą woli, a nie pracą mięśni. Kolejny ruch rękami tam i z powrotem sprawił, że poczuł się, jakby leciał. Ręce płynęły jak skrzydła, a w głowie nie było niczego prócz myśli o tych płynących bez najmniejszego wysiłku rękach.

      – Dosyć, przestań – polecił chudy okularnik. – Zrób znowu parę ćwiczeń rozgrzewających.

      – A konkretnie? – zapytał Denis.

      Poczuł ciekawość, więc pragnął robić wszystko zgodnie z regułami.

      – Nie ma znaczenia. Ciało samo ci podpowie, jakie ćwiczenia powinieneś wykonać. Wystarczy, że się w nie wsłuchasz.

      Denis stanął swobodnie, po czym odchylił się do tyłu, jakby próbował zrobić mostek. Plecy wygięły się lekko, co go zdziwiło. Na wuefie nigdy nie przepadał za gimnastyką, mostek robił tylko na żądanie nauczyciela, o wiele większą przyjemność sprawiały mu gra w siatkówkę i bieganie na długie dystanse.

      – No widzisz – skomentował jego nowy znajomy. – Twoje ciało podpowiedziało ci, że musisz zająć się kręgosłupem, bo to w nim nagromadziło się całe draństwo.

      Denis wykonał ćwiczenie parę razy, później zrobił głęboki skłon w przód, starając się dotknąć kolan czołem.

      – Co teraz?

      – Teraz stań prosto, ręce trzymaj luźno wzdłuż ciała. Skup się i każ im się podnieść. Wszystko tak jak przedtem, tylko ruch nie do przodu i do tyłu, ale w górę i w dół.

      Denis nie potrafił wykonać zadania i okropnie się zdenerwował.

      – Poćwiczę i na pewno dam radę – zapewnił gorliwie.

      – To akurat nie jest konieczne. – Okularnik oznajmił niespodziewanie.

      – Jak to? Sam przecież powiedziałeś, że potrzebny jest upór.

      – Nie w tym sensie. Idea klucza polega

Скачать книгу